Skrzydłowy Przemysław Łuszczewski występował w zespole z Inowrocławia przez cały poprzedni sezon i spadł z nim do pierwszej ligi, rzucający Grzegorz Arabas w środku rozgrywek odszedł do Koszalina i…zdobył Puchar Polski. - To był nasz duży sukces no i bardzo miłe uczucie. Mieliśmy fajną ekipę - polskich i zagranicznych graczy. Te ostatnie pół roku było moim jednym z lepszych okresów w karierze - opisuje dziś dla SportoweFakty.pl Arabas. Szansę na zmianę otoczenia miał też Łuszczewski. Nie zdecydował się jednak na taki krok. - Zostałem, bo chciałem pomóc drużynie. Do końca wierzyłem w nasze utrzymanie - wyjaśnia naszemu portalowi wychowanek Startu Lublin, choć swoją przygodę z koszykówką rozpoczynał w rodzinnej miejscowości. - Jako kadet występowałem we Włodawiance. W wieku 15 lat przeniosłem się do Lublina i tam rozpocząłem już grę na poważnie - tłumaczy.
Z Arabasem w jednej ekipie po raz pierwszy spotkali się w 2007 roku w Koszalinie. Po przejściu w pre play-off Polonii Warszawa, AZS odpadł w ćwierćfinale z późniejszym mistrzem, regularnie zdobywającym w ostatnich latach to trofeum - Prokomem Sopot (obecnie Asseco Prokom Gdynia). Na tej samej fazie klub zakończył też sezon 2008/2009, ulegając PGE Turowowi Zgorzelec. W rundzie wstępnej do play-off zwyciężył zespół Sportino, w składzie którego obaj ci koszykarze znaleźli się w kolejnych rozgrywkach
23 sierpnia, kiedy "Akademicy" rozpoczną przygotowania do ligi, ponownie spotkają się na treningu. - Chciałem tylko zaznaczać, że nie zostaliśmy z Przemkiem przekazani do Koszalina "w pakiecie" - mówi z uśmiechem Arabas. - Po opuszczeniu Inowrocławia, gram w AZS-ie już od pół roku, a kiedy podpisywałem wtedy umowę nie mogłem przewidzieć, że będziemy grać razem w nowym sezonie - dodaje wychowanek Pogoni Ruda Śląska. - Zgadza się, znaleźliśmy się w jednym klubie po raz kolejny przez przypadek. My nawet nie mamy tego samego agenta - wyjaśnia z kolei Łuszczewski. Obaj nie kryją, że cieszą się z powodu kolejnych wspólnych występów.
Przytaczając im sparafrazowany fragment piosenki Bohdana Łazuki z "trzej przyjaciele z boiska", na "dwaj przyjaciele z parkietu", reagują z uśmiechem. - Trochę się już znamy, przeżyliśmy na boisku chwile bardziej i mniej radosne. Od zawsze jednak dobrze dogadywałem się z Przemkiem. Mógłbym powiedzieć o nim wiele dobrego - opowiada o koledze Arabas. - Jesteśmy przyjaciółmi też poza halą. To fajny facet, dobry koszykarzy. Miło jest, kiedy przychodzi się do pracy i na co dzień spotyka takie osoby - mówi Łuszczewski. - Z Grześkiem dobrze rozumiemy się też na placu gry. Może dostrzeże to także nasz nowy trener? - zastanawia się skrzydłowy. - Miejmy nadzieję. Chciałbym, abyśmy z drużyną AZS-u powtórzyli sukces z zeszłego sezonu. A może uda się też zajść dalej w play-off niż ostatnio? - kończy pochodzący z Chorzowa obrońca.