Jestem transferem roku - rozmowa z Eweliną Galą, zawodniczką Lotosu Gdynia

Urocza, uśmiechnięta, pełna energii, z dystansem do siebie i z wielkim poczuciem humoru. Taka właśnie jest Ewelina Gala - silna skrzydłowa Lotosu Gdynia. Wysoka (185 cm), zgrabna, z iskrą w oku, emanująca pozytywną energią podąża po kolejnych szczeblach kariery. Zmaga się przy tym z różnymi przeciwnościami losu - kontuzjami, problemami transferowymi, niedopasowaniem charakterologicznym. To, co złe już za nią. Kontuzja zaleczona, a inne sprawy wyjaśnione. Pozostało jej tylko walczyć o punkty dla drużyny, dla kadry, dla siebie. Grać i bawić się grą. Tak długo jak koszykówka będzie sprawiała jej przyjemność swoją pracą i wysiłkiem przezwycięży wszelkie przeciwieństwa, jakie spotyka na drodze prowadzącej do tego celu. Potrafi koncentrować się w nadzwyczajny sposób. Jest utalentowana, inteligentna i umiejętnie broni swoich racji.

Urodziła się 22 maja podobnie jak genialny piłkarz Manchesteru United George Best, modelka Naomi Campbell, twórca Sherlocka Holmesa - Arthur Conan Doyle, czy wreszcie najsłynniejszy polski komentator sportowy i dziennikarz - Jan Ciszewski. Co łączy Ewelinę Galę z tymi osobistościami poza datą urodzin? Jest uzdolnionym sportowcem jak Best, zgrabna i uśmiechnięta jak Campbell, rozumuje dedukcyjnie jak bohater Doyla i z równie wielką pasją opowiada o sporcie jak Ciszewski. Ta koszykarka uwodzi kibiców, motywuje koleżanki, a sama dzięki swojej wrodzonej wrażliwości, gdy jej źle - popłakuje w samotności.

Tomasz Wiliński: W ubiegłym sezonie większość czasu spędziłaś na ławce i to z różnych powodów. Przydarzyła Ci się także poważna kontuzja kolana, która uniemożliwiła grę w klubie. W ubiegłym tygodniu zostało wydane ostateczne orzeczenie lekarskie w tej sprawie. Możesz o tym opowiedzieć?

Ewelina Gala: - Ubiegły sezon nie był dla mnie pod żadnym względem korzystnym. Jedyne co wyszło mi na dobre to zmiana barw klubowych i zdobycie mistrzostwa Polski. Bardzo przykro wspominam czas tej kontuzji. Jestem bardzo przywiązana emocjonalnie do koszykówki i kiedy byłam już przekonana, że wszystko idzie w dobrym kierunku zostałam sprowadzona na ziemię. Dzięki wsparciu jakie miałam od moich rodziców i przyjaciół udało mi się szybko podnieść psychicznie. Parę dni temu byłam w Poznaniu u mojego lekarza dra Jacka Jaroszewskiego na konsultacji i okazało się, że kolano jest już zdrowe i bardzo silne, tak więc dostałam pozwolenie na wejście w okres przygotowawczy wraz z cała drużyną. Nie podpalam się jednak i robię wszystko z głową.

Droga do reprezentacji kraju to marzenie Eweliny Gali zdj.Wojciech Figurski

Jak wspominasz poprzedni sezon? Co przyprawiało Ci trosk, a co sprawiło radość?

- Każdy rok daje nam radość jak i rozczarowania, trzeba tylko wyciągać z takiej życiowej nauki to co najlepsze i nie popełniać tych samych błędów. Dość głośno było o mojej sytuacji z trenerem Omanicem. Nie chcę do tego wracać , ale to był dla mnie trudny okres, ponieważ ilekroć poszłam na trening przestawałam myśleć co na nim robić, a zastanawiałam się czego nie robić by nie doszło do jakiegokolwiek spięcia z trenerem.

Twój transfer w ubiegłym roku z Torunia do Gdyni można nazwać hitem sezonu. Przede wszystkim z punktu widzenia zawodnika. Nie miałaś możliwości wykazania się sportowo, a mimo to masz na swoim koncie drużynowe mistrzostwo Polski. Co przesądziło o zdobyciu mistrzostwa przez Lotos?

- Tak, przyznaję rację. W momencie kiedy po zdobyciu mistrzostwa weszłyśmy z dziewczynami do szatni zażartowałyśmy, że jestem "transferem roku". Żałuję, że mój wkład był znikomy, ale byłam z dziewczynami całym sercem. Moim zdaniem w naszym zespole widać było kolektyw. Trener Winnicki budował tu prawdziwą atmosferę, co zauważyłam już w krótkim czasie. A wygrał po prostu lepszy.

