Kanada żegna się z turniejem
Nowa Zelandia zagrała zdecydowanie lepiej w obronie, miała dużo lepszą skuteczność z gry, trafiła więcej trójek i zanotowała więcej zbiórek, dzięki czemu pokonała Kanadę różnicą dziesięciu oczek 71:61.
Podopieczni Nenada Vucinicia prowadzili praktycznie całe spotkanie z małym wyjątkiem na początku pierwszej kwarty, kiedy po punktach Joela Anthony’ego i Denhama Browna Kanada wygrywała 6-4. W następnych akcjach skuteczniej prezentowali się jednak koszykarze z Antypodów, którzy jeszcze w tej samej kwarcie odrobili straty i wyszli na prowadzenie 11:8.
Pod koszami dominował, tak samo jak w poprzednich spotkaniach, Thomas Abercrombie, wspomagany przez Casey’a Franka. Pierwszy z nich skutecznie wybił z głowy wysokim drużyny Kanady walkę na tablicach, wszak zebrał 10 piłek, a drugi zdobył 14 oczek i tym samym był wielkim wsparciem dla pierwszego strzelca ekipy, Kirka Penney’a, autora 18 punktów.
Dzięki współpracy tej trójki Nowa Zelandia zwiększyła swoją przewagę do siedmiu oczek, 35:28, po dwóch kwartach, zaś kolejna odsłona przyniosła jeszcze jeden punkt zapasu (48:40). Po stronie Kanady właściwie tylko Jevohn Shepherd oraz wspomniany gracz Asseco Prokomu Gdynia, Denham Brown, próbowali zmienić losy spotkania, lecz ich gra, choć przynosiła punkty, była bardzo chaotyczna. Obaj koszykarze trafili łącznie tylko osiem rzutów z gry na 23 próby i nie byli w stanie odmienić losów pojedynku.
W ostatniej odsłonie koszykarze trenera Vucinicia spokojnie kontrolowali przebieg spotkania, choć kłopoty z faulami mieli Penney i Abercrombie. Wówczas jednak ciężar gry na swoje barki wziął rozgrywający Lindsay Tait, którego ważne punkty pozwoliły ostatecznie zwiększyć zapas do około dziesięciu oczek w połowie czwartej kwarty. Przewaga ta utrzymała się zatem do ostatniej syreny.
61:71
(8:11, 20:24, 13:12, 20:24)
Kanada: Shepher 15, Anthony 13, Brown 12 (2x3), Olynyk 6, Anderson 5, Doornekamp 4, Bell 2, Kendall 2, Scarce 2, Bucknor 0, Famutimi 0
Nowa Zelandia: Penney 18 (3x3), Frank 14 (2x3), Jones 11 (1x3), Abercrombie 7 (1x3), Cameron 5 (1x3), Tait 5, Bradshaw 4, Vukona 4, Fitchett 3 (1x3)
Drugi oddech Hiszpanii
Zarówno Hiszpania, jak i Liban nie miały wyjścia przed czwartym meczem grupowym. Każda kolejna porażka praktycznie przekreśliłaby możliwość awansu do kolejnej rundy, więc nic dziwnego, że w środowym starciu obie ekipy z impetem ruszyły do ataku, co przełożyło się na jakość rzutów. Imponował zwłaszcza mizerny w ostatnich spotkaniach Jackson Vroman, który szybko zdobył 12 oczek, a Liban prowadził z Hiszpanią 22:21.
To jednak wszystko, co była wstanie zaprezentować tego dnia ekipa prowadzona przez Taba Baldwina, bowiem jeszcze przed przerwą Hiszpanie wyszli na jedenastopunktowe prowadzenie (43:32), które pozwalało im spokojnie przygotować się do decydujących dwudziestu minut. W porównaniu z poprzednim meczami trener Sergio Scariolo zdecydowanie częściej korzystał z koszykarzy drugoplanowych i to przynosiło efekt. Punktował Sergio Llull, Alex Mumbru i zwłaszcza Fran Vazquez, który ogółem rzucił 15 oczek w ciągu 16 minut.
Na domiar złego dla Libańczyków, w połowie drugiej kwarty technicznym faulem ukarany został ich lider Vroman, a że było to jego czwarte przewinienie - musiał zacząć grać ostrożniej. Fakt ten Hiszpanie wykorzystali w stu procentach, bo choć za trzy na początku trzeciej odsłonie trafił jeszcze Fadi El Khatib i przewaga faworyta zmalała do dziesięciu oczek (37:47), w kolejnych minutach Hiszpania po prostu zdeklasowała rywala.
