Wszystko zaczęło się od tego, że przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu włodarze słupskiego teamu pozyskali Dalibora Djapę oraz Ronalda Clarka. Obaj koszykarze nie spełnili jednak pokładanych w nich nadziei, w efekcie zostali zwolnieni w grudniu minionego roku.
Serbski podkoszowy zdołał wystąpić w zaledwie 12 spotkaniach, w którym na swoje konto gromadził tylko 3,7 punktu oraz 2,1 zbiórki. O jeden mecz więcej rozegrał amerykański obrońca, który spisywał się lepiej - zdobywał 10,5 punktu oraz zbierał nieco ponad 6 piłek.
Od tamtej pory toczy się spór pomiędzy koszykarzami a klubem, o którym pierwsze informacje pojawiły się w maju. Wtedy to agencja Alti Sport, reprezentująca interesy obu graczy, na swojej stronie internetowej poinformowała, że Czarnym Słupsk grozi zakaz transferów, a nawet niedopuszczenie do rozgrywek ekstraklasy. Kilka dni później wiadomość z nieznanych przyczyn zniknęła.
Ale sprawa ponownie ujrzała światło dzienne przed kilkoma dniami. Mijają kolejne miesiące, a spór nadal trwa. Wprawdzie klub zawarł ugodę, ale zdaniem Aleksandra Fimicia, jednego z agentów, nie wywiązał się z niej, spłacając jedynie część długu (3 tysiące dolarów) w lipcu bieżącego roku.
- Czarni są winni Djapie osiem tysięcy dolarów, a Clarkowi 3,5 tysiąca oraz 290 euro za bilety. Ostatni przelew wpłynął w lipcu. Próbowaliśmy się kontaktować z władzami klubu, ale nikt nie odbiera od nas telefonu - wyjawia Fimić, który dodaje: - Prezes Jacek Jakubowski dysponuje wszystkimi dokumentami, ugodami oraz obietnicami w tej sprawie. Informowaliśmy także ligę na bieżąco o wpłatach.
Andrzej Twardowski, prezes klubu do sytuacji odnosi się spokojnie, lecz bardzo enigmatycznie. - Przesłaliśmy już do PLK pełne wyjaśnienie w tej sprawie oraz wyciągi bankowe. Wcześniej jednak, bo pod koniec lipca powiedział: - Uregulowaliśmy wszystkie płatności względem tych graczy.
To jednak nie koniec roszczeń Alti Sport wobec Energi Czarnych. Agencja domaga się spłaty reszty prowizji za sprowadzenie do drużyny Rolando Howella. Amerykanin grał dla słupskiego zespołu w sezonie 2008/09, ale po 14 spotkaniach zwolniono go dyscyplinarnie.
- Klub nie zapłacił nam całej prowizji za sprowadzenie przed dwoma laty Rolando Howella. Otrzymaliśmy tylko sześć tysięcy dolarów, czyli połowę należnej nam kwoty - twierdzi Fimić.
Władze Czarnych nie zamierzają jednak spłacać całości. A to dlatego, że zawodnik grał krótko w zespole, a w dodatku miał problemy alkoholowe, co było bezpośrednią przyczyną jego zwolnienia. - Rolando Howell miał problemy alkoholowe, wyrzuciliśmy go z klubu dyscyplinarnie. Grał tylko do grudnia, więc mniej niż pół sezonu. Dlatego zapłaciliśmy połowę prowizji. Nie zamierzamy pod niczyją presją płacić reszty, bo to się im po prostu nie należy. To tak, jakby sprzedano nam wadliwy produkt - mówi Twardowski.
Póki co sprawa, choć już ujrzała światło dzienne, nie zyskała szerszego rozgłosu, ale być może już wkrótce zajmie się nią Trybunał Arbitrażowy FIBA. - Jeżeli w najbliższym czasie nie zostaną spłacone roszczenia, skierujemy sprawę do FAT - zapewnia Fimić.
Nie pierwszy raz sprawa Czarnych może trafić do FAT. Wcześniej zdecydował się na to ukraiński szkoleniowiec, Andriej Podkowyrow, który domagał się wypłaty aż 58 tysięcy euro. Trybunał Arbitrażowy ogłosił niekorzystny dla słupskiego klubu wyrok - Czarni mieli zapłacić Podkowyrowi łącznie z odsetkami aż 71 tysięcy euro. Klub odwołał się od tej decyzji, ale ostatecznie zawarto ugodę.
Trudno wyrokować, która ze stron ma rację w tym sporze, bo obie upierają się przy swoim stanowisku i, co jest niemałym zaskoczeniem, obie mają dokumenty, które utwierdzają je w nim.