Być może Anwil bardziej chciał - rozmowa z Vladimirem Ticą, zawodnikiem PBG Basket Poznań

PBG Basket Poznań w słabym stylu przegrał na własnym parkiecie z Anwilem Włocławek. O porażce poznaniaków zadecydowała fatalna gra w drugiej kwarcie spotkania. Dla drużyny trenera Bogicevicia była to trzecia porażka z rzędu.

Jarosław Galewski: Co stało się z pana zespołem w meczu z Anwilem Włocławek?

Vladimir Tica: To nie był dobry dzień dla naszego zespołu. Najgorsze, że to było bardzo ważne spotkanie. Oczekiwania związane z tym meczem były dużo większe. Bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa, ale niestety się nie udało. Szczególnie zawiedliśmy w drugiej połowie drugiej kwarty. Wtedy goście zaczęli trafiać za trzy punkty i w ten sposób zbudowali bardzo wysoką przewagę. Próbowaliśmy grać agresywną obronę w drugiej połowie meczu, ale nic szczególnego z tego nie wyszło. Przewaga Anwilu cały czas wynosiła w granicach 15 punktów. Mieliśmy duży problem z zagraniami pick kand roll, obroną, a także atakiem. Szwankowało wiele elementów i trzeba powiedzieć, że nie zasłużyliśmy na zwycięstwo.

Tak jak pan powiedział, to było dla was bardzo ważne spotkanie. Podobne znacznie miało ono dla gości z Włocławka. Jednak to oni wyglądali na bardziej zmobilizowanych...

- Można się z tym zgodzić. Przed tym spotkaniem Anwil nie był w najlepszej sytuacji, głównie z powodu porażek w Europie. Przegrywali również wcześniej w lidze i na pewno, podobnie jak dla nas, tak i dla nich było to szczególne spotkanie. Być może ma pan rację, że to jednak Anwil bardziej chciał zwyciężyć.

Gdzie należy szukać przyczyny tak słabej gry w drugiej kwarcie?

- Ta kwarta o wszystkim zadecydowała. Trudno to wszystko wytłumaczyć. Zaczęliśmy dobrze to spotkanie. Mecz był naprawdę bardzo zacięty. Przewagę Anwil zbudował w drugiej połowie drugiej kwarty. To rozstrzygnęło o losach całej rywalizacji. Nie wiem, co się z nami stało.

Nie radziliście sobie w ogóle z Hicksem i Jovanoviciem...

- To prawda. Nikola Jovanović to najważniejszy zawodnik w zespole Anwilu. Byliśmy jednak nieco zaskoczeni postawą Erica Hicksa. Nie spodziewaliśmy się po nim aż tak skutecznej gry. Bez wątpienia ta dwójka wyrządziła nam najwięcej krzywdy i to miało duży wpływ na przewagę gości.

Ostatnio graliście cztery spotkania z ligową czołówką. Trzy mecze przegraliście. Wnioski nie są chyba zbyt optymistyczne?

- Co gorsza te trzy mecze przegraliśmy jeden po drugim. Kolejne spotkanie gramy z Polonią Warszawa, która przecież pokonywała już silne zespoły w tej lidze. Nasz najbliższy rywal jest szczególnie groźny u siebie. Czeka nas ciężka przeprawa. Najpierw musimy jednak rozwiązać nasze problemy, zarówno te dotyczące gry w ataku, jak i w obronie. Musimy być znacznie lepsi i zacząć znowu wygrywać. Na początku sezonu potrafiliśmy to robić. Pokonaliśmy między innymi Prokom. Coś musi się zmienić. Jeżeli nasza gra nie będzie lepsza, to będziemy nadal przegrywać i powoli spadać w ligowej tabeli.

Spotkanie z Polonią będzie na pewno trudne, ale po ostatnich porażkach wydaje się, że nie macie wyjścia...

- Tak, musimy wygrać. Jesteśmy przecież drużyną, która teoretycznie ma większy potencjał od Polonii. Musimy ich pokonać. Tak samo było zresztą w przypadku meczu z Anwilem, który przecież też musieliśmy wygrać. Mamy tydzień na przygotowanie się do tego spotkania i wierzę, że zrobimy to na tyle dobrze, żeby przełamać w końcu złą passę.

Co musicie poprawić przed tym spotkaniem?

- Przede wszystkim poprawy wymaga nasza gra w obronie. W pierwszej połowie straciliśmy 53 punkty. To nie jest normalne dla naszego zespołu. Na ogół tracimy znacznie mniej punktów. Dziś w ogóle ten element nie zafunkcjonował i dlatego zanotowaliśmy porażkę.

Komentarze (0)