Australijczycy na mistrzostwach świata w Turcji pojawili się osłabieni brakiem Andrewa Boguta, ale pomimo tego byli zdecydowanym faworytem meczu z Jordanem. Rywal okazał się jednak na tyle silny, że ekipa z kraju kangurów o swój sukces musiała drżeć aż do końcowej syreny meczu. - Na prawdę wróciliśmy dzisiaj do gry z dalekiej podróży i potrafiliśmy znaleźć drogę do wygranej. To nasz duży sukces na rozpoczęcie turnieju - mówił po meczu Brett Brown, szkoleniowiec Australijczyków.
Jego podopieczni na 100 sekund przed końcową syreną meczu z Jordanem przegrywali 71:64. Ostatnie sekundy należały jednak do faworytów, którzy wykorzystali swoje atuty pod koszem, odrobili straty i wygrali mecz. - Mój zespół pokazał ogromną odwagę i charakter. Nasza gra nie była najlepsza i w końcówce musieliśmy wykorzystać swoje największe atuty, czyli graczy podkoszowych, a oni wywiązali się ze swojej roli znakomicie. Andersen, Nielsen i Maric zagrali znakomicie - mówił Brown.
Cała ta trójka wywalczyła dla Australii aż 54 punkty z 76 całego zespołu. Kluczowe oczka na wagę sukcesu zdobył Andersen. Podkoszowy teamu z Antypodów skutecznie wykorzystał dwa rzuty osobiste na 13 sekund przed końcową syreną i zapewnił jednopunktowy triumf swojej reprezentacji. Trener Australijczyków po meczu nie szczędził pochwał swojemu innemu zawodnikowi, mianowicie Mariciowi. - Sposób, w jaki grał Maric, był szczególnie pomocny naszej reprezentacji. Grał bardzo agresywnie i absorbował w obronie kilku obrońców. Brał na siebie uwagę praktycznie całej piątki obrońców rywali, przez co łatwiej grało się naszym innym podkoszowym. Zdecydowanie nie zdołalibyśmy wygrać tego meczu bez tego zawodnika - zakończył Brown.
W ekipie Jordanii nastało wielkie rozczarowanie po meczu, gdyż sensacyjna wygrana była na wyciągnięcie ręki. - Przykro mi, zaczęliśmy mecz bardzo dobrze, ale w końcowych fragmentach meczu chyba nie byliśmy maksymalnie skoncentrowani - powiedział po meczu jeden z bohaterów Jordanii Rasheim Wright. - W końcówce było ciężko zebrać się i walczyć o wygraną pomimo faktu, że była ona na wyciągnięcie ręki. Szkoda, że nie udało nam się zakończyć tego meczu wygraną.
Rozczarowania nie krył również lider Jordańczyków Zaid Abbas. - To był dla nas trudny mecz. Niestety nie potrafiliśmy zagrać dobrze w końcówce meczu i dlatego rozpoczęliśmy turniej od porażki - ocenił mecz zawodnik, który na swoim koncie zapisał 20 punktów, będąc najskuteczniejszym zawodnikiem swojej reprezentacji.