- Trzeba budować zespół od podstaw - rozmowa z trenerem Tytana Częstochowa, Januszem Ferencem

W ostatnim czasie sytuacja Tytana Częstochowa zmieniała się jak w kalejdoskopie. W zeszłym sezonie, jeszcze pod starym szyldem Sportowca, a także pod wodzą trenera Arkadiusza Urbańczyka, częstochowianie rzutem na taśmę utrzymali się w I lidze, jednak w obliczu katastrofalnej sytuacji finansowej, zespół zdegradowany został do III ligi. Teraz pałeczkę przejął Janusz Ferenc, który na trzecioligowym froncie stara się odbudować częstochowski basket. Opowiedział nam o występach w lidze, planach na przyszłość, a także o sytuacji finansowej klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Chciałoby się powiedzieć, że w lidze nie ma na was mocnych, jednak w niedzielę doznaliście pierwszej w tym sezonie porażki. Mimo tego, drzwi do II ligi cały czas stoją przed wami otworem?

- Oczywiście, że stoją otworem, ponieważ była to nasza pierwsza porażka. Nie chcemy się usprawiedliwiać, ale nie mieliśmy w tym spotkaniu do dyspozycji Darka Szynkla, który jest bardzo doświadczonym graczem. Jego absencja była bardzo widoczna, myślę, że swoją rutyną i skutecznością mógł przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Mieliśmy dramatyczną skuteczność w pierwszej połowie. Pierwsza kwarta przegrana za wysoko, druga już na remis. W trzeciej odsłonie dużo się zmieniło w naszej grze. Skuteczna obrona zaczęła przynosić efekty, dzięki czemu wyszliśmy na siedmiopunktowe prowadzenie. Przeciwnik odrobił, jednak parę punktów i mecz zrobił się na styku. Wiadomo, doszły na pewno nerwy. Uważam, że końcówkę meczu rozegraliśmy dobrze taktycznie, brakło troszkę wykończenia. Adam Karkoszka miał dwie podkoszowe sytuację, w jednym ponoć skarżył się, że był faulowany, ja tego faulu osobiście się nie dopatrzyłem. Nie winię go, jednak za tą porażkę. Zagraliśmy po prostu mało skutecznie i to jest główny powód naszej porażki. Gramy dalej. Mamy osiem zwycięstw, jedną porażkę, rywal z Bytomia ma na koncie dwie porażki, wobec czego nadal pozostajemy na fotelu lidera. Mamy jeszcze przed sobą dwa trudne spotkania w Katowicach i z Gliwicami u siebie za dwa tygodnie. Myślę, że uda nam się spokojnie dowieźć drugą pozycję do fazy play-off.

Uważa Pan, że już teraz ten zespół stać na równorzędną walkę w II lidze?

- Na pewno, jeżeli awansujemy do II ligi, trzeba będzie poszukać wzmocnień. Mamy grono młodych graczy, połowa zespołu to również zawodnicy doświadczeni i rutynowani. Wiadomo, że w takim wieku walory motoryczne, jak szybkość, czy zwrotność traci się dużo szybciej. Uważam, jednak, że to jest temat na przyszłość. Na razie musimy się skupić na występach ligowych. Trzeba wygrać ligę, zagrać dobrze w półfinałach i pokazać swoją wyższość w barażach. Droga jest jeszcze zatem daleka, także nie ma co jeszcze mówić o takich rzeczach.

A jakby Pan ocenił cały poziom III ligi?

- Są cztery zespoły, które walczą o awans. Mowa tu o Mickiewiczu Katowice, naszym rywalu dzisiejszym, czyli KK Bytom, ostatniego słowa nie powiedziała jeszcze Politechnika Gliwice, a także nasz zespół. Tutaj się może wszystko zdarzyć. Na pewno Bytom zrobił dzisiaj duży krok do przodu, bo w przypadku porażki, miałby już na koncie trzy przegrane. My mamy jedną porażkę, oni dwie i co ważne, jesteśmy lepsi w bezpośrednich pojedynkach, bo w Bytomiu triumfowaliśmy dwoma ?oczkami?, dzisiaj przegraliśmy jednym. Ten jeden punkt może nawet zadecydować o miejscu w tabeli. Prawda jest taka, że na wyjazdach gra się wszędzie ciężko. Można równie dobrze stracić punkty w Żywcu, czy Katowicach, także na wyjazdach lekko nie będzie.

W ostatnim czasie losy częstochowskiego klubu były bardzo burzliwe. Jak się Pan zapatruje na całą sytuację związaną z degradacją do III ligi?

