Gdynianki były zdecydowanym faworytem tego pojedynku, a nawet optymistycznie patrzący kibice Widzewa liczyli co najwyżej na ciekawy mecz i nawiązanie walki z utytułowanym rywalem, a nie na zwycięstwo. Początek spotkania potwierdzał te przypuszczenia. Gospodynie walczyły, starały się jak najlepiej pokazać na tle Lotosu, ale rywalki sprawiały wrażenie zdecydowanie lepszej drużyny i choć ich przewaga była zaledwie kilkupunktowa, to wydawało się, że jej powiększenie jest tylko kwestią czasu.
Tak rzeczywiście stało się w drugiej odsłonie. Po punktach Darii Mieloszyńskiej, Lotos prowadził już 36:24 i kontrolował przebieg rywalizacji. Wtedy o swoją drugą przerwę na żądanie poprosił Miodrag Gajić, a po niej, jego podopieczne poukładały zwłaszcza grę obronną i przed przerwą straciły już tylko 2 punkty, zdobywając w tym czasie aż 11.
Po zmianie stron oglądaliśmy na parkiecie niezwykle ciekawe widowisko, a prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie. W drużynie Widzewa ciężar gry na swoje barki wzięły najbardziej doświadczone zawodniczki - Olga Żytomirska, Katarzyna Kenig i Anna Tondel, zaś w przeciwnym zespole w rolach głównych występowały Milka Bjelica i Olivia Tomiałowicz.
Ostatnie minuty należały do gospodyń, które zadały wtedy decydujące uderzenie. Łodzianki "odjechały" z wynikiem na 10 punktów i gdyniankom zabrakło już czasu, aby straty odrobić, a co za tym idzie, ogromna sensacja stała się faktem.
Radość ze zwycięstwa nad mistrzem Polski przysłania Widzewiankom jedynie groźnie wyglądająca kontuzja Lucyny Kotonowicz. Badania, na które udała się po meczu, dadzą jednak dopiero odpowiedź, jak poważny jest jej uraz.
Widzew Łódź - Lotos Gdynia 73:65 (15:20, 20:18, 14:11, 24:16)
Widzew: Żytomirska 18, Tondel 13, Kenig 12, Chomicka 11, Pawlak 11, Szymczak-Górzyńska 6, Kotonowicz 2, Trojanowska 0.
Lotos: Bjelica 17, Mieloszyńska 17, Tomiałowicz 12, Babkina 9, Kaczmarska 4, Jujka 2, Ziętara 2, Sosnowska 2, Musović 0, Misiuk 0.
Sędziowali: Lenczowski i Mordal.