Zastal sezon rozpoczął znakomicie, od czterech zwycięstw z rzędu. I to z nie byle kim, bo na rozkładówce podopiecznych Tomasza Herkta znaleźli się ligowi potentaci. Pierwsza porażka przyszła dopiero w piątej kolejce, kiedy to zielonogórzanie minimalnie ulegli wciąż liderującym w tabeli Tauron Basket Ligi koszykarzom ze Słupska. Potem przyszło pewne zwycięstwo z Anwilem Włocławek we własnej hali i nietrudno było w Zielonej Górze znaleźć hurraoptymistów, którzy zapowiadali marsz Zastalu po medal. Znawcy koszykówki i sami zawodnicy studzili jednak co bardziej rozpalone głowy. Wiadomo było, że tak młodej drużynie prędzej czy później przydarzy się słabszy okres, czy też jak kto woli kryzys.
Przydarzył się prędzej, bo po znakomitym meczu z Anwilem zielonogórzanie ponieśli trzy z rzędu porażki w lidze: u siebie z PGE Turowem Zgorzelec i na wyjeździe w Warszawie i Koszalinie. Trzeba jednak przyznać, że czynnikiem, który w znaczącym stopniu wpłynął na niepowodzenia Zastalu, była choroba zdecydowanego lidera beniaminka ekstraklasy, Chrisa Burgessa. Center Zastalu zawsze zdobywał bardzo duże ilości punktów, a w meczu z Turowem zagrał wyraźnie osłabiony chorobą i raczej nie zachwycił swoją postawą. W Koszalinie Amerykanin nie wystąpił i w rezultacie zielonogórzanie mimo trzynastopunktowego prowadzenia przegrali "wygrany" mecz.
Szkoleniowiec Zastalu zapowiada jednak, że Burgess wystąpi w sobotnim pojedynku. - Chris już we wtorek wieczorem rozpoczął indywidualny trening. Nie było go z nami w Koszalinie na meczu pucharowym, ale odbył ponadto jeszcze dwa treningi indywidualne, a w czwartek i piątek ćwiczył już z drużyną. Myślę więc, że będzie do naszej dyspozycji w sobotę - powiedział nam Tomasz Herkt.
Zastal w najmocniejszym składzie, przy ogłuszającym dopingu pięciotysięcznej publiczności w nowoczesnej, zielonogórskiej hali wydaje się być faworytem potyczki z Kotwicą. Gracze z Kołobrzegu sezon rozpoczęli nie najgorzej, od minimalnej porażki w Poznaniu i zwycięstwa na swoim terenie z Treflem Sopot. Później koszykarze znad morza radzili sobie raczej przeciętnie, choć na uwagę zasługują ich zwycięstwa z PGE Turowem Zgorzelec we własnej hali i AZS-em Koszalin na wyjeździe. Przed tygodniem na swoim parkiecie zawodnicy prowadzeni przez Dariusza Szczubiała spisali się jednak bardzo słabo i polegli z Polpharmą Starogard Gdański 67:81. Michał Moralewicz stwierdził nawet, że był to najsłabszy mecz Kotwicy w tym sezonie.
Gracze z Kołobrzegu na pewno więc chcą się zrehabilitować za ostatnie niepowodzenie. A o tym, że mają w składzie zawodników zdolnych do wielkich czynów nikogo specjalnie nie trzeba przekonywać. O sile tego zespołu stanowi przede wszystkim znakomity Ted Scott, dla którego rzucenie ponad 20 punktów w meczu nie stanowi najmniejszego problemu. Bardzo groźni są również Darrell Harris i Tomasz Zabłocki. Jeśli podejdą odpowiednio zmotywowani, kołobrzeżanie na pewno nie są bez szans w starciu z beniaminkiem ekstraklasy.
Zawodnicy Zastalu zdają sobie sprawę z wagi spotkania oraz z tego, że w sobotę nie będzie łatwo. - Spodziewamy się, że będzie to ciężki mecz. Teraz już naprawdę musimy wygrać żeby w lidze nadal walczyć o wyższe pozycje. Przegraliśmy trzy kolejne mecze i dla nas jest to bardzo ważne spotkanie. Musimy się przełamać. Zagramy przed własną publicznością, mam nadzieję, że znowu będzie komplet publiczności i niezłe zawody - powiedział nam Marcin Chodkiewicz.
Mecz Zastalu Zielona Góra z Kotwicą Kołobrzeg rozpocznie się w sobotę o godzinie 18:00.