Dwa oblicza Spójni Stargard

Postawę koszykarzy Spójni Stargard Szczeciński można podzielić na dwa etapy. Datą graniczną jest 28 października, kiedy zarząd postanowił zmienić trenera. Od tego czasu zespół z Pomorza Zachodniego wygrał pięć z sześciu spotkań. Mimo tak dobrych rezultatów stargardzianie muszą jeszcze wiele poprawić w swojej grze.

Główną bolączką Spójni jest na razie mała liczba zdobywanych punktów. Zespół ma problem ze skutecznością, popełnia też sporo prostych błędów. Teraz jednak przyszedł czas na doszlifowanie i tych niedociągnięć. Efekty powoli przychodzą, co pokazała świetna pierwsza połowa ze Zniczem Basket Pruszków. Spójnia rzuciła w niej 47 punktów, czyli niemal tyle, co w całym starciu z Sokołem Łańcut. - Włożyliśmy wiele pracy w poprawę gry w ataku. Niestety kosztowało nas to utratę sił, których zabrakło w czwartej kwarcie - tłumaczy szkoleniowiec stargardzkiej ekipy, Tadeusz Aleksandrowicz.

W ostatniej odsłonie gospodarze niedzielnego meczu rzucili tylko cztery "oczka". Kibice z niedowierzaniem spoglądali na parkiet. Ich ulubieńcy, którzy wcześniej raz za razem punktowali z dystansu kompletnie stanęli. O przyczynach przestoju w rozmowie z portalem sportowefakty.pl opowiada trener Aleksandrowicz. - Jest nas trochę za mało. Odbiło się to w czwartej kwarcie spotkania ze Zniczem. Było to widać po złych decyzjach, niecelnych rzutach i stratach. Wyłączyli się gracze podstawowi. Parzych i Koszuta mieli już mniej sił. W związku z tym nie miał kto zdobywać punktów - analizuje doświadczony coach.

Z serii zwycięstw to ostatnie było dla stargardzian najważniejsze, bowiem pokonali bezpośredniego rywala do czołowej ósemki, w której na koniec sezonu chcą się znaleźć. Opiekun Spójni nie przecenia jednak tego faktu i spogląda na rozgrywki całościowo, a nie przez pryzmat konkretnego przeciwnika. - Ja nigdy nie patrzę czy o ósemkę, czy o dziesiątkę. Najważniejsze, że mamy wygrany kolejny mecz. Odnieśliśmy już szóste zwycięstwo na trzynaście spotkań. Gdyby nam się udało wygrać choć jeden z dwóch pozostałych pojedynków to będziemy mieli siedem zwycięstw, co da nam miejsce w okolicach ósemki. Jeśli wygramy obydwa spotkania, to będziemy jeszcze bliżej, ale cała runda przed nami i trzeba będzie wszystko od nowa wywalczyć.

Przed świętami pierwszoligowcy nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już w środę Spójnia na własnym parkiecie podejmie Polonię 2011 Warszawa. Młody zespół nie powinien rozpędzonemu rywalowi sprawić zbyt wielu kłopotów, ale Aleksandrowicz przestrzega przed zbyt dużą pewnością siebie, zwracając uwagę że jego drużyna ma mało czasu na odpoczynek. - Mamy tylko dwa dni przerwy. Poprzedni mecz będzie siedział nam w kościach. Widzę, że zespół trochę już opada z sił. Czwarta kwarta meczu z Pruszkowem pokazała mi, że jednak nie dojechaliśmy w pełni. Oni lepiej wytrzymali końcówkę, robili więcej zmian, mieli więcej sił. Dlatego myślę, że mecz z Polonią 2011 będzie trudny.

Czy obawy trenera okażą się słuszne? Przekonamy się już w środowy wieczór. Spójnia zrobi wszystko, żeby wygrać, bo sąsiedzi z ligowej tabeli mają bardziej wymagających rywali i o komplet punktów będzie im trudno.

Źródło artykułu: