Kanadyjczyk Scott Morrison zadebiutował w barwach Anwil Włocławek dwa tygodnie temu w meczu przeciwko Zastalowi Zielona Góra. Pierwszy mecz w kujawskim klubie nie wypadł jednak okazale, gdyż zawodnik nie był kompletnie przygotowany do gry. Do Włocławka przybył zaledwie kilkanaście godzin wcześniej, nie znał swoich nowych kolegów z drużyny, trenera ani zagrywek. Dlatego wszyscy fani zgromadzeni w Hali Mistrzów w sobotni wieczór podczas meczu z PBG Basketem Poznań kierowali swoją uwagę głównie na Kanadyjczyku.
Tymczasem Morrison pojawił się na parkiecie już w 6. minucie meczu, lecz niestety, początkowo było widać po nim wielką tremę. Mierzący 213 cm wzrostu środkowy najpierw przestrzelił dwie próby spod kosza, a w trzeciej pozwolił się zablokować niższemu o osiem centymetrów Piotrowi Stelmachowi. - Choć z boku to mogło tak wyglądać, ja nie czułem żadnej tremy i nie byłem w ogóle zdenerwowany. Po prostu wszedłem na parkiet i chyba byłem nie do końca przygotowany psychicznie - zaprzecza najnowszy nabytek Anwilu.
I rzeczywiście, w jego słowach może być sporo racji, gdyż w kolejnych akcjach Morrison, do spółki z Dardanem Berishą, okazał się kluczowym graczem Anwilu, dzięki któremu włocławianie nie tylko odrobili straty do poznańskiej ekipy, ale też zaczęli budować własną przewagę. Kanadyjski środkowy z łatwością trafiał do kosza z najbliższych odległości i już do przerwy miał na swoim koncie 10 oczek. - Grało mi się dzisiaj bardzo dobrze. To pewnie efekt tego, że jestem tutaj już ponad dwa tygodnie i wreszcie wdrożyłem się w system. W poprzednich meczach jeszcze nie do końca wiedziałem jak mam się zachowywać w konkretnych sytuacjach na parkiecie, ale przeciwko PBG Basketowi pokazałem, że już wiem o co chodzi w naszej grze - tłumaczy zawodnik.
O ile słabszy dzień przeciwko poznaniakom zanotował Paul Miller, z Morrisonem defensorzy gości mieli problemy przez cały czas. Czyli w sumie w trakcie 16 minut, które koszykarz otrzymał od trenera Emira Mutapcicia i podczas których zdobył 16 oczek i miał pięć zbiórek. Zapytany o to, czy w kolejnych meczach będzie równie skuteczny, Kanadyjczyk odpowiada - Wiem czego oczekuje ode mnie szkoleniowiec, wiem czego wymaga ode mnie w obronie i w ataku i dlatego ważniejsze od moich punktów są punkty zespołu.
Najnowszy nabytek klubu w samych superlatywach wypowiada się także o tym, kto zadecydował o jego transferze na Kujawy. - Nasz trener to kawał inteligentnego gościa. Wie bardzo dużo o koszykówce, a co ważniejsze, potrafi tę teorię zastosować w praktyce. Prawdopodobnie jest to wynik tego, że sam kiedyś był zawodnikiem. Jestem bardzo zadowolony z naszej obecnej współpracy - twierdzi Morrison.
Trudno jednak dziwić się pozytywnym wypowiedzią, wszak odkąd Kanadyjczyk przybył do Włocławka, Anwil wygrał trzy mecze i znajduje się obecnie w bardzo korzystnym położeniu w kontekście walki o wyższe lokaty. - Przed tym meczem byliśmy na szóstym miejscu, być może teraz będziemy na piątym, nie wiem, ale to nie jest ważne. Celujemy w przynajmniej czwartą lokatę, bo to ostatnie miejsce, która daje przewagę własnego parkietu w ćwierćfinale play-off. Dobrze by było mieć w tych meczach publiczność po swojej stronie. Wtedy zawsze gra się łatwiej - mówi zawodnik, dodając po chwili - Zwłaszcza takich fanów, jacy są tutaj w Hali Mistrzów. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiej atmosfery podczas meczu, dlatego jest bardzo mile zaskoczony.
Gra w Anwilu to dla Morrisona czwarta przygoda z europejskim klubem. Na początku, tuż po opuszczeniu NCAA, środkowy przeniósł się do węgierskiego zespołu Albacomp-UPC Szekesfehervar. Po roku wybrał inną egzotyczną ligę, tym razem estońską i drużynę Tartu Ulikool Rock. Bieżący sezon rozpoczął natomiast w ukraińskiej Politechnice Halychyna Lwów. Jak na tym tle wypada polska Tauron Basket Liga i ekipa Anwilu? - Mimo wszystko jestem jednak tutaj trochę za krótko by móc to ocenić. Na pewno trafiłem do silnej drużyny, a nie zawsze było tak w przeszłości, więc to już jest pierwsza różnica. Każdy kraj ma jednak swoją specyfikę, na przykład w Estonii fani jeździli za nami na mecze Ligi Bałtyckiej po dziesięć-dwanaście godzin, co było niesamowite. We Włocławku bardziej skupiam się jednak na tym, by grać o jak najwyższe cele w play-off. Reszta jest mniej ważna - kończy środkowy Anwilu.