- W zasadzie, Polski Związek Koszykówki nie dopuścił nas do gry w II lidze. Nie wiem, jakie były tego przyczyny, bo zajmował się tym prezes Arkadiusz Urbańczyk. Związek nie dał nam wejścia do drugiej ligi, choć nie wiem, jak to wyglądało formalnie. Musieliśmy się ratować III ligą. Aczkolwiek były wielkie problemy finansowe i nawet nie wiadomo, czy jakbyśmy zostali dopuszczeni do gry w II lidze, to byśmy w niej zagrali. Trzeba było budować ten zespół praktycznie od podstaw, od III ligi. Chcemy wywalczyć awans tą drogą.

A uważa Pan, że w perspektywie kilku lat jest szansa, aby zespół znów zagrał na zapleczu Dominet Bank Ekstraligi?

- Na pewno stać Częstochowę, jako miasto na II ligę. Problemów ze znalezieniem zawodników i skompletowaniem drużyny na pewno by nie było. Na pewno, jednak na grę w I lidze byłoby ciężko z wiadomych względów. Występy na zapleczu ekstraklasy równają się z dużymi nakładami finansowymi i wzmocnieniami. U nas praca z młodzieżą dopiero się zacznie. Próbujemy coś wyszukać w lidze okręgowej. To są, jednak lata pracy. To nie jest rok, czy dwa, ale pięć do dziesięciu lat. Musimy jeszcze poczekać na jakieś talenty, aczkolwiek są chłopcy, którzy wyszli spod ręki trenera Roberta Pęczaka w Gimnazjum nr. 15. Oni się, jednak porozchodzili. Grają w Sopocie, czy Piotrcovii. Jeśli udałoby się nam zebrać tych chłopaków i dać im możliwość ogrania się w II lidze, to wydaje mi się, że byłaby szansa na I ligę. Tutaj, jednak liczą się warunki finansowe. Mamy w mieście mocną siatkówkę, czy żużel, koszykówka próbuje się przebić, ale niestety, sponsorzy odchodzą.

Jak Pan oceni właśnie sytuację finansową klubu? Można powiedzieć, że jest ona stabilna?

- Stać nas na grę do końca sezonu. Myślę, że do baraży i ewentualnego awansu uda nam się pociągnąć. Przyszłość pokaże. Na razie zbyt wiele nie wiadomo.

Patrząc, jednak na trybuny, biorąc pod uwagą poziom rozgrywek, zapotrzebowanie na koszykówkę w Częstochowie jest nadal spore?

- Oczywiście, że jest. Nawet czytając strony internetowe słyszy się głosy, że bez koszykówki Częstochowa nie może istnieć. No i widać, że ludzie przychodzą i są głodni emocji sportowych i koszykówka jest w mieście potrzebna.

W Częstochowie na przestrzeni ostatnich lata grało kilku dobrych graczy, chociażby Michał Saran, Paweł Surówka, Marcin Ecka. Widać, że koszykówka funkcjonuje w mieście na niezłym poziomie?

- W pewnym momencie brak było pewnej konsekwencji, aby zatrzymać tych zawodników, którzy poszli dalej. Mówię tutaj chociażby o grupie kadetów z rocznika 1989, z których masa zawodników ukształtowała się w Częstochowie, jednak potem rozjechała się po Polsce. Myślę, że z tej grupki można było stworzyć ciekawy zespół.

Jakie cele stawiacie przed zespołem na najbliższy okres? W perspektywie jest oczywiście gra w II lidze, a potem?

- Jak uda nam się awansować do II ligi, to w przyszłym sezonie będziemy się martwić, co dalej, czy uda nam się znaleźć sponsorów. Mam nadzieję, że darczyńcy, którzy wspierają nas teraz nie odejdą i uda nam się pozyskać jeszcze kilku ludzi dobrej woli, którzy będą chcieli w częstochowską koszykówkę zainwestować. Myślę, że będzie awans.

Dotychczasowe wyniki Tytana Częstochowa:

Tytan Częstochowa - GTK Gliwice 106:44

KK Bytom - Tytan Częstochowa 71:73

Tytan Częstochowa - Mickiewicz Katowice 85:70

AZS Gliwice - Tytan Częstochowa 82:89

Tytan Częstochowa - Kis Żywiec 94:75

UKS SP 27 Katowice - Tytan Częstochowa 80:89

Tytan Częstochowa - Zagłębie Sosnowiec 88:48

GTK Gliwice - Tytan Częstochowa 79:97

Tytan Częstochowa - KK Bytom 57:58

Źródło artykułu: