Na razie jesteśmy na etapie budowania składu - rozmowa z Bogdanem Pamuła, trenerem Siarki Tarnobrzeg

Podkarpacie nie jest bogatym regionem. Mimo to w sezonie 2010/2011 w ekstraklasie koszykarzy znów będzie zespół z tej części Polski. Dla Stali Stalowa Wola i Znicza Jarosław miniony nie był do końca udany. W Tarnobrzegu mają nadzieję, że nie powielą błędów poprzedników, którzy musieli wycofać się z ligi ze względu na zaległości finansowe. - Prezes Pyszniak wie z kim i jak rozmawiać - mówił w rozmowie z portalem SportoeFakty.pl trener Siarki Bogdan Pamuła.

Kamil Górniak: Dlaczego doszło do zmian w Siarce? Co zadecydowało o odesłaniu do domu Pawła Stróżyńskiego i Friedericka Russela?

Bogdan Pamuła: Nie spełnili oczekiwań, które były przed nimi stawiane. Dlatego też takie zmiany zaszły w Siarce.

A co się dzieje z Tomaszem Pisarczykiem? Bo on chyba także nie jest brany pod uwagę na sezon w ekstraklasie.

- To jest ta sama sytuacja. Są pewne uwarunkowania, które trzeba spełnić, aby grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czasami dla takich nowicjuszy w ekstraklasie jest bardzo trudno. Na razie nie ma jeszcze decyzji co do tego gracza. Ruchy transferowe są jakie są i trzeba to uszanować. Na razie jesteśmy na etapie budowania składu. Cały czas pojawia się ktoś nowy. Zobaczymy jak to się wszystko zakończy.

Czy Dominik Waters i Kenet Cooper będą zawodnikami Siarki czy na razie są na testach?

- Wysoki Cooper będzie na razie testowany. Waters po pierwszych zajęciach pokazuje, że będzie to zupełnie inny gracz niż Russel. Mam nadzieję i myślę, że zostanie. Taka duża rotacja nie jest korzystna dla drużyny. W poprzednim sezonie miałem taką sytuację w Stali Stalowa Wola. Ciągle ktoś przyjeżdżał i wyjeżdżał a czas cały czasu uciekał. Dobrze, żebyśmy już stworzyli to co chcemy i ustabilizowali skład. Z taką nadzieją podchodzimy do tego wszystkiego.

Czy trenujący od dłuższego czasu Amerykanie na pewno pozostaną w Siarce. Krążą plotki, że być może jeden z nich wróci do domu.

- Ja takich informacji nie mam. Jeden z nich nadciągnął sobie pachwinę i nie uczestniczył w ostatnich treningach. Czekają nas jeszcze gry kontrolne więc mamy jeszcze trochę czasu na budowę drużyny i zgranie się. Trochę szkoda, że Kevin Goffney wyskoczył nam z zajęć na ponad tydzień. Trochę czasu nam potrzeba, ale chcielibyśmy zakończyć etap budowania na tych graczach, których już mamy. Nie chcielibyśmy być zmuszeni do szukania nowych zawodników.

Czy będziecie jeszcze chcieli zakontraktować jakiegoś Polaka. Jak na razie nie ma ich w składzie za wielu.

- Oczywiście, że są braki. Najgorzej jest w klubach, gdzie są określone budżety i nie można robić wielu roszad. Liczymy się z tym, że mamy określone warunki, mimo że chcielibyśmy jeszcze kogoś dokoptować do tej drużyny. W tym momencie rynek polskich graczy jest mocno okrojony. Nie ma zbyt wielu dobrych koszykarzy, którzy mogli by stanowić o sile zespołu.

Macie jednego środkowego, Marka Miszczuka. Jest też wysoki Amerykanin, który teraz dojechał. Będzie jeszcze szukać trzeciego wysokiego zawodnika?

- Jeśli ten Amerykanin będzie mocnym graczem pod koszem to myślę, że nie. Mamy Louisa Truscotta, który jest takim silnym skrzydłowym z możliwością grania pod koszem. Mielibyśmy więc trzech gracz, którzy mogliby walczyć na tablicach. To chyba wystarczy. Jeśli ci zawodnicy, którzy są testowani potwierdzą swoje umiejętności, to mielibyśmy ten skład do rotacji z tymi naszymi polskimi koszykarzami.

Czy Marka Miszczuka polecał pan prezesowi Pyszniakowi?

- Nie. Marek Miszczuk wcześniej był brany pod uwagę przez Siarkę. Zanim ja trafiłem do tego klubu były już prowadzone z nim rozmowy. Czas pokazał i wyszły takie sytuacje na naszym polskim rynku, że doszliśmy z nim do porozumienia. Marek na pewno pomoże nam w tym sezonie.

Nie boi się pan początku ligi? Ze Stalą także długo budowaliście skład i początek nie był najlepszy w waszym wykonaniu.

- Jest takie zagrożenie. Dlatego chcielibyśmy, aby ci zawodnicy, którzy już do nas dołączyli zostali i żebyśmy zakończyli etap poszukiwań. Moglibyśmy się skupić na zgrywaniu i opanowywaniu jakiejś strategii a nie na testowaniu nowych koszykarzy. Każda rotacja jest niekorzystna dla zespołu. Mam doświadczenie z poprzedniego sezonu ze Stalówką. Chcielibyśmy żebyśmy utrzymali ten skład. Na pewno liga będzie dla nas bardzo trudna. Nie da się ukryć, że potentatem nie jesteśmy. Zrobimy jednak wszystko, żeby dobrze wypaść i pokazać się jako zespół. Myślę, że nie ma znaczenie od jakiego rywala zaczniemy zmagania w ekstraklasie. Do każdego meczu trzeba być przygotowanym. Liga jest wymagająca i na pewno nie będzie łatwo.

Czy udzielał pan jakiś porad prezesowi Pyszniakowi na temat funkcjonowania basketu. W Stalowej Woli nie udało się uchronić koszykówki od upadku. W Tarnobrzegu chyba takich błędów już nie popełnią.

- Żadnych rad nie udzielałem, gdyż nikt nie oczekiwał ich ode mnie. Ja też nie mam zamiaru być mądrzejszym niż jestem. Prezes Pyszniak a zarazem trener ma już parę lat doświadczenia w organizowaniu koszykówki w Tarnobrzegu. Wie z kim i jak rozmawiać. Pewne kontakty ma już wypracowane. Wiele rzeczy od niego można się nauczyć. Mowa tu w szczególności o relacjach między nim a ludźmi, którzy mogą wspierać basket. Wydaje mi się, że będę mógł skorzystać dzięki temu jeśli chodzi o sprawy organizacyjne. Generalnie nasza praca polega na współpracy, na wymianie wzajemnych doświadczeń szkoleniowych czy właśnie organizacyjnych. Rozmawiamy i na bieżąco podejmujemy decyzje. Myślę, że będą z tego korzyści.

W sparingach z Polonią sprawdzaliście przydatność nowych zawodników, ale i różne założenia taktyczne.

- Szkoda robić sobie treningów czy sparingów pod kontem sprawdzania. My cały czas wszystko robimy pod kątem ligi. Z każdym treningiem coś nowego jest dokładane. Chcemy w tych sparingach budować grę zespołu. Na bazie tej budowy będzie dorzucać nowych zawodników, albo szukać dla nich optymalnych warunków, aby jak najlepiej wykorzystać ich możliwości. Przy okazji staramy się dostosować swoją filozofię do całego zespołu, a także ich możliwości wkomponować do naszych myśli szkoleniowych.

Komentarze (0)