King James rozdawał karty na parkiecie w Amway Arena. Oprócz pokaźnej liczby oczek dołożył jeszcze 11 zbiórek i 8 asyst. To właśnie w głównej mierze dzięki niemu przyjezdni odskoczyli na 23 punkty. Podopieczni Stana Van Gundy'ego pomimo fatalnej sytuacji nie zamierzali wywieszać białej flagi.
Run 19:4 w czwartej kwarcie pozwolił Orlando zbliżyć się na 91:98 na niespełna dwie minuty przed końcem spotkania. Przewaga Żaru stopniała jeszcze bardziej kilkadziesiąt sekund później. Po trójce najskuteczniejszego (22pkt) w szeregach Magic Jameera Nelsona zrobiło się zaledwie 100:103 dla Heat. Pomimo niewielkiej ilości czasu (9,4 sekundy) nadzieja na zwycięstwo została wlana w serca kibiców Magic. Zwłaszcza, że w kolejnej akcji Miami popełniło stratę. Gospodarze nie potrafili jednak wykorzystać prezentu.
Wygraną Żaru przypieczętował Dwyane Wade, który trafił jeden z dwóch rzutów wolnych.
Orlando Magic - Miami Heat 100:104 (26:30, 19:25, 18:24, 37:25)
Nelson 22 (6as, 6zb), Howard 17 (16zb), Richardson 16 - James 51 (11zb, 8as), Wade 14, Bosh 13 (6zb)
Pozostałe mecze:
Golden State Warriors - Milwaukee Bucks 100:94 (18:22, 28:25, 26:26, 28:21)
Ellis 24 (6as, 5zb), Curry 16 (5as, 5zb), Wright 16 (6s) - Ilyasova 23 (13zb), Maggette 21, Delfino 20 (8zb, 5as)
Los Angeles Lakers - San Antonio Spurs 88:89 (18:22, 24:20, 21:24, 25:23)
Gasol 19 (7zb), Bryant 16 (10as, 9zb), Odom 16 (6zb) - Parker 21, Jefferson 18, Ginobili 14 (8as, 5zb)