Sportino w I lidze - relacja z meczu MKS Znicz Jarosław - Sportino Inowrocław

Obie ekipy przed tym spotkaniem zapowiadały walkę o jakże odmienne cele. Goście nadal walczyli o ligowy byt, gospodarze o zajęcie miejsca w pierwszej ósemce. Pomimo przedmeczowych zapewnień uczestnicy piątkowych zawodów, rozpoczęli konfrontację bardzo chaotycznie. Dopiero w drugiej połowie agresywniej grający koszykarze znad Sanu, rozstrzygnął spotkanie na własną korzyść.

Sennie!

Przed meczem przedstawiciele ekip zapowiadali walkę o dwa całkowicie odmienne cele, jednak pierwsza połowa zgoła była odmienna. Chaotycznie konstruowane akcje, indywidualne nieprzemyślane popisy niektórych zawodników, spora ilość strat po obu stronach (Znicz 10, Sportino 8), spowodowały, że licznie zgromadzona publiczność niemrawo reagowała na dość rzadkie skuteczne akcje. Pomimo takiej, a nie innej postawy, lepiej prezentowali się goście, którzy za sprawą dobrze grających - Slavisy Bogavaca i Wiaczesława Rosnowskiego utrzymywali minimalną przewagę nad miejscowymi, prowadząc w 15. minucie 25:17. Podopieczni Aleksandra Krutikova mogliby uzyskać jeszcze bardziej okazalszy dystans, gdyby tylko zagrali na lepszej skuteczności – z 16. prób za trzy punkty, celne dwa rzuty. - Niestety zawiodła nas skuteczność, która wynikała z braku gry zespołowej. Sporo było szalonych rzutów, jedni sobie grali, drudzy tylko biegali i nie wiedzieli co robić. W ostatnim meczu zagraliśmy zespołowo i może nie wszyscy rzucili taką ilość punktów jaką chcieliby, jednak wygraliśmy mecz. Nie ma co na gorąco oceniać zespołu. Spokojnie siądziemy i przeanalizujemy to co działo się w dniu dzisiejszym - dodaje Łukasz Żytko, zawodnik Sportino Inowrocław

Tuż przed przerwą trochę ożywienia wprowadzili liderzy Znicza - Jeremy Chappell, Keddrick Mays, oraz młody Michał Moralewicz. Wszyscy trzej wymienieni zawodnicy w dość krótkim odstępie celnie przymierzyli zza linii 6.25 i znacznie zniwelowali straty do ekipy z Kujaw, która po 20. minutach gry wynosiła 4. punkty(28:32).

Nieznaczne ożywienie po przerwie i pogoń przyjezdnych

Dwadzieścia kolejnych minut znacznie różniło się od siebie i od samego początku bohaterowie tej konfrontacji rozpoczęli z większym animuszem. - Pierwszą połowę zagraliśmy podobnie jak w ostatnich meczach, czyli słabo - bez ikry, bez woli walki. Dostaliśmy ostre reprymendy w szatni od trenera, wzięliśmy się za siebie. Po przerwie poprawiliśmy grę w obronie i walkę na desce - kwituje Łukasz Diduszko, zawodnik Znicza.

Sygnał do ataku jako pierwszy wśród przyjezdnych dał, dobrze znany z ubiegłorocznych występów w ekipie Znicza - Quinton Day, który najpierw dynamicznie wjechał pod kosz, oraz dołożył dwie "trójki". Jarosławianie zaś również postanowili punktować z obwodu, jednak większość rzutów nie mogła znaleźć drogi do kosza. Niecelne rzuty Tomasza Zabłockiego, Dawida Witosa skutecznie dobijali lub ponawiali akcję Chappell i Diduszko, którzy pomimo niższego wzrostu od przeciwników wygrywali walkę na atakowanej tablicy.

- Bardzo ważnym koszykarzem w dniu dzisiejszym był Łukasz Diduszko, który dużo piłek uratował na atakowanej tablicy, pomimo niewielkich parametrów wzrostowych potrafi to robić i pokazuje, że jak się serce wkłada to wszystko da się zrobić. Myślę, że bez tego mielibyśmy duże problemy, ponieważ po niecelnych rzutach udało nam się zebrać piłkę i ponowić akcje - to dało bardzo dużo zespołowi - dodaje szkoleniowiec Znicza, Dariusz Szczubiał.

Dzięki uzyskaniu przewagi w tym elemencie koszykówki, jarosławianie w 29. minucie doprowadzili do wyrównania 44:44, a po 30. minutach po dobitce spod kosza Chappella wyszli na pierwsze prowadzenie, którego nie oddali już do końca. W ostatniej części gracze z Podkarpacia nadal kontynuowali swoją dobrą postawę i na każdy rzut rywali odpowiadali tym samym. Po raz ostatni goście z Kujaw byli bliscy doprowadzenia do remisu w 34. minucie, jednak nikt z drużyny w kilku sytuacjach nie potrafił zakończyć akcji zdobyczą punktową. Gdy w 37. minucie dwukrotnie celnie trafił za trzy punkt Tomasz Zabłocki Zabłocki, oraz raz Keddrick Mays, wiadomo było, że Znicz tego meczu przegrać nie może. W samej końcówce taktycznie faulujący gracze Sportino próbowali odwrócić losy spotkania, jednak było już za późno, aby odrobić taką stratę. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 67:60, a spadek ekipy z Inowrocławia stał się faktem.

MKS Znicz Jarosław - Sportino Inowrocław 67:60 (17:17, 11:15, 18:12, 21:16)

Znicz Jarosław: J. Chappell 18 (1), K. Mays 16 (4), T. Zabłocki 9 (3), Ł. Diduszko 8, D. Witos 7 (1), D. Wyka 4 (1), M. Moralewicz 3 (1), B. Sarzało 2, A. Mikołajko 0

Sportino Inowrocław: Q. Day 19 (3), W. Rosnowski 11 (1), S. Bogavac 8, T. Kęsicki 7, Ł. Żytko 7 (1), P. Łuszczewski 4, H. Wierzbicki 2, P. Storożyński 2, A. Robak 0:

Źródło artykułu: