Po ostatnim zwycięstwie Kotwicy Kołobrzeg nad Stalą Stalowa Wola trener Paweł Blechacz praktycznie może spać spokojnie. Na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego jego zespół ma trzy punkty przewagi nad przedostatnią Polonią 2011 i w zanadrzu mecz z warszawską drużyną u siebie. Do pełni szczęścia brakuje zatem tylko jednej wygranej.
Trudno jednak przypuszczać, by marzenia fanów "Czarodziei z Wydm" ziściły się już w najbliższy wtorek, bowiem Kotwica zmierzy się z mistrzem Polski, Asseco Prokomem Gdynia. W pierwszym starciu tych zespołów gdynianie zmiażdżyli wręcz Kotwicę, wygrywając u siebie 85:58. Co jednak znamienne, tamten mecz był najsłabszym w sezonie dla dwóch liderów kołobrzeskiej drużyny - Omniego Smitha i Darrella Harrisa. Ten pierwszy zdobył wówczas ledwie siedem oczek na skuteczności 3/11, a środkowy, który rozpoznawalny jest w PLK zwłaszcza dzięki nieustannie notowanym double-double, przeciwko defensywie Asseco rzucił jedynie osiem punktów i zebrał tylko pięć piłek.
- Asseco Prokom Gdynia to zdecydowanie najlepsza drużyna w Polsce. Spodziewamy sie trudnego meczu, choć my też z meczu na mecz stajemy sie lepsi i zrobimy wszystko, co w naszej mocy by przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę - tłumaczy Adam Harrington, dla którego spotkanie w Stalowej Woli było najlepszym w barwach Kotwicy. Przebywając na parkiecie przez 30 minut, zdobył w tym czasie 23 punkty i zebrał cztery piłki. Trenerowi Blechaczowi wyraźnie brakowało jeszcze jednego strzelca w zespole, który uzupełniłby duet Smith-Harris i takim też zawodnikiem powoli staje się Amerykanin (póki co średnio 10,3 punktu w meczu). Do dobrej dyspozycji po kontuzji wraca także Bartosz Diduszko (przeciętnie 10 oczek w ostatnich trzech spotkaniach).
Mimo wszelkich pozytywów, trudno wskazywać na gospodarzy wtorkowego starcia jako na zespół, który miałby szansę sprawić niespodziankę. Po dwóch nieoczekiwanych porażkach, najpierw w Warszawie z Polonią Azbud, a następnie u siebie z Polpharmą Starogard Gdański, wydaje się, że podopieczni Tomasa Pacesasa wyczerpali już limit błędów i doskonale zdają sobie sprawę, że każda kolejka wpadka może okazać się brzemienna w skutkach. Wszak włocławski Anwil tylko czeka na niedyspozycję gdynian by wskoczyć na pierwsze miejsce przed fazą play-off.
I właśnie m.in. z tego tytułu mistrz Polski z pewnością nie zlekceważy Kotwicy i podrażniony dwiema porażkami, będzie chciał pokazać kto tak naprawdę jest najsilniejszym zespołem w PLK. A nawet jeśli zawodnikom pokroju Qyntela Woodsa, Ronniego Burrella czy Davida Logana ciężko będzie zmobilizować się na pojedynek z ekipą z Kołobrzegu, mając w zanadrzu ćwierćfinałowe starcie z Olympiakosem Pireus w Eurolidze, Prokom ma tak długi skład, że być może litewski szkoleniowiec pozwoli odpocząć swoich gwiazdom i wpuści na parkiet koszykarzy rezerwowych. A przecież Jan Hendrik Jagla czy Ratko Varda w każdym innym zespole PLK spełnialiby rolę graczy pierwszoplanowych.
- Chyba tylko kataklizm mógłby zabrać nam utrzymanie. Musielibyśmy przegrać wszystko, ale mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie i do fazy pre play-off przystąpimy z jak najwyższej pozycji - nie kryje mimo wszystko nadziei Piotr Stelmach.
Mecz odbędzie się we wtorek o godzinie 19.00 w hali Milenium w Kołobrzegu. Bilety do nabycia w kasach klubowych.