Do rozpoczęcia turnieju w Czechach pozostał miesiąc. Erin Phillips, była koszykarka Lotosu Gdynia, a obecnie Wisły Can Pack Kraków, wierzy, że turniej będzie udany dla jej reprezentacji. - Nie miałyśmy zdecydowanie dobrych przygotowań do tego turnieju, gdyż na zgrupowaniach nie ma dziewczyn, które grają w WNBA - mówi mistrzyni Polski z gdyńskim zespołem.
Erin Phillips liczy, że w Czechach sięgnie po kolejny tytuł mistrzyni świata z reprezentacją Australii
Absencja tyczy się przede wszystkim dwóch największych gwiazd reprezentacji Australii, czyli Lauren Jackson z Seattle Storm oraz Penny Taylor z Phoenix Mercury. Obie występują w teamach, które uważane są za dwóch głównych faworytów do triumfu w WNBA. Fakt ten oznacza, że mogą dołączyć do przygotowań na kilka dni przed rozpoczęciem turnieju w Czechach. - Mamy szeroki i dobry skład. Jest kilka nowych zawodniczek, a zespół może mieć swój nowy styl gry, który przyniesie nam kolejny sukces - komentuje Phillips. - Największą różnicą, patrząc na poprzednie lata i skład naszej reprezentacji to fakt, że jesteśmy zdecydowanie wyższym zespołem.
Właśnie tych centymetrów Australijek najbardziej boją się główne rywalki, czyli Amerykanki, które pod nieobecność Candace Parker mogą mieć olbrzymi brak w strefie podkoszowej. Największym problemem reprezentantek USA może okazać się powstrzymanie Jackson, która jest jedną z najbardziej uniwersalnie grających zawodniczek na świecie.
- Przyszłość rysuje się przed nami bardzo dobrze. Musimy nadal ciężko trenować i pracować, a to z pewnością przyniesie dobre efekty podczas turnieju - kończy Phillips.