Przemysław Łuszczewski: Nie ma przypadku

Drugi rok z rzędu Olimp MKS Start musi rywalizować o utrzymanie w I lidze. Na finiszu rundy zasadniczej lubelska drużyna zaprezentowała niezłą formę, więc z optymizmem czeka na fazę play-out.

W ostatniej kolejce podopieczni Dominika Derwisza zmierzyli się z GKS Tychy, z którym w przypadku porażki zagraliby o pozostanie na zapleczu Tauron Basket Ligi. Nie zastosowali oni żadnej taryfy ulgowej wobec rywala, zwyciężyli 87:73 i teraz czeka ich walka z Astorią Bydgoszcz. - W każdym meczu trzeba być na 100 procent skoncentrowanym i należy walczyć, bo podejście takie, że lepiej z kimś wygrać, a z kim innym przegrać to nie jest fair. Chcieliśmy też mimo wszystko grać z Bydgoszczą. Nawet trener Astorii wypowiadał się, że nie chciałby z nami grać. Na papierze zespół GKS Tychy jest mocniejszy od Astorii. Mamy nadzieję, że się utrzymamy - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl analizuje Przemysław Łuszczewski.

Doświadczony skrzydłowy zasygnalizował powrót do dobrej dyspozycji i po miesiącu przerwy znów zanotował double-double - już szóste w obecnym sezonie. Jest on liderem Startu zarówno pod względem zdobywanych punktów, jak i zbiórek. - Po prostu tak wyszło. Nie zwracam dużej uwagi na te punkty i zbiórki. Czasami bardziej koncentruję się na tym, co byłoby lepsze dla drużyny niż na tym, co ja indywidualnie chciałbym zrobić - skromnie zauważa były gracz AZS Koszalin. - Może to niekiedy źle, bo czasem trzeba po prostu grać w koszykówkę i wtedy się zobaczy, jaki to będzie miało skutek dla zespołu - dodaje.

W bieżącym sezonie pierwszy raz potrzeba aż trzech wygranych, by zapewnić sobie utrzymanie. To rozwiązanie doda dramaturgii rywalizacji w play-out. - Jest możliwość jednego gorszego dnia, czyli można ponieść porażkę i nie mieć z tego powodu większych konsekwencji. Uważam, że nie ma wtedy większego przypadku, bo jeśli ktoś wygra z kimś trzykrotnie, to wyraźnie widać która drużyna była lepsza - ocenia Łuszczewski.

Komentarze (0)