Krzysztof Koziński: W każdym elemencie zagraliśmy dobrze

Politechnika (w końcu) przegrała. Prawdziwy pogrom miał miejsce w Dąbrowie Górniczej, gdzie MKS wygrał 83:69. - Nam po prostu w tym spotkaniu wszystko fajnie wychodziło - stwierdził w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Koziński, który pod koniec czwartej kwarty zdobył dwa punkty na wagę złota.

O ile początek pierwszej odsłony meczu był wyrównany, o tyle od stanu 12:12 gospodarze zaczęli dominować na parkiecie. W szeregi warszawian wkradły się proste błędy, które ułatwiały gospodarzom budowanie przewagi. - Nie można powiedzieć, że pękli. Mimo że są młodzi, to w minionym roku większość tych chłopaków występowała w ekstraklasie i na pewno się tam ograła - zauważył Krzysztof Koziński. - Nie można powiedzieć, że oni pękli. Nam po prostu w tym spotkaniu wszystko fajnie wychodziło - podkreślił.

Krzysztof Koziński jest jednym z głównych autorów zwycięstwa nad dotychczas niepokonanymi Inżynierami. W czwartej kwarcie gospodarze bowiem zaczęli grać słabiej, co wykorzystali przyjezdni i zniwelowali straty. Gdyby nie dwójka w wykonaniu tego zawodnika kto wie jak potoczyłoby się to spotkanie. - Czasami się tak zdarza po prostu. Bardzo długo nic nie chciało wpaść i w końcu jakiś rzut wpadł, pociągnęło to drużynę. Mógł to być każdy z nas, ale akurat mnie się udało. Cieszę się z tego, ale bardziej liczy się dla mnie zwycięstwo - skromnie stwierdził.

Spotkanie z Politechniką w wyjściowej piątce rozpoczął młody Marcin Piechowicz. - Byliśmy ciekawi jak zaprezentuje się na tle srebrnego medalisty z Hamburgu, Mateusza Ponitki, bo są rówieśnikami. Natomiast Marcin nie miał nigdy okazji otrzeć się o kadrę tego rocznika, a szkoda - uzasadnił swoją decyzję trener Wojciech Wieczorek. Jednak 17-letni Piechowicz nie odstawał od swoich kolegów z zespołu. - Marcin zagrał w tym meczu bardzo dobrze. Jest młody i ma duży potencjał, ale brakuje mu ogrania. Po prostu musi grać ze starszymi, bo w meczach swojej kategorii wiekowej jest nie do powstrzymania. Myślę, że im częściej będzie dostawał szanse od trenerów, to pokaże że zasługuje na nie i zacznie dorównywać bratu (bratem Marcina jest Marek Piechowicz, jeden z liderów MKS-u - przyp. red.) - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Koziński.

Dzięki wygranej 83:69 dąbrowianie stali się pierwszymi pogromcami stołecznej ekipy i tym samym przerwali ich złotą serię dziesięciu zwycięstw. - Od początku było wiadomo, że będzie to trudne spotkanie. Chcieliśmy zmazać plamę po porażce w Wałbrzychu (MKS przegrał po dogrywce - przyp. red.), więc od samego początku staraliśmy się narzucić swój styl gry, walczyliśmy o każdą piłkę na każdym metrze boiska. I udało się - Krzysztof Koziński nie krył zadowolenia z końcowego wyniku.

Komentarze (0)