Tomas Pacesas: Byliśmi bardzo konsekwentni

Asseco Prokom Gdynia zaprezentował kawałek euroligowej koszykówki w niedzielę przeciwko Zastalowi Zielona Góra i odniósł przekonywujące zwycięstwo nad dotychczasowym czarnym koniem rozgrywek. Trener Tomas Pacesas uważa, że ostatni występ jego koszykarzy to bardzo dobry prognostyk przed kolejnymi meczami i w szczegółach komentuje pozytywy ligowego meczu.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

W tym sezonie trener Tomas Pacesas doświadczał prawdziwej huśtawki nastrojów. Najpierw prowadzona przez niego ekipa Asseco Prokomu Gdynia przegrała kilka meczów w Tauron Basket Lidze, a następnie po równi pochyłej staczała się coraz niżej w prestiżowej Eurolidze. A przecież nie po to litewski szkoleniowiec zbudował ponad dwudziestoosobowy skład, by jego podopieczni raz po raz pokazywali, że są jedynie zlepkiem indywidualności a do rozumienia koszykówki jako gry zespołowej jeszcze im bardzo daleko.

To wszystko może już jednak należeć do przeszłości i wraz z nadejściem nowego roku fani w Gdyni mogą obserwować zgoła inną drużynę. W ostatnim czasie Pacesas pozbył się kilku elementów, które wyżej stawiały swoje własne statystyki niż dobro drużyny (m.in. J.R. Giddens) co zdecydowanie przełożyło się na chemię w ekipie i zaowocowało fantastyczną wygraną nad Zastalem Zielona Góra 83:60.

Jeszcze co prawda po dwóch kwartach pojedynku w Gdyni gospodarze wygrywali z drużyną gości różnicą tylko dwóch oczek (37:35), ale po zmianie stron zagrali tak, jak jeszcze ani razu w tym sezonie: spokojnie w ataku, konsekwentnie realizując polecenia Litwina i bardzo solidnie w defensywie, pozwalając zdobyć rywalom ledwie 25 oczek. - Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba - popełniliśmy wiele bardzo prostych strat, której wynikały z braku koncentracji. Dodatkowo nie trafiliśmy kilku prostych rzutów i dlatego rywal był tak blisko. Po zmianie stron jednak wszystko układało się lepiej. Dlatego cieszy mnie to, że potrafiliśmy się zmobilizować w przerwie i nie mogę mieć większych zastrzeżeń co do stylu gry w drugiej połowie - mówi Pacesas o niedzielnym pojedynku.

W dwóch pierwszych kwartach gdynianie zanotowali tylko dziewięć asyst, choć w ich szeregach grają przecież tak doświadczeni koszykarze jak Daniel Ewing, Mike Wilks czy Filip Videnov. Dodatkowo, wysocy zespołu prowadzili w walce o zbiórki tylko 20:19, choć do spółki musieli rywalizować praktycznie z tylko jednym środkowym Zastalu, Chrisem Burgessem. To właśnie m.in. dzięki temu goście utrzymywali tak bliski dystans. Wszystko zmieniło się jednak wraz z nadejściem trzeciej kwarty.

- Powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy przenieść akcent gry pod kosz i zrobić wszystko, by zdominować tę strefę parkietu. Ostatecznie udało nam się to perfekcyjnie, bo bardzo wyraźnie wygraliśmy walkę na tablicach i głównie dzięki temu spotkanie to zakończyło się naszym wysokim zwycięstwem - tłumaczy Pacesas, a jego słowa znajdują potwierdzenie w statystykach: Asseco Prokom zmiażdżył Zastal w walce o zbiórki 54:33, choć jeszcze do przerwy nic na to nie wskazywało. Aż po 12 zebranych piłek zanotowali Piotr Szczotka i Ratko Varda.

Zresztą, ten drugi rozegrał kapitalne spotkanie zakończone double-double w postaci 23 punktów i wspomnianych 12 zbiórek. To właśnie do niego większość piłek w drugiej połowie kierowali rozgrywający, a bośniackiemu wielkoludowi nie pozostawało nic, jak tylko kończyć każdą kolejna akcję łatwymi punktami. - Myślę, że byliśmy bardzo konsekwentni w realizacji naszych założeń. Dużo podawaliśmy do wysokich i to przełożyło się na aż 24 asysty. Szukaliśmy siebie nawzajem na parkiecie i jestem z tego faktu bardzo zadowolony. To świadczy, że moi koszykarze wreszcie chcą grać jak prawdziwy zespół - kończy swoją wypowiedź litewski trener.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×