Pierwsza kwarta środowego meczu w hali "Centrum" należała zdecydowanie do wałbrzyszan, którzy robili, co chcieli na parkiecie, a gospodarze byli dla nich tylko tłem. Już w drugiej odsłonie ich przewaga wynosiła 15 punktów. U trenera MKS-u dało wyczuć się nerwowość z powodu prostych błędów.
- Nerwy są złym doradcą w tego typu sytuacjach. Źle zaczęliśmy ten mecz, natomiast nie mam nic przeciwko, aby taki scenariusz utrzymywał się w naszych spotkaniach do końca sezonu - powiedział z uśmiechem Wojciech Wieczorek.
Paradoksalnie tak wysoki wynik zmobilizował Zagłębiaków, którzy już przed przerwą rozpoczęli niwelowanie strat, które kontynuowali od początku trzeciej kwarty. Jednak dopiero czwarta odsłona była popisem ich gry, dwupunktowa strata przed jej rozpoczęciem była wystarczającą motywacją do wyeliminowania błędów. Natomiast wałbrzyszanie przestali sobie radzić w wyprowadzaniu własnych akcji i w grze w obronie.
- Graliśmy dobrze w obronie, dowodem na to są 12-14 punktów zdobywanych przez przeciwników w trzech kwartach, natomiast w pierwszej połowie bardzo nieskutecznie i to było przyczyną, że zawodnicy na boisku żyli nerwami, a nie myśleli. Podkreślę to jeszcze raz, przeciwnik w trzech ostatnich odsłonach rzucił nam 12-14 punktów, świadczy to o tym, że pomimo dobrej skuteczności Górnika jednak nie radził sobie dosyć dobrze z naszą obroną - zaznaczył Wieczorek.
Przed dąbrowianami trudny sobotni mecz, do Dąbrowy zawita bowiem drużyna, z którą sąsiadują w tabeli - Asseco Prokom 2 Gdynia. Szkoleniowiec ma nadzieję, że do spotkania z lepszym rywalem jego podopieczni przystąpią skoncentrowani i nie zlekceważą gdynian tak jak wałbrzyszan. - Mam nadzieję, że w sobotę zespół wyjdzie na parkiet już w 100 proc. skoncentrowany, tak jak przed meczem w Tychach, bo czeka nas walka o cztery punkty - podkreślił.
W pierwszej rundzie sezonu zasadniczego MKS wysoko przegrał w Gdyni (68:91). Jest to jeden z powodów, dla których nie jest on faworytem sobotniej konfrontacji. Dąbrowski trener nie ukrywa, że obawia się tego meczu z powodu braków kadrowych, jednocześnie jest pewien, że jego podopieczni podejmą walkę.
- Gdy czytam skład Prokomu, to nie mamy za bardzo szans na papierze. Marek Piechowicz na pewno nie wróci na ten mecz, Piotrek Zieliński ma uraz, który chyba jednak wyeliminuje go z meczu. Musimy grać tymi zawodnikami, których mam, coś musimy wymyślić jeśli chodzi o taktykę personalną. Będzie to na pewno trudny mecz, bo w pierwszej piątce Asseco będą takie nazwiska, że wypadałoby się poddać. Oczywiście, żartuję - powiedział Wojciech Wieczorek.
Jednak hala "Centrum" jest dość trudnym terenem, o czym przekonała się Politechnika Warszawska, która pierwszą porażkę poniosła właśnie w Zagłębiu. - Myślę, że żaden zespół nie będzie miał łatwo w Dąbrowie Górniczej. Natomiast Prokom ma swoje problemy, czego wyrazem jest ostatni mecz ze Zniczem Basket. Miejmy nadzieję, że wykorzystamy tę słabszą dyspozycję rywali, ale nie ma co na to liczyć, bo jest to drużyna, która potrafi zagrać jeden słaby mecz, a potem bardzo dobry. Mają bardzo dobrych zawodników, zespół jest naprawdę bardzo dobrze zestawiony personalnie, więc będzie bardzo ciekawy mecz, ale łatwo skóry nie sprzedamy - zwrócił uwagę Wieczorek.
Od meczu w Tychach w składzie MKS-u brakuje przede wszystkim Marka Piechowicza, bezsprzecznego lidera drużyny. O ile podczas spotkania z GKS-em w zdobywaniu punktów zastąpili go Adam Lisewski i Łukasz Szczypka, o tyle z Asseco może nie być już tak kolorowo. Pojawiły się głosy, że GKS przegrał przez brak swoich kluczowych koszykarzy. - W tej chwili gramy bez zawodnika na pozycji numer 3. Poza tym GKS grał bez Jareckiego i Bzdyry i zrobiła nam tym dużo problemów w Sopocie, Inowrocławiu. Mają więc dobrych zawodników. Natomiast niech zostanie, że przegrali z nami, bo nie było Witosa - żartobliwie zakończył rozmowę z portalem SportoweFakty.pl.