Z kontuzjowanym kolanem nie mogłaś grać, a mimo to byłaś na każdym meczu ze swoją drużyną. Siedziałaś zazwyczaj w jeansach z dziewczynami na ławce i bardzo emocjonalnie reagowałaś na każdą akcję swojej drużyny. Czy był to obowiązek nałożony przez trenera Jacka Winnickiego czy też Twój dobrowolny wybór?

- Starałam się być na każdym meczu. Nie zawsze udawało się to godzić, bo pierwszą część rehabilitacji miałam w Poznaniu, ale kiedy tylko mogłam jeździłam na mecze. Nie ukrywam, że było to dla mnie ciężkie psychicznie, ale przecież to moja drużyna i będąc z nimi czułam jedność. Nikt nie narzucał mi obecności na meczu, to ja jestem wdzięczna, że mogłam tam z nimi być.

Czego nauczyłaś się w poprzednim sezonie?

- Nauczyłam się jacy zawistni i podstępni są ludzie. Trzeba być naprawdę dobrym psychologiem. Wiem jednak, że gdyby nie moi rodzice, tata, który ciągle wyciąga do mnie rękę z pomocą, mogłabym już być w zupełnie innym miejscu niż obecnie. Jestem jednak typem człowieka, który mimo wszystko odnajduje wiarę w ludzi i kocha to, co robi.

W najbliższym sezonie masz zastąpić w zespole Lotosu Magdalenę Leciejewską, co z pewnością jest wielkim wyróżnieniem, a także wielkim obciążeniem dla zawodniczki. Nie przeraża to Ciebie?

- To jest dla mnie ogromne wyróżnienie, że taka osobistość jak prezes Mieczysław Krawczyk pokłada we mnie nadzieje i wiarę. Ze swojej strony mogę jedynie obiecać, że mój charakter nigdy nie pozwoli mi, żeby nie podjąć się takiego wyzwania, a ambicje nigdy nie pozwolą aby go nie zrealizować.

Pozostaje podjąć o walkę o najwyższe cele sportowe

Jakie są Twoje plany sportowe na najbliższe lata? Z drużyną, kadrą, a może jakimiś nowymi wyzwaniami sportowymi?

- Nadal chcę uczyć się koszykówki od najlepszych i dążyć do spełnienia marzeń. Priorytetem jest odzyskanie formy i zdobycie mistrzostwa z Lotosem. Oczywiście, kadra jest dla mnie bardzo ważnym elementem, biorąc udział w meczu gwiazd zrozumiałam, że chcę wcześniej czy później być w tej kadrze i reprezentować kraj. Ze swojej strony zrobię wszystko, by tak się stało.

Wymarzona drużyna na świecie, do której chciałabyś trafić to …? Dlaczego?

- Gdybym mogła na chwilę być mężczyzną moja odpowiedź to Lakersi, niestety nie mogę. Damskiej wymarzonej drużyny nie mam. Aczkolwiek kiedy miałam 15 lat oglądałam z koleżankami mecz Polfa Pabianice vs LOTOS Gdynia i patrzyłam na Agnieszkę Bibrzycką. Pomyślałam wtedy, że kiedyś i ja założę tą żółtą koszulkę i udało się.

Grałaś już w kilku drużynach, w różnych miastach w Polsce. W Pabianicach, Toruniu, a obecnie w Gdyni. Które z tych miast jest Tobie najbliższe? Z jakiego powodu?

- Do każdego miasta mam sentyment i mimo wszystko każde wspominam dobrze. Przez te lata poznałam wspaniałych ludzi. Wiele nauczyłam się też w każdym z tych miejsc. Trójmiasto jest piękne, toczy się tu wspaniałe życie i na razie nie mam zamiaru się stąd ruszać. (śmiech)

Dużo czasu spędzasz z koleżankami z obecnej drużyny. Przede wszystkim nad morzem na plażach Sopotu, Gdyni i okolic Trójmiasta. Czy to jest Twoje wymarzone miejsce na świecie?

- Spędzam czas z dziewczynami z drużyny. Ostatnio trochę mniej , bo miały Mistrzostwa Europy, ale powoli już się zjeżdżają. Zaczniemy więc treningi i na wspólny odpoczynek na pewno będzie czas. Jak już wspomniałam Gdynia to piękne miejsce. Myślę, że nie wymarzone, ale Polskie morze ma swój urok.

