Czeka mnie jeszcze sporo pracy - rozmowa z Przemysławem Karnowskim, koszykarskim wicemistrzem świata do lat 17

Ogromnym sukcesem zakończyły się koszykarskie Mistrzostwa Świata U-17 rozgrywane w Hamburgu. Reprezentacja Polski prowadzona przez Jerzego Szambelana zdobyła srebrny medal. Aż dwóch zawodników z kadry zostało nominowanych do najlepszej piątki turnieju. Z jednym z nich, Przemysławem Karnowskim, rozmawialiśmy o imprezie a także o planach na przyszłość.

Kamil Górniak: Polska kadra do lat 17 w koszykówce mężczyzn zdobyła srebro mistrzostw świata. To ogromny sukces, ale i wielka wasza radość.

Przemysław Karnowski: To ogromny sukces polskiego basketu. Cieszymy się z tego. Uważam, że nasza ciężka praca podczas przygotowań oraz meczów przed mistrzostwami jak i na nich zaprocentowała i odnieśliśmy sukces. To był główny składnik, tego że wygraliśmy.

Swoje umiejętności pokazaliście już rok wcześniej na Mistrzostwach Europy U-16 na Litwie, gdzie zajęliście najgorsze dla sportowców czwarte miejsce. Pokazaliście tam, że możecie być silną europejską, a nawet światową ekipą.

- Dokładnie tak. Na tej imprezie zabrakło nam bardzo niewiele do medalu. Teraz pracowaliśmy cały rok i wierzyliśmy, że na mistrzostwach świata może nam pójść dobrze. Przygotowywaliśmy się bardzo mocno do nich.

Trener Szambelan mówił, że najważniejszy dla was był mecz z Australią z tego względu, iż nie znaliście rywala a dodatkowo to był wasz pierwszy pojedynek na tym turnieju.

- Myślę, że mecze z Australią i Hiszpanią były takimi przełomowymi potyczkami. O Australii nic nie wiedzieliśmy, czy są mocni czy słabi, jak grają, czy preferują grę na środkowych czy obwodowych. Nie mieliśmy pojęcia o ich grze. Z kolei z Hiszpanią po trzech zwycięstwach z rzędu walczyliśmy ostro i dopiero po dogrywce udało się wygrać, mimo że przegrywaliśmy przez cały czas. Warto dodać, że Hiszpanie to mistrzowie Europy z turnieju na Litwie. To zwycięstwo dodało nam skrzydeł.

Później wygraliście wysoko z Serbią. Nie spodziewaliście się chyba, że to zwycięstwo przyjdzie wam aż tak łatwo.

- Nie spodziewałem się tak wysokiej wygranej, a wręcz przeciwnie. Obawiałem się tej konfrontacji, gdyż Serbowie to naród waleczny i nie dają za wygraną. Rok temu przegraliśmy z nimi w meczu o trzecie miejsce. Spodziewałem się cięższej przeprawy, ale niezmiernie się cieszę, że tak to się wszystko skończyło.

W półfinale trafiliście na Litwę. Mecz nie rozpoczął się dla was dobrze, ale potem zagraliście bardzo dobrze. W końcówce zrobiło się jednak nerwowo, gdyż Litwini was doszli i wygrana była mocno zagrożona.

- Dokładnie tak. Staraliśmy się mocno, ale w pierwszej kwarcie przegrywaliśmy już kilkunastoma punktami. Mimo tego odrobiliśmy straty i w czwartej kwarcie wyszliśmy na kilkupunktowe prowadzenie. Mogliśmy przegrać ten mecz, gdyż w końcówce nieco się zdekoncentrowaliśmy.

Teraz pan i pięciu kolegów z tej kadry udajecie się na Litwę na Mistrzostwa Europy U-18, gdzie razem z sześcioma innymi zawodnikami z rocznika 1992 będziecie walczyć o kolejny medal.

- Myślę, że trzeba się skupić na walce o jak najwyższą pozycję. Na początku będziemy się starali wyjść z grupy (razem z Polską w grupie są reprezentacje Litwy, Ukrainy i Słowenii przyp. red.) a potem na pewno wszystko może się stać.

Może ta Litwa okaże się tym razem szczęśliwa i będzie podium.

- Mam taką nadzieję.

A czy myślicie już o rewanżu za rok na mistrzostwach europy, gdzie zagra już cała srebrna drużyna z Hamburga?

- Nie skupiam się na tym. Na razie myślę, o tej imprezie na Litwie, która zaczyna się za kilka dni (22 lipca przyp. red.). Zapewne po zakończeniu tego turnieju zacznie się myślenie o kolejnych mistrzostwach. Na pewno nie poprzestaniemy na tym sukcesie i będziemy dalej chcieli zdobywać medale.

Razem z Mateuszem Ponitką został pan wybrany do najlepszej piątki mistrzostw. To ogromne wyróżnienie.

- Na pewno dla mnie jest to wielkie wyróżnienie. Cieszę się, że obserwatorzy i trenerzy docenili moją grę. Ja jednak nie jestem zadowolony do końca ze swoich występów na tych mistrzostwach.

Wielu obserwatorów upatruje pana jako kandydata do gry nie tylko w klubach w Europie, ale można nawet i w NBA.

- To jeszcze jest za wcześnie. Cieszę się jednak, że takie opinie się pojawiają. Wiem jednak że czeka mnie jeszcze sporo pracy nim to wszystko się wyklaruje. Chciałbym na pewno spełnić swoje marzenia.

Jest pan niewygodnym rywalem dla innych graczy. 212 cm wzrostu a do tego jeszcze gra lewą ręką.

- Na pewno ta lewa ręka jest moim atutem. Niewielu graczy na mistrzostwach, czy to środkowych czy silnych skrzydłowych operuje właśnie tą ręką. Wzrost także jest dużym argumentem, gdyż nie ma wielu tak rosłych koszykarzy szczególnie w tym wieku.

Komentarze (0)