W chwili, kiedy okazało się, że Kirk Hinrich (74 spotkania - 10,9pkt, 4,5as) został oddany do Waszyngtonu był rozczarowany i zaskoczony. - Czułem się trochę dziwnie. W Chicago spędziłem przecież bardzo dużo czasu. To właśnie tam stawiałem swoje pierwsze kroki i okrzepłem jako zawodnik - mówi koszykarz, który teraz nie może doczekać się gry dla nowej drużyny. - Jestem podekscytowany faktem zmiany barw klubowych. Czuję się niczym debiutant. Rozpiera mnie chęć gry i olbrzymia motywacja do walki na parkiecie - dodaje Hinrich.
29-letni rozgrywający po raz kolejny będzie także kimś w rodzaju mentora dla zawodnika wybranego z pierwszym numerem w draftcie. W Chicago opiekował się Derrickiem Rose, teraz pod jego skrzydła trafił John Wall. - Mówienie, że to ja miałem duży wpływ na Derricka to przesada. Przecież on już jako rookie był bardzo dobry. Cieszę się, że będę miał okazję grać z Johnem. To niezwykle atletycznie grając koszykarz z wielkim talentem - powiedział.
Do składu wraca także Gilbert Arenas, co sprawia, że w składzie będzie trzech zawodników prowadzących grę. Dla Hinricha nazwanego przez generalnego menedżera Ernie Grunfelda nie ma jednak żadnego problemu. - Lepiej mi jest na pozycji rozgrywającego, jednak mogę również być "dwójką". Będzie to wyzwanie dla mnie, ale zamierzam zrobić wszystko, aby mój zespół odnosił zwycięstwa - zapewnia Hinrich.
W poprzednik sezonie radości z wygranych spotkań było bardzo mało. Wizards triumfowali w zaledwie 26 spotkaniach. Według 29-letniego obrońcy w nadchodzącym sezonie ma być znacznie lepiej. Trzeba jednak będzie spełnić pewien warunek. - Musimy w pełni wykorzystywać nasz talent i umiejętności. Jeśli będziemy walczyć, wówczas zaskoczymy wielu ludzi - kończy rozgrywający drużyny z Waszyngtonu.