- To coś niesamowitego. Nigdy nie brałem w czymś takim udziału - powiedział po podpisaniu swojego pierwszego kontraktu Jeremy Lin. Stał się on pierwszym Amerykaninem z azjatyckimi korzeniami od 1947, który podpisał umowę z Wojownikami. Szczegółów nie podano do wiadomości publicznej, ale nieoficjalnie mówi się, iż dwuletni kontrakt (drugi sezon to team option - przyp. aut.) jest niegwarantowany, co oznacza, że Warriors mogą go zwolnić. Jeśli to nastąpi młody obrońca otrzyma 250 tysięcy dolarów.
Lin, który nie został wybrany w tegorocznym draftcie po parafowaniu umowy stwierdził, że ta chwila jest dla niego spełnieniem marzeń. - Od zawsze chciałem grać w NBA. Teraz udało mi się to osiągnąć, a do tego stałem się członkiem Golden State Warriors, którym od dziecka kibicowałem. Na ścianie miałem plakat Latrella Sprewella i nosiłem koszulkę Joe Smitha - powiedział 21-latek.
Początkowo wydawało się, że Lina uda się "złowić" Dallas Mavericks. Teksańczycy mieli go u siebie na lidze letniej w Las Vegas. Zagrał w czterech spotkaniach, w których notował średnio 9,3 punktu, zbierał 2,8 piłki i miał 2 asysty.