26-letni koszykarz w samych superlatywach wypowiada się na temat atmosfery panującej w zielonogórskiej drużynie. - Grałem już w kilku klubach w ekstraklasie i w pierwszej lidze. Zastal jest jednak pierwszym klubem w mojej karierze, w którym spotkałem się z tak dobrą atmosferą w zespole. Przychodzenie na treningi, praca na nich, czy gra w meczach są da mnie przyjemnością. Nie spotkałem się jeszcze z taką atmosferą. Myślę jednak, że to widać chociażby na ławce rezerwowych: jak cieszymy się z każdego punktu zdobytego przez naszych zawodników. Dobra atmosfera na pewno nam pomaga. Gramy dobrze w obronie, harujemy jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i przynosi to efekty - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Maciej Raczyński.
Wychowanek Anwilu Włocławek podczas ostatniego meczu z Energa Czarnymi Słupsk nabawił się kontuzji. Wstępne diagnozy mówiły o złamaniu kości łódeczkowatej, ale ostatecznie mierzący 191 cm wzrostu gracz wystąpił w pojedynku ze swoim macierzystym zespołem i mocno przyczynił się do zwycięstwa Zastalu. - Ból ręki jest już minimalny i praktycznie w ogóle nie przeszkadza mi w grze. Od środy normalnie trenowałem z zespołem. Prędzej robiłem to indywidualnie i wszystko było w porządku. Jest tam co prawda jakieś pęknięcie, ale dość specyficzne. Opuchlizna już zeszła i nie przeszkadza mi to - stwierdził.
W poczynaniach Raczyńskiego nie widać było odpuszczania. Zawodnik zagrał na sto procent. - Nawet na treningach dawał z siebie wszystko. Być może, gdyby widać było asekurację z jego strony ze względu na uraz, decyzja co do jego występu w tym meczu byłaby inna - zaznaczył szkoleniowiec Zastalu, Tomasz Herkt.
Maciej Raczyński w sobotnim spotkaniu z Anwilem Włocławek na parkiecie spędził 16 minut i 20 sekund.