Na początku sezonu Anwil Włocławek był tworem-larwą, której oglądanie przyprawiało tylko o negatywne skojarzenia. Drużyna grała bez wyrazistości, bez żadnego stylu i tak, jakby piłka była tylko niepotrzebnym, zbędnym i powodującym same problemy dodatkiem. Po kilku meczach włocławianie w dalszym ciągu są dalecy od ideału, choć wyglądają już zgoła lepiej, niż na początku rozgrywek. Drużyna przypomina poczwarkę i pomimo wszystkich przeciwności, próbuje przeistoczyć się w pięknego i kolorowego motyla, którego każdy chce podziwiać.
Żeby tego dokonać, podopieczni Igora Griszczuka potrzebują jednak spektakularnych zwycięstw. Nikogo bowiem nie przekonały dotychczasowe wygrane nad słabiutką Siarką Tarnobrzeg, chimeryczną Kotwicą Kołobrzeg czy AZS Koszalin jeszcze wtedy, gdy zespół ten był w rozsypce. Dlatego włocławska drużyna tak bardzo starała się pokonać w zeszłym tygodniu Albę Berlin w pierwszym meczu Pucharu Europy i choć ostatecznie to bardziej doświadczony rywal okazał się lepszy, trener Anwilu przyznawał po czterdziestu minutach walki, że to był najlepszy mecz jego zawodników w tym sezonie.
Stąd też powodów do optymizmu na Kujawach jest więcej niż jeszcze kilka tygodni temu. Problem w tym, że skala umiejętności przeciwników jest wprost proporcjonalna do ilości rozegranych spotkań, choć przecież powiedzieć, że w europejskich pucharach nie ma słabych drużyn to banał. Wszak Pepsi Caserta to ubiegłoroczny półfinalista LEGA Uno, któremu naprawdę niewiele zabrakło do awansu do finału ligi. I choć w tym sezonie koszykarze Stefano Sacripantiego spisują się zdecydowanie poniżej oczekiwań - w miniony weekend wygrali po raz pierwszy w ekstraklasie, przegrywając wcześniej pięć meczów - nadal są bardzo groźnym zespołem.
Przekonała się o tym choćby drużyna Krasnie Krylia, czyli faworyt grupy H Pucharu Europy. Naszpikowana gwiazdami rosyjska drużyna podejmowała Casertę w ubiegły wtorek i po czterech kwartach musiała uznać wyższość rywala. Kapitalne spotkanie rozegrał wówczas Fabio di Bella, który zdobył aż 25 punktów. Włoch to lider zespołu i zarazem przedłużenie myśli szkoleniowej trenera na parkiecie. To od niego zaczynają się wszystkie ofensywne poczynania ekipy, choć on sam częściej spełnia rolę egzekutora niż kreatora. Niemniej ważnymi graczami dla Pepsi są również 31-letni skrzydłowy Jumaine Jones oraz o pięć lat młodszy od niego środkowy Eric Williams. Podstawową piątkę uzupełniają Timothy Bowers i Ebi Ere. Obaj są bardzo doświadczeni i skupiają się na grze zespołowej, niż na własnych statystykach.
A gdzie w tym zestawieniu miejsce dla Łukasza Koszarka? Polski rozgrywający, dla którego wtorkowe starcie będzie miało wyjątkowy smaczek, gdyż dwa lata temu przeniósł się do Pepsi właśnie z Anwilu Włocławek, miał trudne początki w nowym otoczeniu, ale z biegiem czasu wywalczył sobie bardzo solidną pozycję w ekipie. Teraz jest kluczowym rezerwowym, który często spędza na parkiecie najwięcej minut ze wszystkich koszykarzy wchodzących z ławki. Tak też było w sobotę, gdy w meczu przeciwko Enel Brindisi, Koszarek spędził w grze 24 minuty i w tym czasie praktycznie sam w pojedynkę poprowadził swój zespół do pierwszego zwycięstwa w lidze. Polak rzucił 18 punktów na stuprocentowej skuteczności z gry (2/2 za dwa, 3/3 za trzy, 5/5 za jeden), miał cztery przechwyty i wymusił sześć fauli nie popełniając przy tym żadnej straty!
Jakim wynikiem zakończy się to spotkanie? Dużo będzie zależeć od tego, jak po stronie gości zaprezentują się rozgrywający - Chris Thomas i D.J. Thompson. Wydaje się, że obaj Amerykanie nie grają jeszcze nawet w połowie tego, na co pozwalają ich umiejętności i niestety cierpi na tym zespół. Obaj potrafią rozegrać bardzo skutecznie akcję w ataku, by po chwili popełnić bezsensowną stratę, która zamazuje pozytywne zagrania. Tak było np. w meczu z Albą - co z tego, że na początku spotkania Thomas notował asystę za asystą i w całym spotkaniu zaliczył dorobek 14 oczek i sześciu kluczowych podań, skoro w samej końcówce trzykrotnie popełnił proste błędy, które uniemożliwiły Anwilowi skuteczne zwieńczenie pościgu (w 38. minucie piętnastopunktowa przewaga Niemców zmalała do tylko sześciu oczek). Dlatego jeśli amerykański duet ograniczy straty i zagra tak, jak wszyscy tego oczekują, włocławianie są w stanie pokusić się o sprawienie niespodzianki.
Mecz odbędzie się we wtorek, 23 listopada, o godzinie 20.30.