- Wygraliśmy dzięki świetnej grze całego zespołu. Wszyscy zawodnicy wnieśli swój wkład w ten sukces - powiedział Steve Nash, który zdobył 19 punktów.
Miejscowi źle zaczęli spotkanie numer dwa w serii. Zupełnie oddali inicjatywę koszykarzom z San Antonio, w szeregach których dzielił i rządził Tim Duncan (29 pkt, 10 zb). Spurs w pierwszej połowie prowadzili już nawet różnicą 11 oczek. - Graliśmy dobrze w ataku. Trafialiśmy ważne rzuty, nie popełnialiśmy strat. W pewnym momencie coś w nas pękło i to był kluczowy moment tego meczu - stwierdził Manu Ginobili.
Słońca na przerwę schodziły przy remisie po 51. W następnej odsłonie prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Żadnej z drużyn nie udało zbudować się znacznej przewagi. Przed czwartą kwartą sprawa zwycięstwa cały czas była nierozstrzygnięta. Wystarczyła jednak minuta przestoju w grze Spurs, aby gospodarze wybili rywalom wygraną z głowy.
Drużyna z Arizony zanotowała run 8:1, dzięki któremu ich kapitał punktowy wzrósł do 11 oczek (103:92). Świetnie w tym okresie spisał się Amare Stoudemire (6 pkt). Teksańczycy nie zamierzali się poddać. Po trafieniach Tony'ego Parkera i Duncana zrobiło się 103:97 dla miejscowych. Ci ku radości swoich kibiców odpłacili się pięknym za nadobne i przypieczętowali swoją wygraną.
23 punkty (najwięcej) dla Phoenix zdobył Stoudemire. W statystykach zapisał także 11 zbiórek.
O pechu może mówić sędzia Ron Garretson, który na zakończenie trzeciej kwarty doznał kontuzji ścięgna Achillesa. Zastąpił go arbiter rezerwowy David Jones.
Phoenix Suns - San Antonio Spurs 110:102 (21:30, 30:21, 27:25, 32:26)
Phoenix: Amare Stoudemire 23 (11 zb), Steve Nash 19, Jason Richardson 19, Grant Hill 18, Channing Frye 15, Jared Dudley 11, Leandro Barbosa 3, Louis Amundson 2, Jarron Collins 0, Goran Dragić 0.
San Antonio: Tim Duncan 29 (10 zb), Tony Parker 20 (7 as), Richard Jefferson 18 (10 zb), George Hill 14, Manu Ginobili 11 (11 as), Antonio McDyess 6, DeJuan Blair 4, Keith Bogans 0, Matt Bonner 0, Garrett Temple 0.
Stan rywalizacji: 2:0 dla Phoenix