Sytuacja przed meczem numer sześć nie wygląda już tak tragicznie jak jeszcze kilkadziesiąt godzin temu. Kendrick Perkins popełnił w środę dwa faule techniczne i zgodnie z regulaminem powinien pauzować w następnym meczu. Władze ligi zlitowały się jednak nad środkowym Celtów i anulowały jedno z przewinień. Tym samym Doc Rivers ma o jeden problem mniej z głowy, choć…
Oprócz ciekawych rzeczy dziejących się na parkiecie w meczu numer pięć, dużo mówiło się o potężnym ciosie Dwighta Howarda, który wylądował na twarzy Glena Davisa. Big Baby do ułomków bynajmniej nie należy (206 cm, 131 kg), ale po takim uderzeniu nie potrafił się podnieść z parkietu. W końcu uczynił to, lecz po przejściu kilku kroków zaczął się słaniać na nogach i gdyby nie sędzia Joe Crawford Davis mógłby z wielkim hukiem wylądować na parkiecie.
Co gorsza, kontuzji pleców nabawił się także Rasheed Wallace, będący ostatnio w wysokiej dyspozycji. Doświadczony skrzydłowy odczuwał tak mocny ból, że nie potrafił nawet usiąść. Nie wiadomo czy Davis i Sheed wystąpią w piątkowym spotkaniu, wszystko rozstrzygnie się zapewne przed samym meczem.
Nie tylko kontuzje są zmorą Riversa. Jego zespół prowadził już 3:0 i był jedną nogą w wielkim finale. Nie dobił jednak rywala, a ten otrząsnął się i gra coraz lepiej. Superman jak na najlepszego centra w lidze przystało, w końcu gra na swoim poziomie. Średnio 26 punktów i 13 zbiórek w dwóch ostatnich meczach mówi samo za siebie.
Dodatkowo, Magicy trafiają z dystansu, co jest ich bardzo groźną bronią. W meczu numer pięć mieli 13/25 zza łuku. Nawet krytykowany przez wielu Jameer Nelson spisuje się bez zarzutu i wyjątkowo sumiennie kieruje grą teamu z Florydy.
Zapowiada się niesamowita walka. Jej początek o 2.30 polskiego czasu w nocy z piątku na sobotę. Warto tylko przypomnieć, że kilkanaście dni temu Boston Bruins prowadzili w play off ligi NHL 3:0 z Philadelphią Flyers. Skończyło się 4:3 dla Lotników. Czyżby nad Bostonem wisiała jakaś klątwa?