Golden State Warriors wybitnie "leżą" Jeziorowcom, ponieważ drużyna z Los Angeles wygrała dziewiąty mecz z rzędu. Pomimo zwycięstwa Phil Jackson miał sporo pretensji do swoich podopiecznych. Po pierwsze Jego drużyna w czwartej kwarcie prowadziła już różnicą 11 punktów, ale miejscowi dzięki niefrasobliwości Lakers zdołali zniwelować część strat i mogli nawet doprowadzić do dogrywki. Niestety dla Wojowników Stephen Curry wraz z Montą Ellisem pudłowali rzuty w ostatnich sekundach.
- Za każdym razem widzieliśmy piłkę w koszu. Wyglądało to tak, jakby jakaś niewidzialna ręką zbijała ją z obręczy - powiedział Chris Hunter.
Jacksonowi nie podobała się liczba strat. Jego zespół popełnił ich 24, a gospodarze zaledwie 5. - To bardzo, bardzo dziwne. Coś takiego w ogóle nie powinno mieć miejsca. Większość z nich nie była wymuszona. Wydaje mi się, że byliśmy zbyt pewni siebie i traciliśmy piłki - wtórował szkoleniowcowi Ron Artest.
Czwarty raz w sezonie Wojownicy wyprzedali wszystkie bilety. Komplet publiczności (20,038 kibiców) bardziej jednak sprzyjał Lakers niż miejscowym.
Kobe Bryant i Curry byli najskuteczniejszymi graczami w swoich zespołach. Obydwaj zanotowali po 29 oczek.
Dobre nastrój panuje w Bostonie, ponieważ Celtics odnieśli pewne zwycięstwo w starciu z Detroit Pistons. Oprócz tego do dobrej dyspozycji zdaje się wracać Paul Pierce. W ciągu 17 minut zaaplikował Tłokom 15 oczek. Bardzo zadowolony z występu swojego zawodnika był trener Doc Rivers. Nie szczęścił także komplementów reszcie drużyny. - Nie jest jeszcze idealnie, ale zbliżamy się do tego - powiedział trener.
Mecz był jednostronnym widowiskiem. C's praktycznie cały czas dominowali. W pewnym momencie ich przewaga sięgnęła 33 punktów (82-49). Grający o honor Pistons wykorzystali fakt, iż Rivers puścił w bój rezerwowych i odrobili część strat. - Oni grali dobrze, a my źle. To jedno z tych spotkań, w których nie graliśmy z energią. Jestem bardzo rozczarowany postawą zespołu - podsumował spotkanie trener gości.
Detroit oprócz porażki straciło Tayshuana Prince'a. Zawodnik z Detroit na 4:53 przed zakończeniem pierwszej kwarty doznał urazu pleców po zderzeniu z kolegą z zespołu. Na parkiet już nie powrócił.
W ekipie Celtów najlepszymi strzelcami byli Pierce, Michael Finley i Ray Allen (wszyscy po 15pkt). 16 punktów dla Pistons rzucił Will Bynum.
Carmelo Anthony w Houston dwoił się i troił, ale jego 45 punktów nie wystarczyło do pokonania Rockets.
Dla Rakiet, które wygraną mogą zawdzięczać Aaronowi Brooksowi (31pkt) i jego akcji był to niezwykle ważny mecz. Zespół z Teksasu goni Portland Trail Blazers, którzy zajmują ósme miejsce na Zachodzie. - Jeśli chcemy awansować do playoff, to nie możemy pozwolić sobie na błędy - powiedział Luis Scola.
Argentyńczyk na 41 sekund przed końcem udaną akcją 2+1 wyprowadził swój zespół na prowadzenie 122-121. Było to udane zwieńczenie pościgu gospodarzy za Nuggets. Do remisu po 123 doprowadził Anthony. Piłkę była w rękach zespołu z Teksasu. Brooks pomimo dobrej obrony Anthony'ego Cartera oddał celny rzut. Nuggets mieli jeszcze swoją szansę, ale nie wykorzystali jej.
Philadelphia 76ers - New York Knicks 84-94 (25-26, 30-18, 14-29, 15-21)
(Holiday 18 (8zb), Green 17, Iguodala 14 (17zb) - Gallinari 21, Douglas 20 (7as), Harrington 15)
Boston Celtics - Detroit Pistons 119-93 (31-15, 33-20, 25-35, 30-23)
(Pierce 15, Allen 15, Finley 15 - Bynum 16 (7as), Hamilton 14, Summers 12)
Houston Rockets - Denver Nuggets 125-123 (38-29, 30-28, 25-38, 32-28)
(Brooks 31 (9as), Martin 29 (7zb), Scola 23 (11zb) - Anthony 45 (10zb), Smith 17, Billups 17)
Utah Jazz - Washington Wizards 112-89 (25-25, 34-20, 31-15, 22-29)
(Boozer 23 (9zb), Williams 17 (11as), Gaines 15 - Blatche 24, Miller 14 (10zb), Gee 10)
Golden State Warriors - Los Angeles Lakers 121-124 (33-39, 33-20, 22-35, 34-30)
(Curry 29 (9as), Hunter 22 (7zb), Maggette 18 - Bryant 29, Gasol 26 (9zb), Bynum 19 (14zb))
Los Angeles Clippers - New Orleans Hornets 100-108 (23-26, 27-20, 28-31, 22-31)
(Butler 19, Gooden 18 (9zb), Davis 18 (17as) - West 24 (7as), Collison 18 (14as), Peterson 17 (8zb), Thornton 17)