Jeszcze do niedawna uważany był za postać, która w najbliższej przyszłości będzie jedną z czołowych na polskich parkietach. Grając w zespołach juniorskich Turowa Zgorzelec błyszczał i wydawało się, że niedługo będzie stanowił o sile pierwszego zespołu. Tymczasem od dwóch lat grywa na zapleczu TBL i jak sam przyznaje do talentu, o którym tak głośno się mówiło w tej chwili mu daleko. - Jestem kompletnie bez formy, mój talent trochę zniknął... - przyznaje Sebastian Szymański. Ciężko jest dźwigać presję na swoich barkach jakiej poddawani są młodzi, wyróżniający się gracze. Szymański grając w I lidze, nie gra źle, ale nie gra też na poziomie na jaki na pewno go stać. - Moją najmocniejszą stroną są rzuty z dystansu, a jak pokazuje ten sezon, a nawet mecz w Wałbrzychu najzwyczajniej w świecie nie wpadają mi one - dodaje rozgrywający Startu.
Jego dyspozycja idzie w parze z niezbyt dobrą grą Startu w ostatnich meczach. - Przyjechaliśmy do Wałbrzycha zupełnie z innymi założeniami niż te, które wykonywaliśmy na parkiecie - twierdzi Szymański. Start co prawda walczył, ale w końcowym rozrachunku i dwumeczu, który może decydować o kolejności w końcówce tabeli przed fazą play out, to Górnik ma przewagę 3 małych punktów. - Byliśmy nieskuteczni, ale wydaje mi się, że o porażce zadecydowała nasza psychika - wyjaśnia przyczyny porażki Szymański. - Ostatnio ewidentnie nam nie idzie - kończy temat rozgrywający Startu.
Dla niego na pewno nie wszystko jeszcze jest stracone. Najważniejsze żeby dostawał swoje szanse na parkiecie i je wykorzystywał, a wtedy być może znów będzie się o nim głośno. - Teraz chcę się tylko skupić na grze i odbudować psychicznie przed kolejnym sezonem - kończy rozmowę Szymański.