Łodzianki, prowadzone po raz pierwszy przez Piotra Neydera, od początku spotkania grały zupełnie inaczej niż w dotychczasowych pojedynkach. Było widać u nich zdecydowanie większe zaangażowanie i wolę zwycięstwa. Nowy szkoleniowiec to nie była jedyna zmiana przed meczem z Energą Toruń. W niedzielę na parkiecie "zadebiutowała" jako Polka Leona Jankowska. Doświadczona koszykarka w ostatnich dniach odebrała polski paszport, co znacznie zwiększyło możliwość rotacji w bardzo skromnym składzie ŁKS-u.
Dość nieoczekiwanie, gospodynie od początku spotkania przejęły inicjatywę, a prym na parkiecie wiodły Jankowska i Magdalena Losi, które to w przekroju całego meczu były zdecydowanie najlepszymi zawodniczkami w ŁKS-ie. Łodzianki wypracowały sobie kilkupunktową przewagę, jednak z czasem do głosu doszły wysokie i dużo mocniejsze fizycznie torunianki, z Jeleną Maksimović na czele, która niczym czołg taranowała łódzkie środkowe.
Końcówka drugiej odsłony i początek trzeciej należały zdecydowanie do koszykarek Energii, które od stanu 36:30, najpierw doprowadziły do wyniku 36:38, którym zakończyła się pierwsza połowa, a następnie 38:45 po 4,5 minutach kolejnej kwarty. Ten okres gry był jednak najsłabszy w wykonaniu obu drużyn w całym meczu. Na parkiecie oglądaliśmy przede wszystkim chaos i ogromną liczbę nietrafionych rzutów, nawet spod samej "dziury". Łodzianki jednak jeszcze raz postanowiły zaatakować, zniwelowały straty i po rzucie równo z końcową syreną Aleny Novikavej, przegrywały tylko 3 "oczkami".
Wiele można zarzucić obu drużynom w kontekście tego pojedynku, ale na pewno nie to, że brakowało w hali emocji. W czwartej kwarcie ŁKS zdołał najpierw doprowadzić do remisu, a potem wyjść na prowadzenie i o wszystkim miała zadecydować końcówka. W najważniejszych fragmentach spotkania pojawiły się także problemy z faulami, zwłaszcza w łódzkiej ekipie. W grającym siedmioma koszykarkami ŁKS-ie, aż cztery podstawowe zawodniczki grały z czterema przewinieniami, a na ostatnie minuty osłabiła swój zespół Losi. W zespole toruńskim, po popełnieniu pięciu fauli, boisko opuściła Maksimović.
W najważniejszych akcjach więcej zimnej krwi wykazały bardziej doświadczone koszykarki Energii. Przy remisie 61:61 nie trafiły najpierw Roksana Schmidt, a następnie Novikava, zaś swoje szanse wykorzystały Veronika Bortelova i Alicia Gladden i to torunianki cieszyły się po końcowej syrenie ze zwycięstwa 68:63.
Dla podopiecznych Elmedina Omanicia, które przyjechały do Łodzi zaledwie 3 dni po długiej wyprawie do Portugalii na mecz rozgrywek Euro Cup, najważniejsze jest zwycięstwo i 2 punkty w ligowej tabeli. Łodzianki natomiast, mimo porażki, także mogą być choć trochę zadowolone i z umiarkowanym optymizmem patrzeć w przyszłość, bowiem jeśli zmiany, które wprowadziło do klubu przyjście Neydera, nie będą tylko jednorazowym "wybrykiem", ŁKS w końcu powinien zacząć wygrywać.
- Chciałem swoim koszykarkom pogratulować ostatnich 90 sekund. Całe spotkanie zagraliśmy dość słabo, ale cieszę się, że w końcówce dziewczyny się spięły i dowiozły zwycięstwo do końca - komentował na gorąco Omanić.
- Niestety rozpoczynam pracę w ŁKS-ie od porażki, jednak również mam pewne powody do zadowolenia. Dziewczyny zrozumiały chyba w końcu, że można walczyć w tej lidze z każdym i to powinno zaowocować w następnych meczach - mówił natomiast Neyder.
ŁKS Siemens AGD - Energa Toruń 63:68 (18:16, 18:22, 12:13, 15:17)
ŁKS Siemens AGD: Jankowska 28, Losi 18, Pasheva 5, Sobczyk 4, Oha 4, Schmidt 2, Novikava 2.
Energa: Krawiec 18, Tłumak 10, Gladden 10, Maksimović 9, Gulak-Lipka 6, Bortelova 6, Murphy 4, Gajda 3, Mazić 2, Małaszewska 0.
Sędziowali: Putyra i Ottenburger.