Ewelina Gala pokochała trójmiejskie plaże

Opowiedz o swoich wakacyjnych wyczynach sportowych.

- Moje wakacyjne wyczyny sportowe składały się z rehabilitacji. Opanowałam świetnie wszelkie ćwiczenia na różnego rodzaju sprzętach rehabilitacyjnych. Gościłam kilka bliskich mi osób i spędzałam z nimi aktywnie czas. Miedzy innymi spróbowaliśmy wodnego banana.

W jaki sposób przygotowujesz się do nowego sezonu? Od kiedy trwają Twoje przygotowania i pod czyim nadzorem?

- Jestem pod stałym nadzorem mojego lekarza z Poznania, klubu i rehabilitantów. Dostając nowe zadania po prostu je wykonywałam. Sama rehabilitacja w ośrodku nic nie da, to jest zaledwie godzina czy dwie dziennie, dlatego musiałam kupić sprzęt do rehabilitacji i trenować sama w domu, żeby przyspieszyć proces gojenia. Rehabilitację zaczęłam już pod koniec lutego, trwa ona do dziś, bo mimo, że mogę już robić "wszystko", to wolę dmuchać na zimne.

Tego lata mamy mnóstwo przeróżnych imprez sportowych od mistrzostw świata w piłce nożnej w RPA, mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej w Niemczech, po mistrzostwa europy i świata w koszykówce, siatkówce w różnych przedziałach wiekowych. Który turniej przykuł Twoją uwagę, a może wszystkie po kolei?

- Strasznie nie lubię piłki nożnej - jest nudna i nadal nie potrafię zrozumieć, kiedy jest spalony. Śledziłam mistrzostwa europy dziewczyn jak i chłopaków, bo naszych srebrnych medalistów mistrzostw świata z dumą się oglądało.

Już we wrześniu rozpoczynają się Mistrzostwa Świata w Koszykówce Kobiet w Czechach. Niestety Polska reprezentacja nie zagra na nich. Czy mimo to wybierasz się na ten turniej? Czy możesz wytypować najlepsze cztery zespoły tych mistrzostw?

- Raczej się tam nie wybieram. Będę je śledzić medialnie, ponieważ treningi są dla mnie najistotniejsze. Sport jest nieprzewidywalny, dlatego nie chcę typować żadnych drużyn. Czas pokaże komu się uda. Kto zaskoczy, a kto zawiedzie.

Jesteś piękną i wesołą dziewczyną. Niestety część mężczyzn będzie zawiedzionych faktem, że jesteś w związku i nie interesują Ciebie inni mężczyźni. Szczęście i radość wręcz emanuje z Ciebie. W jaki sposób poznaliście się? Jak wyglądały pierwsze randki? Czym Ciebie uwiódł? A może to Ty uwiodłaś jego?

- Dziękuje, jest mi miło to słyszeć. Spotykam się z kimś, ale obydwoje należymy do "koszykarskiego świata" i mamy swoje priorytety. Nie będę zdradzać szczegółów, bo muszę coś dla siebie zostawić. Teraz jestem podwójnie szczęśliwa, bo mogę znów grać w koszykówkę i mam przy tym ogromne wsparcie.

Jakie są Twoje marzenia pozasportowe?

- Moim marzeniem pozasportowym jest to, aby moja rodzina była szczęśliwa. Bardzo kocham moich rodziców i wiem ile kosztują ich problemy związane z moim sportem. Za dwa lata moja siostra wychodzi za mąż, więc czekam na piękny owoc tej miłości. (śmiech)

W finale play off FGE sezonu 2010/2011 zagrają: ….?

- Myślę ,ze Lotos Gdynia i KSSE PWSZ Gorzów.

Pamiętasz swoje pierwsze kroki sportowe i uczucia temu towarzyszące?

- Pamiętam jak mama zaprowadziła mnie na pierwszy trening koszykówki. Zaczęłam biegać za tą pomarańczową piłeczką i dotarło do mnie, że to właśnie chcę robić w życiu. Miałam 15 lat, a głowę pełną marzeń.

Co chcesz w sobie zmienić, a czego nie zmienisz pod żadnym pozorem?

- Każdy ma wady i zalety. Ja powoli akceptuję siebie taką jaką jestem. Czasami za szybko się denerwuję, ale to sporadyczne zjawisko. Staram się podchodzić do życia z uśmiechem na twarzy.

Zawsze szczęśliwa

Komentarze (0)