Trwa wspaniała passa Bostonu

Nawet tydzień przerwy nie pomógł Detroit Pistons w pierwszym starciu z najlepszą drużyną sezonu zasadniczego. Było to 9 z rzędu zwycięstwo we własnej hali w rozgrywkach play off, gdzie Celtowie będą mieć atut własnego parkietu do końca rozgrywek. Do wygranej poprowadził ich duet Kevin Garnett - Paul Pierce, który uzbierał w sumie 48 punktów.

Jacek Konsek
Jacek Konsek

Było to jednocześnie 15 kolejne zwycięstwo w TD Banknorth Garden, gdzie Celtowie grają jak z nut. O wiele gorzej idzie im na wyjazdach, gdzie z kolei nie wygrali jeszcze ani jednego meczu w tegorocznych play off. Napięty terminarz gospodarzy nie przeszkodził im jednak w rewelacyjnym otwarciu meczu - po 3,5 minutach prowadzili już 8:0. Tłoki szybko odrobiły straty i do końca pierwszej połowy spotkanie było bardzo wyrównane. Ostatecznie do szatni goście schodzili z jednopunktowym deficytem. W ich szeregach zawodził przede wszystkim najlepszy strzelec Richard Hamilton - 3 punkty w tej części gry.

- Odpoczynek nie jest sposobem, więc nawet o tym nie myśleliśmy - mówił po meczu Kevin Garnett, który ma w nogach ponad 100 minut więcej gry od swoich rywali z Detroit. Podobnie jak w poprzednich pojedynkach z udziałem Bostonu, kluczowa dla losów gry okazała się trzecia kwarta. W niej prawdziwy popis dał bohater siódmego meczu z Cleveland Cavaliers - Paul Pierce, który trafiał z każdej niemalże pozycji. Nie mylił się także Garnett a Tłoki miały coraz więcej problemów z konstruowaniem akcji i zdobywaniem punktów. Summa summarum przed rozpoczęciem ostatniej odsłony Boston osiągnęło 12-punktowe prowadzenie.

Jak przystało na jedną z najbardziej doświadczonych ekip w lidze Pistons wzięli się w garść i zaczęli odrabiać straty. Przebudził się na chwilę Rasheed Wallace a kilka punktów dołożył także Rodney Stuckey i zrobiło się już tylko 73:79. Po czasie na żądanie Doca Riversa wszystko wróciło do normy - Pierce znów oszukał Prince’a a Rajon Rondo zdobył 7 ze swoich 11 punktów właśnie w czwartej kwarcie. Jego trójka na niecałe 2 minuty przed końcową syreną dobiła już gości, którzy mimo dużej przerwy przed finałem konferencji nie potrafili przeciwstawić się rozpędzonym Celtom.

- Nie przegrali meczu u siebie, więc powinni być pewni siebie. Oni grają u siebie w domu bardzo dobrze. My przeważnie jesteśmy bardzo dobrą drużyną, lecz dzisiaj to nie był nasz mecz. Czekamy już na czwartkowe starcie - mówił Chanucey Billups, rozgrywający Pistons. - To był perfekcyjny moment dla nich, aby przyjechać tu i ukraść nam jeden z meczów. Ale my byliśmy na to przygotowani - przyznał Pierce, który oprócz 22 punktów zapisał na swoim koncie także po 6 asyst i zbiórek. Co ciekawe Boston miał aż 27 asyst przy 36 rzutach z gry - kolektywna i koleżeńska gra jak się patrzy! Spotkanie numer 2 w czwartek, ponownie w hali Celtics.


Boston Celtics – Detroit Pistons 88:79 (22:17, 19:23, 28:17, 19:22)

Boston: K. Garnett 26, P. Pierce 22, R. Rondo 11, R. Allen 9, K. Perkins 5 (10 zb), E. House 5, P.J. Brown 4, L. Powe 4, J. Posey 2, T. Allen 0.

Detroit: T. Prince 16, R. Hamilton 15, A. McDyess 14 (11 zb), R. Wallace 11, C. Billups 9, R. Stuckey 9, L. Hunter 3, J. Maxiell 2, T. Ratliff 0.

Stan rywalizacji: 1:0 dla Boston Celtics

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×