Grzegorz Czech: Kolejnym waszym przeciwnikiem jest Znicz Jarosław i widać po ostatniej kolejce, że podkarpacki zespół ponownie wraca na właściwy tor. Co według ciebie może być kluczem do zwycięstwa z tym jakże ciekawym i nieobliczalnym klubem?
Adam Waczyński - Przede wszystkim musimy zrealizować wszystkie założenia jakie postawiliśmy sobie przed meczem. Wydaje się, że zespół Znicza bardzo groźny jest na obwodzie, głównie w rzutach za trzy punkty, a także ich mocną stroną jest szybki atak. W tych elementach będziemy chcieli za wszelką cenę powstrzymać liderów z Jarosławia i jeżeli nam się to uda to powinniśmy wygrać.
Na pewno przeanalizowaliście dokładnie zespół z Podkarpacia. Kogo najbardziej się obawiacie - czy jest to Mays, Chappell, czy może któryś z krajowych zawodników?
- Cały zespół Znicza jest groźny, każdy potrafi rzucić za trzy punkty, czy to Tomek Zabłocki, czy Bartek Sarzało. Jarosławianie dysponują dość niskim składem i wiemy, że głównie swoją grę opierają na rzutach z obwodu i w szybkim kontrataku. Do tego pojedynku podchodzimy na 100 procentach koncentracji, bo tylko tak zmotywowanym możemy wygrać na tym trudnym terenie w Jarosławiu.
Trener Dejan Mijatović nie tak dawno powiedział, że chce wygrać wszystkie mecze do końca rundy zasadniczej. W ostatniej kolejce jednak musieliście uznać wyższość zespołu z Sopotu, który tym samym przekreślił plany i zapewnienia waszego szkoleniowca.
- Niestety w Sopocie przegraliśmy, jednak jak dobrze wiemy zespół znad morza jest bardzo mocny i ciągle ma szansę być w pierwszej czwórce na koniec rundy zasadniczej. Spodziewaliśmy się, że to będzie ciężki mecz, jednak mogliśmy ten mecz wygrać, przecież prowadziliśmy już ponad 20. punktami. Nagle odpuściliśmy przeciwnikom, chyba za szybko uwierzyliśmy w sukces. Trefl postawił mocną obronę na całym boisku i troszeczkę pogubiliśmy się w konsekwencji czego zanotowaliśmy kilka strat i dalej wiemy już jak było. Graliśmy jednak na wyjeździe i wiadomo jak się gra w obcej hali. Mam nadzieję, że to była nasza ostatnia porażka w tej części sezonu.
Powiedz mi co dzieje się z waszą drużyna, bo chyba można śmiało powiedzieć, że zawodzicie. Przez klub przewinęło się już sporo graczy i pomimo zwyżkującej formy nadal uważam, że to nie jest pełnia waszych możliwości.
- Dużo w twoich słowach jest racji, jednak mogę wszystkich zapewnić, że robimy wszystko co tylko jest w naszej mocy, aby było coraz lepiej i wydaje się, że w tych ostatnich pojedynkach widać już poprawę. Cały czas gramy na 100 procent, jednak wiadomo trochę tych zawodników przychodzi i odchodzi i czasem w decydujących momentach brakuje nam zgrania. Widać, że teraz już idziemy w dobrym kierunku i mamy szansę powalczyć o wyższe cele.
Pomimo tych rotacji w składzie, oraz nierównomiernej formy niektórych zawodników, ty prezentujesz się naprawdę bardzo dobrze i jesteś ważnym ogniwem zespołu. Widać, że z sezonu na sezon, z meczu na mecz robisz się dojrzalszym graczem. Dość mocno także pukasz do drzwi Reprezentacji. Co mógłbyś powiedzieć osobom, które dopiero zaczynają przygodę z koszykówką - co każdy młody człowiek powinien zrobić, by osiągnąć taki sukces jak ty, w tak młodym wieku?
- Przede wszystkim trzeba za wszelką cenę realizować swoje marzenia, jednak trzeba także włożyć w to bardzo dużo ciężkiej i mozolnej pracy. Ważne jest także to, aby słuchać każdego trenera z którym się pracuje, ponieważ od każdego szkoleniowca zawsze można nauczyć się czegoś dobrego. Niestety trzeba sporo rzeczy sobie odmówić, aby ciągle i niezmiennie doskonalić swój warsztat. Trzeba również mieć respekt przed innymi, ale także sprawić, aby inni respektowali ciebie. Cóż mogę jeszcze powiedzieć. Mam nadzieję, że coraz więcej będzie takich ludzi jak ja w Polsce, którzy skorzystają z danej im szansy od trenera, od kogokolwiek by zaistnieć w świecie koszykówki i dzięki czemu poziom naszej Reprezentacji pójdzie dalej do góry.
Patrząc na twoją wypowiedź, można śmiało stwierdzić, że przepis o dwóch krajowych graczach na parkiecie wydaje się być jak najbardziej słuszny?
- Zgadza się, jest to bardzo dobry pomysł i chyba zastąpienie zeszłorocznego tymi nowymi wytycznymi wyszło na plus, ponieważ w każdym zespole teraz musi być o wiele więcej polskich zawodników. Dobrym przykładem jest zespół Polonii 2011 Warszawa w którym występują tylko nasi, krajowi zawodnicy i chyba sporo sympatyków polskiej koszykówki trzyma za nich kciuki, aby utrzymali się w tym elitarnym gronie – również i ja życzę im tego.
Zeszłoroczny jednak przepis otworzył drzwi do ekstraligi i do sukcesu kilku naprawdę uzdolnionym i młodym graczom - wśród nich jesteś i ty, bo jak wiemy przed sezonem 2008/2009 wiele klubów biło się właśnie o ciebie. Taki krótkotrwały jeden przepis przyczynił się do rozwoju młodych graczy.
- Zgadza się. Na pewno przyczynił się do rozwoju młodych koszykarzy i tak jak powiedziałeś otworzył drzwi na świat. To wszystko spowodowało, że stałem się łupem zainteresowania wielu zespołów. Gdyby takiego przepisu nie było, mógłbym nie dostać takiej szansy. Nie mówię tu tylko o sobie, ale i o innych moich młodych kolegach. Skorzystałem z tego i cieszę się bardzo.
Skoro już o tobie rozmawiamy, to powiedz co jest twoją najmocniejszą, najgroźniejszą stroną?
- Ciężko mi to jest ocenić. Skoro już o to pytasz, więc spróbuję ci jakoś odpowiedzieć (śmiech). Jestem wysokim graczem jak na rzucającego obrońcę, dlatego uważam, że jest to jakaś moja przewaga nad przeciwnikami występującymi na tej pozycji.
Pomimo osiągniętego sukcesu w takim wieku, jesteś niezwykle skromnym człowiekiem i widać, że przysłowiowa woda sodowa ci nie grozi?
- Tak naprawdę do sukcesu mi jeszcze daleko. Może patrząc na wiek to faktycznie coś tam już osiągnąłem, jednak marzenia mam o wiele dalsze. Chciałbym kiedyś występować w Eurolidze czy jak każdy koszykarz w NBA - do tego mi jeszcze bardzo dużo brakuje i patrząc przez pryzmat tego, teraz zaczynam profesjonalną karierę.