PGE Turów Zgorzelec ustabilizował formę

PGE Turów Zgorzelec bardzo dobrze spisuje się na parkietach Tauron Basket Ligi. Duża w tym zasługa trenera Jacka Winnickiego. Szkoleniowiec umiejętnie prowadzi zespół, który powoli wyrasta na jednego z kandydatów do walki o czołowe lokaty.

Nieudany poprzedni sezon, w którym PGE Turów zajął piąte miejsce, był dużym ciosem dla działaczy, a także kibiców ze Zgorzelca. Nie pomogła zmiana trenera w trakcie rozgrywek, a także koszykarzy. Wówczas drużyna budowana była krótko przed startem sezonu i nie miała czasu, by solidnie przygotować się do rozgrywek. Tym razem jest zupełnie inaczej. Trener Jacek Winnicki miał sporo czasu, aby poznać koszykarzy i przedstawić im swoją filozofię gry. - Dotychczas prowadziłem wszystkie swoje zespoły w taki sposób, że duży nacisk kładłem na defensywę. Nie inaczej będzie w Zgorzelcu - podkreślał trener PGE Turowa Jacek Winnicki.

Początek sezonu nie układał się jednak po myśli szkoleniowca drużyny ze Zgorzelca. Zespół popełniał błędy i nie realizował w pełni założeń nakreślanych przez trenera. Dobre mecze przeplatał porażkami. Punktem kulminacyjnym był mecz w Zielonej Górze. Przy blisko pięciotysięcznej publiczności PGE Turów grał z głową i jako pierwszy wygrał z Zastalem na jego terenie. Innym razem w Poznaniu "czarno-zieloni" przegrywali do przerwy różnicą 20 punktów, by ostatecznie triumfować po dogrywce. - W takich meczach rodzi się prawdziwy zespół - cieszył się prezes klubu Jan Michalski.

Trudno się z tym nie zgodzić, o czym najlepiej świadczą statystyki. Licząc mecze ligowe oraz Pucharu Polski, PGE Turów od 17 listopada wygrał dwanaście spotkań z ostatnich czternastu. Wśród nich znalazły się wygrane nad liderem ekstraklasy Czarnymi Słupsk oraz ostatnio nad Anwilem we Włocławku. Jedyną porażkę w lidze zgorzelczanie odnotowali po dogrywce z Treflem Sopot, a w Pucharze Polski ulegli Polpharmie.

W drużynie nie ma lidera z prawdziwego zdarzenia. PGE Turów jest zespołem walecznym, w którym każdy zawodnik może zdobyć punkty. Rzutem z obwodu grożą Torey Thomas, Michael Kuebler, Marko Brkić, Bartosz Bochno, David Jackson i Ivan Koljević. Nieprzewidywalny jest zwłaszcza ten ostatni, który często zaskakuje nieszablonowymi zagraniami. - Ivan jest specyficznym graczem. Rozmawiamy, pracujemy i szukamy takiego rozwiązania, aby grał zarówno dla zespołu, jak i dla siebie. Zawodnik musi się dobrze czuć. Nie wystarczy, żeby grał wyłącznie dla drużyny, ale musi także realizować sam siebie. Staramy się odnaleźć takie rozwiązania, by zarówno zespół miał dużą korzyść, a także sam gracz czerpał z tego co robi przyjemność - powiedział trener Jacek Winnicki. Pod koszem z kolei są nieustępliwi Ivan Zigeranović, Robert Tomaszek i Michał Gabiński. W formie, jaką prezentują ostatnio zgorzelczanie, są w stanie awansować do finałowej rozgrywki decydującej o podziale medali.

- Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu. Nikt nie wybiega daleko w przyszłość i nie myśli co nas czeka za dwa, trzy tygodnie. Sezon zasadniczy jest przetarciem i dobrym okresem do zgrywania się. Jest dopełnieniem treningów, scalania zespołu oraz budowania w nim atmosfery. Ta u nas jest bardzo dobra. Najlepiej być w szczycie formy jak przyjdą play-offy. To w nich są serie spotkań, które myśląc o medalach, trzeba wygrać. Jestem pewny, że dopiero w tym czasie pokażemy swoje prawdziwe oblicze. Stać nas na dużo więcej - zapewnił środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek. - Wszyscy w Zgorzelcu chcą, aby zespół był postrzegany jako drużyna z charakterem, która walczy i potrafi wygrywać w najtrudniejszych warunkach - zakończył skrzydłowy Michał Gabiński.

Komentarze (0)