W inauguracyjnym meczu na mistrzostwach świata w Turcji Serbowie wystąpili osłabieni brakiem zawieszonych Nenada Krsticia oraz Milosa Teodosicia. To jednak nie przeszkodziło, żeby pokonać rywali z Angoli aż 94:44. - Każdego rywala traktujemy bardzo poważnie - powiedział po tym meczu Kosta Perovic, środkowy reprezentacji Serbii. - W tym meczu zrozumieliśmy również powagę, jaką ma każda wygrana na tym turnieju. Wygrana różnicą aż 50 punktów to znakomity początek dla nas.
Serbowie dominowali od pierwszej akcji. Grali pewnie w defensywie i zabójczo skutecznie w ofensywie. Na parkiecie zupełnie nie było widać braku Krsticia czy Teodosicia. Trener aktualnych wicemistrzów Europy cieszy się z wygranej, ale przestrzega przed hurraoptymizmem. - Angola ma bardzo młody zespół - mówi Dusan Ivkovic. - Byłem pewny, że po ostatnich udanych sparingach, dzisiaj wyjdziemy na parkiet dobrze przygotowani nie tylko do tego spotkania, ale i całego turnieju. Kluczową sprawą dla losów wygranej była liczba 26 asyst.
Reprezentanci kraju z Bałkanów grali znakomicie. Bardzo dobre selekcja rzutowa oraz zespołowa gra dała im nie tylko pewne zwycięstwo, ale i przodownictwo w tabeli grupy A po pierwszym dniu turnieju. - Mielismy dużą przewagę w grze jeden na jednego, a to pozwoliło na zdobycie dużej ilości punktów i efektowną wygraną - to duży handicap dla nas. Teraz musimy utrzymać tak dobrą grę zarówno w defensywie, jak i ofensywie na kolejne mecze. Mój team zagrał dobrze, a drużyna z Angoli to silny afrykański zespół, dlatego należy cieszyć się z tego sukcesu - zakończył Ivkovic.
Wśród rywali nie było powodów do optymizmu, bo jak takie znaleźć po tak sromotnej porażce. - Serbia była naprawdę bardzo silnym rywalem. Jak można zobaczyć w statystykach, nie mieliśmy dużo do powiedzenia w tym meczu. Rywal był zdecydowanie lepszy i zasłużenie wygrał - ocenił spotkanie trener Angoli Luis Magalhaes.
W drugim dniu mistrzostw Serbowie zmierzą się z Niemcami, natomiast Angola zagra z Jordanem.