Maye rzucił 10 punktów, a Zastal został rozbity przez Energę Czarnych Słupsk. Amerykanin chciałby mieć w swojej nowej drużynie rolę "killera" - zawodnika, który często trafia do kosza. - Będę dawał z siebie wszystko. Nie ukrywam, że zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że klub zatrudnił mnie jako faceta, który ma wzmocnić zespół. To duża odpowiedzialność. Na pewno nie będzie łatwo wkupić się w te łaski, bo tacy zawodnicy jak Walter czy Chris już mają tu rzesze swoich fanów. Ja jednak postaram się do nich dołączyć. Wierzcie mi, że na parkiecie zawsze zostawiam całe swoje serce i proszę tylko, aby mnie dopingowali w lepszych i gorszych chwilach. Oczywiście jeśli usłyszę buczenie, to będę musiał to zaakceptować, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. My jako drużyna bardzo na Was liczymy, bo ten gorący doping dodaje nam skrzydeł, więc przyjdźcie w komplecie na następny mecz, a my damy z siebie wszystko, aby nie zawalić jak ostatnio - powiedział Maye w rozmowie z Gazetą Lubuską.
Szansę na rehabilitację Amerykanin będzie miał już w najbliższą środę, kiedy Zastal podejmie PBG Basket Poznań w zaległym spotkaniu TBL. To bardzo ważne spotkanie dla obu ekip. Zarówno zielonogórzanie jak i poznaniacy walczą o miejsce w czołowej ósemce. Na razie Zastal jest lepszy o punkt. W pierwszej rundzie podopieczni Tomasza Herkta wygrali w stolicy Wielkopolski po dogrywce.
Źródło: Gazeta Lubuska.