Kompletnie nie podołaliśmy zadaniu - komentarze po meczu Górnik Wałbrzych - ŁKS Sphinx Łódź

Górnik przegrał kolejny mecz na własnym parkiecie 72:84. Tym razem goście z Łodzi grając twardo w obronie i skutecznie w ataku, głównie z linii 6,75 metra potrafili zdobyć wałbrzyską twierdzę. Ta porażka przekreśla już praktycznie ciche nadzieje wałbrzyszan na fazę play off i bezpieczne utrzymanie na zapleczu TBL.

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski

Arkadiusz Chlebda (trener zespołu Górnik Wałbrzych): Kolejny raz nie opuszcza nas pech. Rozchorował się Jakub Kietliński i mieliśmy do dyspozycji tylko jednego nominalnego rozgrywającego Marcina Kowalskiego, którego czekało spore wyzwanie rozegrać 40 minut bez zmiany. Cieszy postawa Marcina Sterengi, który przypomniał sobie jak się zdobywa punkty. ŁKS zagrał agresywniej, przegraliśmy pierwszą kwartę mentalnie, nie udały się dwie akcje spuściliśmy głowy i nie podjęliśmy walki. Rzadko się zdarza żeby trener wziął 2 czasy w jednej kwarcie. Ciężko jest na gorąco przeanalizować dlaczego tak fatalnie zagraliśmy pierwszą część gry. Nie zamierzamy teraz kalkulować, musimy wygrać wszystko co się da.

Piotr Zych (trener zespołu ŁKS Sphinx Łódź): Mecz się dla nas bardzo dobrze ułożył, trafiliśmy kilka trójek na początku, zbudowaliśmy wysoką przewagę i mogę mieć tylko pretensje do swojego zespołu, że miał momenty przestoju i ten wynik jest w końcowym rozrachunku niezbyt okazały. Wiadomo, że Górnik jest drużyną nieobliczalną i trzeba na pewno koncentrować się na 100 procent przed każdym spotkaniem z tym zespołem.

Łukasz Muszyński (zawodnik zespołu Górnik Wałbrzych): Zadecydowała pierwsza kwarta, która ustawiła wynik. Zagraliśmy chaotycznie co pozwoliło łodzianom wyprowadzić wiele kontr i zbudować przewagę. Staraliśmy się gonić, ale niestety mecz został rozstrzygnięty w pierwszej połowie.

Mateusz Nitsche (zawodnik zespołu Górnik Wałbrzych): Pierwsza połowa kompletnie nam nie wyszła. Ciężko nam było odnaleźć odpowiedni rytm gry. W drugiej połowie zaczęliśmy już grać na wyższym poziomie, ale to też pewnie wynikało ze słabszej obrony ŁKS-u, który prowadząc tak wysoko grał bardziej rozluźniony. Nie podołaliśmy kompletnie zadaniu. Ciężko się gra z jednym rozgrywającym, tym bardziej, że Marcin Kowalski dopiero wraca do I-szo ligowej rywalizacji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×