Wszystko zaczęło się od incydentu z narzeczoną przed ich domem w Mesa. Isiah Rider chciał od kobiety pieniędzy. Ta odmówiła i wsiadła do samochodu. Były zawodnik klubów NBA nie zamierzał rezygnować. Wyciągnął narzeczoną z samochodu, przewrócił na ziemię, zabrał torebkę i uciekł. Kobieta krzycząc ruszyła w pogoń. Według relacji świadków Rider zatrzymał się, oddał jej własność i kontynuował ucieczkę.
Koszykarz tłumaczył się policji, że chciał swoich pieniędzy i dokumentów.
Po kilku godzinach od zajścia Rider wsiadł do taksówki i pojechał do Phoenix. Po dojechaniu na miejsce licznik wskazał 150 dolarów. 39-latek nie miał przy sobie takiej kwoty. Powiedział kierowcy, że musi iść do domu po pieniądze. Już nie wrócił.
Kiedy zainterweniowała policja, Rider twierdził, że dał kierowcy swój numer, aby ten zadzwonił do niego i przyjechał po odbiór należnych pieniędzy. Według słów byłego koszykarza taksówkarz nigdy się nie odezwał.
Po tych dwóch zdarzeniach stróże prawa zaczęli śledzić Ridera. Szybko zaliczył on kolejną wpadkę. Uwagę zwrócił sposób, w jaki 39-latek odjeżdżał spod domu. Kiedy zobaczył policję, zjechał na sąsiedni parking, wysiadł i rozpoczął ucieczkę. Po chwili zatrzymał się i oddał w ręce policji.