Rewanż mistrza - relacja z meczu Kotwica Kołobrzeg - Asseco Prokom Gdynia
Koszykarze Asseco Prokomu Gdynia zrewanżowali się Kotwicy Kołobrzeg za porażkę sprzed kilku dni. Mistrzowie Polski nie bez problemów pokonali Czarodziei z Wydm na ich parkiecie, a sukces zawdzięczają przede wszystkim Ratko Vardzie, który zdobył aż 20 punktów.
Patryk Kurkowski
Rozstrzygnęła czwarta kwarta. Kotwicy w tym momencie zabrakło tyleż opcji w ataku, co po prostu skuteczności i sił. Gospodarze spudłowali mnóstwo rzutów i tym samym zabrakło im odpowiedzi na rywala. Bo Asseco Prokom w tej odsłonie zagrało, tak jak wszyscy tego od nich oczekiwali. Wyraźna przewaga gdynian, zwłaszcza w sferze podkoszowej, choć niemała w tym zasługa Darrella Harrisa, który dopuścił się w tej partii piątego przewinienia.
- - Zabrakło w pewnym momencie skuteczności. Prokom postawił bardzo dobrą obronę. Nie mogliśmy się przebić. Zabrakło skuteczności, która była w pierwszym meczu u nich i dlatego trochę nam uciekli - stwierdził na łamach plk.pl Sławomir Sikora.
Mistrzowie Polski wcześniej mieli problem z dogonieniem i odskoczeniem kołobrzeżanom, w decydującym momencie przyszło im to nad wyraz łatwo. Podopieczni Tomasa Pacesasa odjechali niczym francuskie TGV. Przewaga żółto-niebieskiej floty rosła z każdą minutą. Konsekwentna i skuteczna gra do ostatniej minuty opłaciła się gościom, bo zrewanżowali się Czarodziejom z Wysp za upokarzającą porażkę na własnym parkiecie.
- Opadliśmy z sił w czwartej kwarcie. Walczyliśmy do upadłego przez pierwsze trzy kwarty. W końcówce zabrakło nam po prostu sił. Mieliśmy w nogach środowe spotkanie w Gdyni. Jednakże walczyliśmy z całych sił i z podniesionymi głowami przyjmujemy tę porażkę - powiedział po zawodach dla plk.pl Fisher.
Zaczęło się po myśli gospodarzy. Zawodnicy Dariusza Szczubiała od razu ruszyli do zmasowanej ofensywy. Wystarczyło im tylko kilka minut, żeby znów wprawić wszystkich w osłupienie. Kotwica głównie za sprawą fantastycznego Anthony'ego Fishera objęła bowiem wysokie prowadzenie. Przewaga momentami sięgała już dziesięciu punktów, a goście byli bezradni, bo w ataku prezentowali się co najwyżej przeciętnie.
Radość i świetna gra miejscowych nie trwała wiecznie. Im też zdarzały się okresy przestoju, znacznie słabszej gry. Asseco Prokom wróciło do gry, co zawdzięczają Ratko Vardze. Bośniacki środkowy spisywał się bardzo dobrze, a wspomniany Harris nie miał sposobu na jego zatrzymanie. Po świetnym zrywie gdynianie byli już o krok od rywala, ale tuż przed końcem premierowej odsłony Kotwica ponownie uciekła.
Kołobrzeżanie w drugiej odsłonie już tak nie zachwycali. W ataku z coraz większym trudem przychodziło im zdobycie punktu. Zresztą swoje pierwsze oczka w tej kwarcie zdobyli po ponad trzech minutach. W tym czasie gdynianie nie zachwycali, zniwelowali tylko pięć punktów, ale aż trzy dzięki osobistym. Powrót na parkiet Vardy znów wszystko zmienił. Środkowy Asseco ledwo wszedł i wykończył dwie akcje.
Koszykarze Pacesasa byli już tylko o krok od gospodarzy, a nawet wyszli na prowadzenie nieco ponad trzy minuty przed końcem pierwszej połowy. Kotwica w obliczu mocnego naporu nie złożyła broni, po celnych trójkach Marko Djuricia i Michała Wołoszyna po raz kolejny w tym meczu wygrywała.
Po przerwie z większym impetem ruszyli Ted Scott i spółka. Mocną stroną Czarodziei z Wydm w tej partii były rzuty z dystansu, które tylko deprymowały przyjezdnych. A to dlatego, że niemal za każdym razem, gdy byli już blisko dopadnięcia przeciwnika, ten odskakiwał. W końcówce jednak Krzysztof Szubarga, Filip Widenow i Robert Witka także trafiali zza łuku, zbliżając Asseco Prokom do kolejnego ligowego zwycięstwa.
W czwartej odsłonie doszło do nieprzyjemnego incydentu. W ferworze walki Varda...wybił ząb Djuriciowi. Środkowy gdyńskiego zespołu nie zrobił tego umyślnie, ale za swoje zachowanie przepraszał wielokrotnie nawet po meczu.