NBA: Pacers zdobyli STAPLES Center!

Zdjęcie okładkowe artykułu: Logo drużyny Indiana Pacers
Logo drużyny Indiana Pacers
zdjęcie autora artykułu

Indiana nie potrafiła wygrać w Los Angeles z Lakers od 14 lutego 1999 roku. Seria została przerwana, a spora w tym zasługa Roy'a Hibberta. Festiwal strzelecki zgotowali kibicom w Denver koszykarze Nuggets i Phoenix Suns

- Wygraliśmy z bardzo dobrym zespołem, który cały czas atakował. Zrobiliśmy jednak wszystko co należy, aby odnieść zwycięstwo - oznajmił po pokonaniu Grzmotu, trener Rick Adelman. W jego zespole bardzo dobrze spisali się Kevin Martin i Shane Battier. Pierwszy zdobył 23 punkty, drugi dołożył ich 18 oraz uprzykrzał życie Kevinowi Durantowi.

Na rozstrzygnięcie losów pojedynku w Toyota Center trzeba było czekać do ostatniej akcji. Mogło się bez tego obejść, gdyby miejscowi nie roztrwonili czternastopunktowej przewagi. Wygraną swojemu zespołowi próbował dać Durant, ale lider Oklahoma City grający słabsze zawody (18pkt) spudłował. - Wydawało mi się, że trafię. To niezwykle frustrujące, iż piłka nie wpadła do kosza. Nie zaliczę tego meczu do udanych - powiedział koszykarz Thunder.

Houston Rockets - Oklahoma City Thunder 99:98 (33:25, 17:17, 27:29, 22:27)

(Martin 23, Battier 18 (6zb), Lowry 14 (8as, 6zb) - Westbrook 23 (10as), Durant 18, Ibaka 16 (8zb))

- To było wyjątkowe widowisko. Wydaje mi się, że mogło podobać się każdemu poza trenerami od obrony - stwierdził trener Nuggets, George Karl. Oprócz największej w sezonie liczby punktów było sporo emocji.

Najpierw dominowali gospodarze grający praktycznie bez Carmelo Anthony'ego, który z powodu choroby musiał opuścić parkiet po niespełna trzech minutach. Jego obowiązki na parkiecie przejęli J.R. Smith (30pkt) i Chauncey Billups (25pkt). Liderowanie zespołem szło im bardzo dobrze, ponieważ Nuggets prowadzili nawet różnicą dziewiętnastu oczek. W czwartej kwarcie zdarzył się im przestój, który o mały włos nie kosztował Bryłki zwycięstwa.

Słońca w samej końcówce doszły gospodarzy na zaledwie 131:132. Po wolnych Billupsa, z dystansu chciał odpowiedzieć Steve Nash, ale rozgrywający klubu z Arizony spudłował. Denver rzutami osobistymi przypieczętowali swój sukces.

- Pozwoliliśmy przeciwnikowi na zbyt wiele. Walczyliśmy, nie poddawaliśmy się, ale czasu było za mało - powiedział Jason Richardson, który zdobył najwięcej punktów (39) dla swojej drużyny.

Denver Nuggets - Phoenix Suns 138:133 (31:18, 37:39, 37:32, 33:44)

(Smith 30 (8zb), Billups 25 (8as), Afflalo 15, Fobes 15, Lawson 15 - Richardson 39 (10zb), Nash 17 (11as), Childress 15 (5zb))

Spotkanie rozpoczęło się po myśli miejscowych. Jeziorowcy wygrali pierwszą kwartę 26:23 i wydawało się, że kwestią czasu jest tylko powiększenie prowadzenia. Goście napisali jednak zupełnie inny scenariusz dla tego spotkania. Najważniejszym jego punktem było przejęcie kontroli nad rozwojem wydarzeń na parkiecie.

Przyjezdni w drugiej połowie odskoczyli na piętnaście punktów. Ci, którym wydawało się, że jest już po meczu byli w błędzie. Za niwelowanie strat wziął się między innymi Kobe Bryant (41pkt). Drużyna z Miasta Aniołów zaczęła zbliżać się do swoich rywali. Podopieczni Phila Jacksona po wolnych Pau Gasola przegrywali zaledwie 92:93. Hiszpan później popełnił w obronie kosztowny błąd. Nie upilnował bowiem najlepszego gracza Pacers Roy'a Hibberta. Środkowy gości jak się chwilę później okazało na 16,4 sekundy przed końcem zdobył punkty na wagę zwycięstwa. Lakers próbowali jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale Bryant dwukrotnie spudłował z dystansu.

Los Angeles Lakers - Indiana Pacers 92:95 (26:23, 19:28, 24:26, 18:23)

(Bryant 41 (5zb), Odom 15 (11zb), Gasol 13 (12zb) - Hibbert 24 (12zb, 6as), Granger 18, Collison 14)

Pozostałe mecze:

New Jersey Nets - Portland Trail Blazers 98:96 (23:26, 21:26, 29:26, 25:18)

(Harris 25 (8as), Morrow 16, Lopez 13 - Matthews 25, Roy 21, Aldridge 20 (5zb))

Czytaj również:

Thriller w Detroit

Hit Zachodu dla Ostróg

Źródło artykułu:
Komentarze (0)