Marcin Frączak: Polonia dopiero w ostatnich sekundach zapewniła sobie zwycięstwo nad zespołem PBG Basket Poznań. Jak pan ocenia to spotkanie?
Łukasz Wichniarz: Na pewno dramatyczna była końcówka, która dla nas okazała się bardzo szczęśliwa. Polonia miała w tym meczu dwa oblicza. Pierwsze dwie kwarty były w naszym wykonaniu bardzo słabe. Goście robili z nami praktycznie to co chcieli. Na szczęście później, zwłaszcza w czwartej kwarcie, było znacznie lepiej. Wygraliśmy ją 21:9. Bardzo dobrze grał w niej nasz kapitan Harding Nana.
Przez trzy kwarty obrona Czarnych Koszul była wyjątkowo słaba, praktycznie nie istniała!
- Tego musimy się wystrzegać, takich błędów nie możemy popełniać, zwłaszcza na naszym parkiecie.
Goście mogą sobie pluć w brodę. Polonia w końcowych minutach nie trafiła kolejnych czterech rzutów osobistych. Jak można było jeszcze wygrać mecz?
- Rzuty osobiste były w tym spotkaniu naszym najsłabszym elementem. Darnell Hinson w szatni "chwalił" się, że nie trafił pięciu. Nana też narzekał na rzuty wolne, że nie wychodziły mu jak trzeba. Na szczęście wygraliśmy.
Wiele kłopotów Polonii sprawiał Vladimir Tica, z którym pan i koledzy nie mogliście sobie poradzić praktycznie przez cały mecz. Przy dość niskim wyniku Tica rzucił 16 punktów!
- Trudno nam się przeciwko niemu grało, ale nie tylko on dał się nam we znaki. Również Patrick Okafor był trudny do zatrzymania. Wydaje mi się, że przegraliśmy walkę pod koszem. W czwartej kwarcie ciężar gry w Polonii wziął jednak Nana, który jako "wysoki" zagrał wspaniale. Poradził sobie z ciężarem, z presją
Jaka była taktyka na mecz z PGB? Może pan zdradzić?
- To są w zasadzie niuanse. Przeciwko Millerowi mieliśmy grać na zasadzie "pick and roll". Cały czas blisko niego być, tak aby nie mógł rzucać za trzy punkty z wolnej pozycji. Trener zwracał nam też uwagę na "zastawianie deski", co akurat nie do końca nam wychodziło. Liczyliśmy też na więcej punktów z rzutów z dystansu. Tak to już jednak jest, że rzuty z dystansu albo "siedzą" zespołowi, albo drużyna się musi trochę pomęczyć. Z Zastalem seryjnie trafialiśmy, również za trzy punkty, z Basketem Poznań wszystko trudniej nam przychodziło.
Przed meczem zespół z Poznania był trochę wyżej w tabeli. Trudno jednak było się spodziewać, że groźna dla wszystkich u siebie Polonia, dopiero na kilkadziesiąt sekund przed końcem po raz pierwszy obejmie prowadzenie!
- W Warszawie każdemu gra się ciężko. Każda drużyna, która do nas przyjedzie musi się z tym liczyć. Z własnego doświadczenia to wiem, gdy jako zawodnik innych klubów przyjeżdżałem do stolicy. Polonia jest u siebie mocna, we własnej hali jesteśmy w stanie wygrać z każdym w lidze. Choć na pewno nie będzie to łatwe. Niebawem przecież przyjedzie do nas zespół Czarnych, a w drugiej rundzie Prokom oraz Anwil. Jesteśmy optymistami. Basket też ma odgrywać czołowe role w lidze, też chce być wysoko, a z nim wygraliśmy.
Wystarczyło tylko zespół z Poznania "odsunąć" dalej od kosza, a zaczynał się strasznie gubić. Dlaczego udało się to dopiero w czwartej kwarcie?
- To nie był nasz wielki mecz. Zagraliśmy najsłabsze spotkanie w rozgrywkach. No, może równie kiepsko było też w Koszalinie. Jednak zgodnie z potocznym powiedzeniem, zwycięzców się nie sądzi. Mecz wygraliśmy, dwa punkty zostały w Warszawie. Na pewno cieszy to, że pomimo słabej gry potrafiliśmy zwyciężyć. To pokazuje, że ta drużyna, która jest przecież młoda, ma charakter.
Jak panu się gra w obecnej hali Polonii? Jest ona trochę mała. Nie wolałby pan grać choćby w hali Torwar?
- Ciężko mi porównać, bo jakoś jeszcze nigdy nie miałem okazji zagrać na Torwarze. Może i nie jest za duża, ale ja lubię tą halę. Gdy jeszcze dojdzie większy doping kibiców, będzie super. Niedługo przyjedzie do nas lider, zespół Czarnych, więc o atmosferę jestem spokojny.
Polonia dość nieoczekiwanie odniosła trzecie kolejne zwycięstwo w lidze!
- Można mówić już o małej serii. Na nas nikt przed sezonem nie stawiał, nie liczył. Każdy praktycznie skazywał nas na walkę o utrzymanie. Zresztą dalej taki jest nasz cel, co podkreśla trener, ale wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Trener Wojciech Kamiński zbudował drużynę z charakterem, która potrafi walczyć, wygrywać, mimo że jest bardzo młoda.
Najbliżsi rywale Polonii, to Trefl oraz Czarni. Jak pan ocenia tych przeciwników?
- Z Treflem zagramy na wyjeździe. Atutem Trefla będzie na pewno ogromna hala. Trudno mi powiedzieć ile kibiców może przyjść na Polonię, ale Tref ma przecież liczną grupę oddanych fanów. Atmosfera będzie na pewno bardzo gorąca. Jeśli chodzi o Czarnych, to ten zespół jest rewelacją ligi. Gra naprawdę bardzo dobrą koszykówkę. Trudno będzie wygrać, jednak gramy u siebie, więc na pewno nie położymy się na parkiecie.