Śląsk zawsze był wyjątkowy - rozmowa z Maciejem Zielińskim, byłym reprezentantem kraju, legendą polskiej koszykówki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <i>Śląsk był, jest i zawsze będzie dla mnie wyjątkowy. To były najwspanialsze lata mojej kariery</i> - mówi Maciej Zieliński, były reprezentant Polski, który w koszykarskim Śląsku Wrocław spędził aż 11 kolejnych sezonów. Karierę zakończył w 2006 roku, a teraz stara się odbudować wrocławski klub i całą polską koszykówkę.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Kołodziej: Jest coś, czego nie udało się Panu osiągnąć w karierze zawodniczej?

Maciej Zieliński: Nie udało mi się zdobyć dziewięciu mistrzostw Polski i doprowadzić do radosnej "osiemnastki" Śląska Wrocław.

A decyzja o zakończeniu kariery nie była przedwczesna?

- Wydaje mi się , że nie. Mogłem jeszcze pograć kilka lat, ale po całej karierze spędzonej w Śląsku nie chciałem na "stare lata" grać w innym klubie.

Jedenaście lat spędzonych w Śląsku Wrocław. Rzeczywiście to był jedyny polski klub, w którym się Pan widział?

- Śląsk był, jest i zawsze będzie dla mnie wyjątkowy. To były wspaniałe lata. Od samego początku mojej kariery byłem otoczony przez wyjątkowych zawodników , ludzi pracujących w klubie i przede wszystkim niepowtarzalnych kibiców!! Atmosfera panująca na meczach była niewiarygodna, żeby nie powiedzieć zajebi... (śmiech). Po zdobytych tytułach Mistrzostw Polski świętował cały Wrocław. Połowa rynku, znajdująca się pod flagą "Cała Polska w cieniu Śląska" to widok, którego nie zapomnę nigdy! Mogłem grać tylko w Śląsku, bo to było moje całe życie.

Walczycie już kilka lat o to, żeby ten zespół wrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wygląda na to, że od nowego sezonu, cel wreszcie uda się osiągnąć

- Walczymy już od kilku lat, ale wcześniej miasto nie było zainteresowane pomocą. Teraz się to zmieniło, zobaczymy co z tego wyniknie. Mam nadzieję, że to nie są tylko obietnice i Wielki Śląsk powróci na parkiety. Trzeba to jednak zrobić z głową i profesjonalnie pod każdym względem, aby nie doprowadzić do kolejnej katastrofy w przyszłości.

Nie ma Pan obawy, że kibice we Wrocławiu mogli już powoli zapomnieć o koszykówce. Od kilku lat sportem numer jeden w mieście jest piłka nożna.

- Nie nie ma takiej obawy. Wrocławianie pamiętają o Śląsku i o koszykówce, co było widać na ostatnich derbach w 2 lidze. To widać również na ulicach. Często zdarza się, że kibice zaczepiają mnie i cały czas pytają o to samo - kiedy Śląsk wróci tam, gdzie jego miejsce.

Obecnie zasiada Pan w radzie miejskiej miasta Wrocławia. To pana decyzja?

- Rada Miejska to moja decyzja, chciałem dalej coś robić dla sportu we Wrocławiu. Rzeczywistość jest trochę inna niż to sobie wyobrażałem, ale kontynuuje moje działania i mam nadzieje, że będzie już tylko lepiej.

Na koniec o całej sytuacji polskiej koszykówki. Pana zdaniem Eurobasket z 2009 roku przyniósł jakieś zmiany na lepsze?

- Moim zdaniem większość potencjału, jaki niesie ze sobą taka impreza zostało niestety zmarnowane. Promocja samych Mistrzostw była katastrofą! Ludzie, którzy interesują się koszykówką wiedziała wszystko na ten temat, ale chodziło przecież żeby przyciągnąć nowych kibiców, podnieść popularność i oglądalność koszykówki i pokazać jak wspaniałą jest dyscypliną. Niestety okazało się, że ktoś, delikatnie mówiąc o tym w swoim samozadowoleniu zapomniał

Co trzeba zrobić, żeby ten sport w końcu odzyskał dawną popularność?

- Przede wszystkim zatrudnić specjalistów od promocji i Public Relations. Młodych energicznych ludzi, którzy mają wizję promocji i pomocy tej dyscyplinie. Trzeba również szkolić młodych zawodników, ponieważ nic tak nie podnosi popularności jak sukcesy Reprezentacji. Kibice potrzebują zawodników, z którymi mogą się identyfikować, a nie zaciężną armie obcokrajowców zatrudnionych na parę miesięcy i interesujących się tylko "kasą".

Może trzeba jeszcze bardziej wykorzystywać wizerunek Marcina Gortata?

- Oczywiście, że tak. Marcina trzeba wykorzystywać jak najwięcej się da. On i tak robi wspaniałą robotę dla naszej koszykówki, ale jakieś nowe pomysły na pewno się znajdą. Można i trzeba wykorzystywać też legendy polskiego kosza, bo ludzie na pewno o nich pamiętają. Kto, jak nie oni może bardziej pomóc?

Od kilku tygodni mamy nowego prezesa PZKosz. To dobry wybór, czy lepiej by było, gdyby na stanowisku pozostał Roman Ludwiczuk?

- Mamy nowego, młodego prezesa, który ma nową wizję koszykówki i funkcjonowania PZKosz. Plany ma ambitne, całą swój plan opiera na działalności z profesjonalistami i reorganizacji całego systemu. Życzymy mu szczęścia, ale to, jak mu pójdzie, pokaże dopiero czas. Mam nad czym pracować, bo przed nami kolejne Mistrzostwa Europy, a my nie mamy ani trenera, ani żadnego planu przygotowań. To trzeba jak najszybciej zmienić!

Źródło artykułu:
Komentarze (0)