Jarosław Zawadka: Postawa naszych zawodników jest zatrważająca

Koszykarze Astorii Bydgoszcz wygrali w tym sezonie zaledwie pięć z dwudziestu dwóch spotkań na zapleczu TBL. Nadziei na lepsze czasy nie tracą jednak kibice, którzy podążają za swoim zespołem na każdy mecz. Trener Jarosław Zawadka docenia zaangażowanie fanów, jednocześnie zdaje sobie sprawę, że czeka go ciężka walka o utrzymanie I ligi w Bydgoszczy.

Podobnie jak na wielu wyjazdowych spotkaniach fani "Asty" pojawili się również w Stargardzie Szczecińskim, gdzie przez cały mecz gorącym dopingiem wspierali swój zespół. - Kibice zawsze byli i nas dopingowali. Niezależnie, czy to były bliższe wyjazdy, czy dalsze zawsze ktoś nas wspierał. Ci ludzie całym sercem są za klubem. Kibice są organizatorem tego klubu. Większość zarządu wywodzi się z tego grona. To, że Astoria istnieje i jest na obecnym etapie, to właśnie ich zasługa - dziękuje za wsparcie, jakie otrzymała drużyna, Jarosław Zawadka, trener Astorii.

W pierwszej połowie sobotniego spotkania ze Spójnią bydgoszczanie toczyli wyrównaną walkę. Prowadzili nawet nieznacznie na początku pierwszej kwarty, a w drugich dziesięciu minutach zbliżali się do rywali na punkt. - W pierwszej połowie było to nie najgorsze widowisko z naszej strony. Gdybyśmy nie popełnili kilku prostych strat i lepiej zastawiali to można było się pokusić o rezultat bliższy remisu. Trzymaliśmy wynik dzięki dobrej skuteczności z dystansu i półdystansu. Mieliśmy 72 proc. Za dwa punkty i 60 proc. Za trzy. Roztrwoniliśmy to w innych elementach, czyli po przez straty i brak zbiórek - analizuje szkoleniowiec Astorii.

Po przerwie jednak wszystko się zmieniło, a w czwartej kwarcie Spójnia odskoczyła i wysoko pokonała Astorię 81:60. - W drugiej części zdecydowanie Spójnia przeważała na deskach. Z tego wyprowadzali szybkie kontry, z którymi sobie nie radziliśmy. Popełniliśmy również aż 21 strat, z czego 11 zrobili rozgrywający. To nie pozwala myśleć o zwycięstwie.

Do zakończenia rundy zasadniczej pozostało osiem spotkań. Ekipa z kujawsko-pomorskiego może już powoli myśleć o decydujących meczach w fazie Play-Out. Jak jednak zapowiada Zawadka jego drużyna powalczy jeszcze o lepszą niż obecna czternasta lokata. - W każdym meczu chcielibyśmy wypaść jak najlepiej i walczyć o zwycięstwo. Nie zawsze to się udaje, bo jesteśmy beniaminkiem. Mamy tylko dwóch zawodników z ligowym ograniem. Często nam brakuje umiejętności i doświadczenia. Młodzi zawodnicy nie są w stanie sprostać wymogom, jakie stawia I liga. Na pewno będziemy się koncentrowali na tym, żeby do końca rundy zasadniczej wygrać jak najwięcej meczów i przystąpić z jak najwyższego miejsca do fazy Play-Out.

W kolejnych tygodniach koszykarze Astorii muszą jednak pracować nad rzutami wolnymi. W decydujących spotkaniach mogą mieć one niebagatelne znaczenie. Mimo fatalnej skuteczności przeciwko Spójni nie miały wpływu na końcowy wynik. - Myślę, że te kosze mają swoją specyfikę. Skończyliśmy ze skutecznością 33 proc. Spójnia 50 proc. To świadczy, że kosze gorzej przyjmują. Generalnie postawa naszych zawodników na linii rzutów wolnych jest zatrważająca. Przez cały sezon się z tym zmagamy, bo większość porażek jednym lub dwoma punktami wynikała z nietrafionych rzutów wolnych. W poprzednim meczu szesnaście niecelnych, w kolejnym osiem. To siedzi w głowach zawodników, bo ja tego nie rozumiem. Przecież w Gdyni mieliśmy 90 proc. O porażce ze Spójnią ten element akurat nie zadecydował, bo rywal był lepszy w innych elementach, nie mniej jednak nie najlepiej to o nas świadczy, gdy zawodnicy stają na linii rzutów wolnych i nie potrafią celnie rzucić - kończy rozmowę z portalem Sportowefakty.pl.

Komentarze (0)