Mateusz Stępień: Po wielu latach spędzonych na parkietach ekstraklasy, w nowym sezonie będzie grał pan na tych pierwszoligowych. Jest to dla pana duża zmiana?
Wojciech Żurawski: Czy tak będzie, czas pokaże. W TBL, czyli na tym najwyższym poziomie, w ostatnim czasie były niemałe zawirowania: w lidze grać będzie 12. drużyn, dwie w ogóle się nie zgłosiły, wcześniej mówiło się o zamkniętych rozgrywkach, czy też o tym, że zespół Asseco Prokomu nie brałby udziału w pierwszym etapie sezonu. Wszystko to się zmieniało i przez to podjąłem decyzję, że najlepiej dla mnie będzie grać w drużynie, nawet w pierwszej lidze, która ma ambicje i cel do osiągnięcia.
A może jest tak, że powoli przymierza się pan do kończenia kariery?
- Mam 34 lata i ten moment kiedyś nastąpi. Ale póki co, patrząc na dziś, jestem zdrowy, silny, czuję, że mogę jeszcze pograć.
Jaki ma być ten cel? Władze klubu konkretnie o nim nie mówią.
- Każdy zawodnik chce wygrywać, a jeśli jest możliwość walki o awans, to się o to walczy. Taka jest ambicja sportowca.
W ubiegły weekend zajęliście drugie miejsce na towarzyskim turnieju w Bydgoszczy. Dwa zwycięstwa i porażka, to dobry wynik?
- Nie licząc pierwszej kwarty inaugurującego tę imprezę naszego meczu (kwarta 10:33, całe spotkanie 65:91 - przyp.red), to można uznać go za niezły. Zwłaszcza, że byliśmy zespołem, który zna się dziesięć dni.
Dużo jeszcze brakuje, aby dojść do odpowiedniej formy?
- Niedawno rozpoczęliśmy przygotowania i wiadome jest, że potrzebujemy czasu i treningów. Mamy ciekawą kadrę, w której są zawodnicy znani już szerszej publiczności.
Co będzie siłą Sportino w nadchodzącym sezonie?
- Powinno to być doświadczenie. I zawodników, którzy mają za sobą po kilka lat gry w ekstraklasie, i trenera Krutikowa. W kadrze są też młodzi, zdolni, fajni gracze, którzy też potrafią grać. Zapewne także oni będą chcieli wypromować się, wykorzystać tę szansę występów w pierwszej lidze.
Jak współpracuje się panu z trenerem Aleksandrem Krutikowem?
- Co tu dużo będę mówi: bardzo dobrze.
Pełniący obowiązki prezesa klubu, Waldemar Buszkiewicz powiedział, że jednym z magnesów, który przyciągnął tego lata dobrych zawodników do drużyny, był Łukasz Żytko. Pan też z nim rozmawiał przed swoją decyzją o przenosinach do Inowrocławia?
- Jakiś czas już znamy się z Łukaszem i fakt, można go nazwać takim magnesem. Rozmawiałem z nim, ale nie tylko on mnie tu przyciągnął. Nie to jest jednak teraz najważniejsze.