Rozegraliśmy naprawdę dobre zawody - rozmowa z Adamem Waczyńskim, koszykarzem Trefla Sopot

Adam Waczyński był najlepszym strzelcem Trefla w wygranym 94:79 wyjazdowym meczu z Energą Czarnymi Słupsk. O tym spotkaniu opowiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

Michał Żurawski: Już przed tym spotkaniem mówiło się, że obie drużyny wyczerpały limit porażek i nie mogą pozwolić sobie na przegranie tego meczu. Na wasze szczęście to nie wy schodziliście z parkietu dzisiaj pokonani.

Adam Waczyński: Na szczęście. Jak nie od dziś wiadomo Hala Gryfia jest bardzo specyficzną halą. Zawsze na meczach jest bardzo głośno i ciężko gra się tutaj drużynom przyjezdnym. Dzisiejsze zwycięstwo naprawdę, ale to naprawdę cieszy. Tym bardziej, jak Pan wcześniej wspomniał, że żadna ze stron nie mogła pozwolić sobie na porażkę. Dobrze, iż to my dzisiaj sobie na nią nie pozwoliliśmy i wciąż możemy walczyć o miejsca 1-4.

Bardzo szybko wypracowaliście sobie kilkunastopunktową przewagę i pewnie kontrolowaliście przebieg tego spotkania.

- Od początku zaczęliśmy grać swoją grę, dzięki czemu mieliśmy pełną kontrolę nad tym, co dzieje się na parkiecie. Narzuciliśmy swój rytm, to pomogło i ciągnęło się tak do końca spotkania. Dopiero w końcówce Mantas Cesnauskis troszeczkę pokarał nas z obwodu razem z Hubertem Pabianem, ale generalnie ten mecz można zaliczyć do jednych z lepszych w tym sezonie.

Od początku spotkania na parkiecie panowała bardzo nerwowa atmosfera. Z czego Pana zdaniem to wynikało?

- Myślę, że spowodowane to było presją wyniku, obcego parkietu, kibiców, którzy naprawdę robią tutaj wielki hałas. Na nasze szczęście to my jako pierwsi sprostaliśmy tej presji, nadaliśmy swoje tempo i dzięki temu wygraliśmy.

Co po tak dobrej pierwszej połowie powiedział wam w szatni trener Muiznieks?

- Przede wszystkim przestrzegał nas przed dekoncentracją. Bał się, że nie wyjdziemy w pełni zmotywowani na trzecią kwartę. Początek faktycznie nam nie wyszedł. Gracze Czarnych rzucili nam osiem punktów pod rząd. Wówczas było ciężko, a w hali zrobiło się naprawdę głośno. Jednak sprostaliśmy tej sytuacji i rozegraliśmy naprawdę dobre zawody.

Nie wiem czy zgodzi się Pan ze mną, ale moim zdaniem decydującym czynnikiem, który zaważył o waszym zwycięstwie były zbiórki na atakowanej tablicy. To jak radziliście sobie z podkoszowymi graczami Czarnych przekraczało chwilami ludzkie pojęcie.

- Graliśmy naprawdę dobrze na desce. Zarówno w obronie, jak i w ataku. Tak jak Pan mówi, nie dawaliśmy im zbyt dużo do powiedzenia. Czarni mają wysokiej klasy podkoszowych i nie wiem, z czego to wynikło. Życzę im jak najlepiej i mam nadzieję, że będą wygrywali dalej.

Czy spodziewaliście się, że dzisiejsza wygrana przyjdzie wam aż tak łatwo?

- Nie powiem, że nas to nie zaskoczyło. Czarni nie trafiali z czystych pozycji i to ich tak naprawdę pogrzebało. My trafialiśmy i troszeczkę ich tymi rzutami dobijaliśmy. W pewnych momentach pierwszej połowy mieliśmy nawet dwa razy więcej punktów niż oni. To naprawdę deprymuje. Jednak nie zmienia to faktu, że zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Gratuluję wszystkim kolegom z zespołu, bo należy im się.

Wygrana to sprawa numer jeden, drugą natomiast z pewnością było odrobienie dziewięciopunktowej straty z pierwszego spotkania.

- Na pewno myśleliśmy o tym. W końcówce zrobiło się trochę nerwowo. Wygrywaliśmy trzydziestoma punktami, a po chwili z tej przewagi zostało już tylko piętnaście. Na szczęście piętnaście to więcej niż dziewięć, a jeżeli będziemy mieli tyle samo porażek, to będziemy wyżej w tabeli. To bardzo korzystne dla nas.

A jak ocenia Pan swój indywidualny występ?

- Cieszę się, że dobrze zagrałem. Ten mecz był dla mnie ważny, ponieważ po słabym meczu z Asseco Prokomem, chciałem znowu pokazać się z jak najlepszej strony. Troszeczkę chorowałem, ale oczywiście nie chcę się usprawiedliwiać. Zagrałem w tamtym meczu na własną odpowiedzialność, zagrałem słabo, dlatego tym bardziej cieszy mnie fakt, że się odnalazłem i mogłem zespołowi pomóc bardziej niż w zeszłym tygodniu.

Przed wami trzy kolejne, trudne pojedynki. Podejmiecie u siebie Anwil oraz PGE Turów, a także pojedziecie do Warszawy, na mecz z bardzo mocną u siebie Polonią.

- Dokładnie, przed nami teraz trzy ciężkie mecze. Zarówno dzisiejszy, jak i ten ubiegłotygodniowy również nie były łatwe. Chcemy wygrać wszystkie spotkania, ale jak to się potoczy to zobaczymy. Naszym celem jest miejsce w pierwszej czwórce, będziemy robić wszystko, aby w tych pozostałych meczach zwyciężyć i mieć przewagę parkietu w play-offach.

Wspomniał Pan o pierwszej czwórce. Czy mógłby Pan pokusić się o wytypowanie najlepszych czterech zespołów po sezonie zasadniczym?

- Ciężko powiedzieć. Chciałbym, żeby Trefl był pierwszy. Jednak nie wiem, czy przy tylu porażkach, jest to wciąż możliwe. Wolę to zostawić losowi.

Komentarze (0)