Nie do zatrzymania w trumnie był Marc Gasol, który bez problemu ogrywał swoich przeciwników, a gdy Libańczycy go podwajali, podawał do wchodzących pod kosz niskich zawodników. Po trzeciej kwarcie ekipa z Europy prowadziła więc już różnicą dwudziestu pięciu punktów (72:47) i było jasne, że nie odda zwycięstwa. Najskuteczniejszym koszykarzem spotkania został wspomniany gracz Memphis Grizzlies, autor 25 punktów i ośmiu zbiórek w ciągu 24 minut. Hiszpania nadal liczy się w grze o awans do kolejnej rundy.
57:91
(22:21, 10:22, 15:29, 10:19)
Liban: Vroman 22, El Khatib 10 (1x3), Fahed 7 (1x3), Rustom 7 (1x3), Mahmoud 5 (1x3), Fakhreddine 3 (1x3), Kanaan 3 (1x3), Abdelnour 0, Freije 0, Stephan 0, Reda 0
Hiszpania: Gasol 25, Vazquez 15, Mumbru 9 (1x3), Reyes 8, Fernandez 7 (1x3), Garbajosa 7 (1x3), Claver 6 (1x3), Llull 6 (1x3), Navarro 5 (1x3), San Emeterio 3 (1x3), Lopez 0, Rubio 0
Litwa bez porażki
Najpierw reprezentacja Francji prowadziła z Litwą 11-0, następnie było 24-11 oraz 29-14 i wydawało się, że podopieczni Vincenta Colleta nie zrobią tego samego błędu, który dzień wcześniej uczynili Hiszpanie, czyli pomimo wysokiego prowadzenia, nie pozwolą rywalom rozwinąć skrzydeł.
Litwini na początku spotkania prezentowali się słabo pod względem fizycznym. Widać było po nich zmęczenie i wysiłek, który włożyli by odrobić we wtorek osiemnaście oczek straty. W pewnym momencie jednak zdecydowanie przyspieszyli grę w defensywie, lepiej przekazywali sobie rywali i komunikowali się między sobą, pozwalając Francji zdobyć tylko sześć oczek w drugiej kwarcie! A że sami rzucili 13, na przerwę schodzili tracąc do rywala niewiele (24:30).
Niezły moment zanotował wówczas Linas Kleiza, który zresztą kontynuował dobrą passę po zmianie stron. Gwiazdor Toronto Raptors szybko zdobył 10 oczek i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 44:35. Po chwili zaś ważne punkty dodał Martynas Pocius, trójkę przymierzył najskuteczniejszy tego dnia Jonas Maciulis (19 oczek) i Litwini wygrywali już 52:41. Trzecią kwartę zwyciężyli zatem różnicą aż siedemnastu punktów, 28:11!
I tak jak na początku spotkania koszykarze Kęstutisa Kemzury wydawali się być zupełnie bezradni, tak w trzeciej odsłonie Francuzi tylko przyglądali się, jak ich przeciwnicy raz po raz dostają się w pobliże kosza, bądź punktują z daleka. Pojedynczymi akcjami swoją drużynę próbował do ataku zerwać Nicolas Batum, ale osamotniony w ofensywie, niewiele mógł zrobić. Gdy zaś trójką popisał się rezerwowy Renaldas Seibutis (60:43), stało się jasne komu przypadnie zwycięstwo. Straty starał się jeszcze zmniejszyć Mickeal Gelabale, ale na jego zagrania natychmiast odpowiadał Maciulis lub Mantas Kalnietis i ostatecznie "Trójkolorowi" przegrali 55:69. Po czterech meczach Litwa jest jedynym niepokonanym zespołem grupy D i drugim, obok USA, w całym turnieju.
69:55
(11:24, 13:6, 28:11, 17:14)
Litwa: Maciulis 19 (1x3), Kleiza 15, Kalnietis 9 (1x3), Pocius 8 (2x3), Seibutis 6 (2x3), Klimavicius 5, Delininkaitis 3 (1x3), Jankunas 2, Javtokas 2, Gecevicius 0
Francja: Batum 13 (2x3), Gelabale 10 (2x3), de Colo 10 (1x3), Diaw 9 (1x3), Traore 6, Albicy 3 (1x3), Koffi 2, Mahinmi 2, Bokolo 1, Causier 0, Jackson 0
Tabela
Msc | Drużyna | M | PKT | Z | P | Bilans |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | Litwa | 4 | 8 | 4 | 0 | 307:275 |
2 | Francja | 4 | 7 | 3 | 1 | 281:257 |
3 | Hiszpania | 4 | 6 | 2 | 2 | 331:289 |
4 | Nowa Zelandia | 4 | 6 | 2 | 2 | 342:330 |
5 | Liban | 4 | 5 | 1 | 3 | 273:356 |
6 | Kanada | 4 | 4 | 0 | 4 | 263:290 |
Harmonogram gier 5 dnia grupy D (02.09):
Hiszpania - Kanada (godz. 15.00)
Liban - Litwa (godz. 17.30)
Nowa Zelandia - Francja (godz. 20.00)