Wisła Can Pack Kraków jako jedyna

Koszykarki Białej Gwiazdy to jedyna polska drużyna, która zdołała wygrać mecz w Eurolidze. W środowy wieczór podopieczne Jose Ignacio Hernandeza pokonały we własnej hali węgierski Pecs 2010. Sztuka ta nie udała się niestety innym polskim drużynom, czyli KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski i Lotosowi Gdynia. Mało jednak brakowało, a i krakowskim zawodniczkom by się nie udało.

Wisła Can Pack Kraków zaczęła spotkanie z Pecs 2010 znakomicie, ale kilkanaście punktów przewagi roztrwoniła w ciągu kilku minut drugiej kwarty. - Mieliśmy dobry początek meczu. Zagraliśmy bardzo dobrze w defensywie, a w ofensywie skutecznie wykorzystywaliśmy podkoszowe zawodniczki - ocenia mecz Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec Wisły Can Pack Kraków.

Jose Ignacio Hernandez, szkoleniowiec Wisły Can Pack

W pierwszej połowie trener krakowianek jedynie z pierwszych minut mógł być zadowolony. Potem do głosu doszły rywalki, które na przerwę schodziły prowadząc 42:37. To nie napawało optymizmem. - Niestety stało się to samo, co w meczu we Francji, gdzie straciliśmy kontrolę, gdyż rozegraliśmy fatalnych pięć minut. To wszystko bardzo skomplikowało wydarzenia na parkiecie - komentuje Hiszpan. Problemem były również szybkie przewinienia Andji Jelavic, co przy absencji Gunty Basko ograniczało pole manewru na obwodzie. - Szybkie dwa przewinienia Jelavic również nam nie pomogły. W obwodzie pozostały jedynie Pawlak, Phillips i Krężel, które dzisiaj były mocno wykorzystywane. Problemy z przewinieniami mocno ograniczyły nam rotację - dodaje Hernandez.

Po przerwie koszykarki z Krakowa wyszły na parkiet zupełnie odmienione. W szatni musiało paść kilka cierpkich słów, bo styl gry z końcówki pierwszej połowy nie gwarantował sukcesu w meczu. Kluczem do odrobienia strat i objęcia prowadzenia okazała się znakomita defensywa. - W drugiej połowie powróciła nasza dobra gra w obronie. W pierwszej części meczu straciliśmy ponad 40 punktów. W drugiej udało się zatrzymać Pecs na 13 punktach w kwarcie, a to uważam za bardzo dobry wynik - mówi trener Białej Gwiazdy.

Końcówka meczu była niezwykle dramatyczna, a o zwycięstwo wszyscy w Krakowie musieli drżeć do końcowej syreny. Rywalki przy stanie 70:68 na korzyść Wisły Can Pack miały piłkę, ale podały ją do rąk krakowianek, a to oznaczało pierwszy triumf w tegorocznej Eurolidze nie tylko Białej Gwiazdy, ale i polskiej drużyny. - Jest prawdą, że niektóre zawodniczki grały nerwowo. Spoczywała bowiem na nich presja. To z pewnością nie ułatwiało zadania - skomentował ostatnią minutę meczu Hernandez, który ma kolejny problem. - Erin Phillips miała jakiś problem z kolanem, dlatego w końcówce była mniej wykorzystywana.

Komentarze (0)