Nie umilkły jeszcze echa ogromnej niespodzianki, a już dojdzie do rewanżu. Drużyny budowane przez Dariusza Szczubiała słyną z tego, że potrafią utrzeć nosa najlepszym ekipom, ale chyba nikt nie spodziewał się, że Asseco Prokom po wygranych u siebie derbach Trójmiasta z Treflem Sopot, potknie się w konfrontacji ze zdecydowanie słabszą, mieszczącą się na dalekim miejscu w tabeli Tauron Basket Ligi Kotwicą Kołobrzeg. W tym sezonie na brak niespodzianek nie możemy wprawdzie narzekać, ale ta była wyjątkowa, bo wielkiego kalibru. Dla mistrzów Polski była to pierwsza ligowa wpadka w tym sezonie na własnym parkiecie.
Zawodnikom Tomasa Pacesasa można zarzucić obecnie wiele. Wszystko zaczyna się jednak w głowach, w mentalnym podejściu do zawodów. Niektórzy gracze nie dają z siebie wszystkiego. Litewski szkoleniowiec sam zresztą w jednej z wypowiedzi przyznał, że Daniel Ewing podchodzi do potyczek lekceważąco i nie daje z siebie wszystkiego. W tym procederze amerykański rozgrywający nie jest odosobniony. To pokazuje, że atmosfera w zespole z Trójmiasta nie jest najlepsza. Mimo wszystko degrengolada chyba jeszcze Asseco nie grozi.
Na kolejne wpadki gdynianie pozwolić już sobie nie mogą. Mistrzowie Polski mają bowiem ciężką końcówkę sezonu zasadniczego, a porażka w Kołobrzegu może sprawić, że zespół ten ostatecznie - co będzie już ogromną sensacją - nie zajmie pierwszego miejsca przed fazą play-off. Takiego scenariusza w ekipie chyba nikt nie dopuszcza, więc w sobotę zawodnicy Asseco Prokomu powinniśmy być w pełni zmobilizowani do walki. Zresztą wskazują na to wypowiedzi koszykarzy przed zawodami.
- Bardzo bolała nas ta porażka. Jedziemy na rewanż, jesteśmy przygotowani, wiemy co zrobiliśmy źle i teraz nasze korekty musimy tylko wdrożyć podczas sobotniego meczu. Bez wątpienia musimy zagrać lepiej praktycznie w każdym elemencie gry, a przede wszystkim na bronionej tablicy. Do meczu podejdziemy skoncentrowani i zmobilizowani, bo jak pokazuje poprzednie spotkanie, w tej lidze nie ma łatwych meczów i to nie ważne czy grasz u siebie czy na wyjeździe, gdzie zazwyczaj gra się jeszcze ciężej. Wierzę jednak w to, że jeśli wyjdziemy na parkiet maksymalnie skoncentrowani będzie dużo lepiej - powiedział na łamach oficjalnej strony klubu Robert Witka.
Dla kołobrzeżan wygrana w Gdyni nad Asseco Prokomem była bez wątpienia najcenniejszą w trwających rozgrywkach. Ale w ten sposób Kotwica rozbudziła na nowo apetyty, bo runda play-off wcale nie jest poza ich zasięgiem. Jeśli Czarodzieje z Wydm w końcówce sezonu pokażą się z dobrej strony, to są w stanie odrobić trzy punkty straty do poprzedzających Polonii Warszawa i Zastalu Zielona Góra.
Kibice z pewnością chcieliby powtórki z Trójmiasta, ale o to będzie już w rewanżu znacznie trudniej, choć tym razem koszykarze Szczubiała będą mieli przewagę parkietu. Również tym razem wiele będzie zależało od dyspozycji Amerykanów. W pierwszym starciu spisali się wyśmienicie, łatwo wygrywali pojedynki jeden na jeden. Anthony Fisher zdobył 24 punkty przy 100 procentowej skuteczności rzutów za 3. Tyle samo oczek uzbierał najlepszy strzelec ligi Ted Scott. Pod koszami znakomicie rywalizował Darrell Harris, autor imponującego double-double - 17 punktów i 15 zbiórek. Swoje dołożył też Jessie Sapp, czyli 15 oczek. Amerykański kwarter łącznie rzucił Asseco aż 80 punktów.
I prawdopodobnie w tych granicach muszą uzbierać w sobotnim meczu, żeby Czarodzieje z Wydm wyszli bez szwanku. Gwarancji jednak nie ma, bo Polacy w Kotwicy są szalenie nieprzewidywalni, bywają niekiedy wręcz tragiczni. Goście dysponują większą głębią składu, olbrzymim potencjałem, a w obliczu powrotu do zdrowia Krzysztofa Szubargi nieco lepiej wygląda rotacja rodzimymi zawodnikami.
Czy mistrzowie Polski obronią honor, czy też może szalona koszykówka, nasycona indywidualizmem, znów nie przypadnie gdynianom do gustu? Przekonamy się w sobotni wieczór. Początek meczu o godz. 18.