Koszykarze Stali Stalowa Wola, podobnie jak to miało miejsce w meczu z Polonią Azbud Warszawa, przespali początek i po 80 sekundach przegrywali już 0:6. Wydawało się, że znów szybko doprowadzą do remisu. Tym razem jednak ta sztuka udała im się dopiero po koniec pierwszych 10 minut meczu. Stalowcy nie radzili sobie z grą w ataku, a dodatkowo na tablicach nie umieli powstrzymać Darrella Harrisa, który w całym spotkaniu aż 16 razy zbierał piłkę z tablicy. Środkowy Kotwicy zmagał się jednak z urazem. - Darrell na jednym z treningów dość mocno wybił palec u ręki i w zasadzie dwa dni nie trenował, ale mimo to pozbierał to co mógł i zdobył trochę tych punktów - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodnik Kotwicy Łukasz Wichniarz.
Na pierwsze prowadzenie w sobotnich zawodach gospodarze wyszli dopiero na początku drugiej kwarty, kiedy to po trafieniu za trzy Michała Wołoszyna Stal prowadziła 20:19. Właściwie od tego momentu trwała wyrównana walka. Końcówka jednak należała do Stalówki, która dzięki trójce na sekundę przed przerwą świetnie spisującego się w tym pojedynku Davida Godbolda wyszła na jednopunktowe prowadzenie. Wydawało się po świetnym początku drugiej połowy, że zielono-czarni pójdą za ciosem i odskoczą rywalowi. Czegoś jednak zabrakło i Stalowcy pozwolili rywalowi zachować szansę na odniesienie sukcesu w tej konfrontacji. Najwyższe, siedmiopunktowe prowadzenie, zespół z Podkarpacia osiągnął w 24. minucie. Beniaminek grał momentami koncertowo i aż prosiło się, aby przewaga szybko rosła. Kotwica miała jednak w swoich szeregach Adama Harringtona, który potrafił wziąć ciężar zdobywania punktów na swoje barki. - Adam to świetny strzelec. Już nie raz pokazał, że możemy na niego liczyć. W końcu miał epizod nawet w Dallas Mavericks - dodał Wichniarz. Również i skrzydłowy Czarodziejów z Wydm mógł pochwalić się dobrym występem.
O losach potyczki zadecydowała ostatnia kwarta. Stalowcy w ciągu pierwszych pięciu minut tej odsłony zdobyli tylko 2 oczka, dzięki czemu goście wyszli na prowadzenie. Sygnał do walki dała dwójka Godbold - Wołoszyn. Dzięki punktom tych graczy Stalówka wyszła na prowadzenie 69:64 na nieco ponad 4 minuty do końca. Gospodarze jednak znowu stanęli, pozwolili rywalom zdobyć 12 oczek z rzędu i stało się jasne, że Kotwica wróci do Kołobrzegu bogatsza o dwa punkty. Kibice Stalówki nie szczędzili słów krytyki pod adresem trenerów i koszykarzy Stali. - Co wy robicie??!! - można było usłyszeć z trybun głośne okrzyki widowni. - Jeśli nasi fani coś do nas mają, to mogą nam to powiedzieć osobiście - nie krył zbulwersowania środkowy zielono-czarnych Tomasz Andrzejewski. Zanim zabrzmiała końcowa syrena duża część sympatyków Stali opuściła trybuny. Z kilkoma z nich po zawodach wdał się w niepotrzebną dyskusję Michał Gabiński.
Stalowcy po raz kolejny przegrali mecz w samej końcówce. Zwycięstwa podopiecznym Bogdana Pamuły w podobnych okolicznościach uciekły m.in. z Polonią Azbud Warszawa czy Sportino Inowrocław. W identycznych okolicznościach Stal jednak i wygrywała. Niemniej jednak w sobotę w pojedynku z Kotwicą koszykarze ze Stalowej Woli zagrali znacznie powyżej własnych możliwości i oczekiwań kibiców.
Stal Stalowa Wola - Kotwica Kołobrzeg 71:79 (14:17, 24:20, 22:20, 11:22)
Stal Stalowa Wola: Godbold 20 (3x3), Wołoszyn 15 (3x3), Andrzejewski 14, Gabiński 8 (1x3), Pydych 5 (1x3), Miszczuk 4, Klima 3, Malczyk 2, Partyka 0.
Kotwica Kołobrzeg: Harrington 23 (3x3), Smith 16, Wichniarz 16 (1x3), Harris 14, Diduszko 10, Bręk 0, Stelmach 0, Freeman 0.
Sędziowali: Dariusz Włodkowski, Marek Maliszewski, Marcin Koralewski.
Widzów: 1000.