Nierówna forma Znicza Basket

I liga koszykarzy zaskakuje na każdym kroku. Najtrudniej jednak przewidzieć wyniki Znicza Basket Pruszków. Zespół z Mazowsza nawet podczas pojedynczego spotkania potrafi przejść gwałtowną metamorfozę. O przyczynach takich kłopotów oraz nowych koszykarzach rozmawialiśmy z opiekunem Znicza Pawłem Czosnowskim.

Patryk Neumann
Patryk Neumann

Koszykarze Znicza Basket Pruszków notują w tym sezonie serie lepszych i gorszych występów. Po czterech zwycięstwach z rzędu przytrafiło im się aż pięć porażek. Gdyby tego było mało podczas jednego spotkania potrafią grać znakomicie, by chwilę później kompletnie nie istnieć na parkiecie. Tak było chociażby na inaugurację rozgrywek z Rosą Radom, gdzie do przerwy mecz był wyrównany, a skończył się deklasacją Znicza 98:55. Odwrotny scenariusz pruszkowianie przeżywali w ostatniej kolejce w Stargardzie Szczecińskim. Tam w pierwszej połowie znaleźli się na deskach. Przewaga gospodarzy pod koniec trzeciej kwarty sięgała już nawet dwudziestu punktów, a jednak wynik, który pójdzie w świat (Spójnia wygrała 63:57) jest całkiem niezły. - Za dużo przegraliśmy w pierwszej połowie i to okazało się decydujące o naszej porażce - martwi się szkoleniowiec Znicza, Paweł Czosnowski.

Postanowiliśmy, więc poprosić opiekuna zespołu z Mazowsza o diagnozę problemu. Efekt falującej gry, jest już, bowiem niekorzystny. Znicz przegrał siedem z trzynastu spotkań i spadł w tabeli na dziewiątą pozycję. - Mamy młodzieżowca, dziewiętnastolatka na pozycji rozgrywającego (reprezentant Polski U20, Marek Szumełda - Krzycki, przyp. Red.). W zależności od tego, jak on gra, tak gra cała drużyna. Czasami zdarzają mu się wpadki, głupie zagrania i myślę, że to jest główną przyczyną nierównej formy. Na pewno też brakuje zgrania. Drużyna musi jeszcze dopracować pewne szczegóły - tłumaczy Czosnowski w rozmowie z portalem sportowefakty.pl.

Receptą na słabsze wyniki miały być wzmocnienia. Przed tygodniem do Znicza dołączyli Janavor Weatherspoon i Marcin Makander. Szkoleniowiec nie do końca jest zadowolony z ich występu przeciwko Spójni, ale wierzy, że obaj się rozkręcą i pomogą odwrócić złą kartę. - Janek ze Spójnią zagrał słabszy mecz. Myślę, że musi dojść do siebie i mam nadzieję, że tak się stanie. Marcin Makander w ataku nie mógł się wstrzelić. Jego występ oceniam pozytywnie w obronie. Mam nadzieję, że pomogą nam w odniesieniu kolejnych zwycięstw - ocenia trener Znicza.

Na rozpamiętywanie niedzielnej porażki nie ma jednak czasu. Już w środę Znicz Basket podejmie AZS PW Warszawa. Trudno o optymizm przed tym spotkaniem, bo podopieczni Mladena Starcevicia przegrali tylko raz, w Dąbrowie Górniczej, ale już Górnik Wałbrzych pokazał w ostatnim spotkaniu, że można z tą ekipą powalczyć. Trener Znicza nie składa broni i zapowiada walkę o pełną pulę. - Łatwo nie będzie, ale w tej lidze każdy z każdym może wygrać. Dlatego do każdego meczu podchodzimy z myślą o wygranej. Chcemy wygrać to spotkanie, jak każde inne - kończy rozmowę z portalem sportowefakty.pl.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×