Mateusz Zborowski: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z koszykówką?
Marcin Stokłosa: Wszystko zaczęło się już w 5 klasie szkoły podstawowej od turniejów międzyszkolnych, po których podszedł do mnie trener i zaproponował regularne treningi w Unii Tarnów.
Mecz, do którego wracasz pamięcią?
- Jest ich wiele, ale najważniejszy jest mecz Unii Tarnów ze Śląskiem Wrocław. Pewnie dlatego, że był to mój pierwszy sezon w PLK i wygraliśmy po dwóch dogrywkach z tak wielką drużyną jaką wtedy był Śląsk.
Koszykarski idol?
- Na pewno wielki wpływ na moją grę miał ś.p. Marek Sobczyński, któremu dużo zawdzięczam.
Ulubiona forma spędzania wolnego czasu?
- W czasie sezonu i ostrych treningów najlepszą formą spędzania wolnego czasu jest odpoczynek przed telewizorem. Poza sezonem - spotkania z przyjaciółmi.
Ideał kobiety?
- Jeśli chodzi o wygląd to Monica Bellucci.
Gdybyś nie został koszykarzem to?
- Pewnie grałbym w piłkę nożną.
Twoja mocna strona?
- Gotowanie.
Twoja słabość?
- Majonez i sos barbecue.
Ulubiony napój?
- Woda jabłkowa Saguaro i zielona Nestea.
Trener, którego najlepiej wspominasz?
- Miałem bardzo dużo trenerów i od każdego wiele się nauczyłem, dlatego ciężko mi wybrać tego jednego.
Czego byś nigdy w życiu nie zrobił?
- Nigdy nie pojechałbym z moją dziewczyną do Rwandy szukać goryli górskich - a doszły mnie słuchy, że taki wyjazd planuje (śmiech).
Największe marzenie?
- Aktualnie moim marzeniem jest ukończenie tego sezonu w zdrowiu.
3 rzeczy, które zabierzesz na bezludną wyspę?
- PlayStation, telewizor i wygodny fotel.
Życiowe motto?
- Myślenie ma przyszłość.
Idealny kandydat na trenera kadry?
- Bycie trenerem kadry to wielka odpowiedzialność i nie czuję się kompetentny do podawania konkretnych nazwisk.