Po spotkaniach sezonu zasadniczego, a także w pierwszym ćwierćfinale play-off pomiędzy PGE Turowem a PBG Basket można było się spodziewać, że sobotni mecz będzie rozgrywał się podobnych okolicznościach. Nikt jednak nie zakładał, że o losach rywalizacji po raz kolejny rozstrzygnie dogrywka. Ta w tegorocznej rywalizacji po raz czwarty stała się faktem i co ciekawe, po raz czwarty to zgorzelczanie do niej doprowadzali.
Wcześniej na parkiecie trwała zacięta walka. Już pierwsza kwarta była wyrównana, mimo że cały czas na prowadzeniu byli gospodarze. W przeciwieństwie do meczu rozegranego w piątek PGE Turów lepiej bronił i grał bardziej zespołowo w ataku. Po rzucie zza linii 675cm w wykonaniu Bartosza Bochno zgorzelczanie prowadzili 14:10. Gracze trenerów Jacka Winnickiego i Marcina Grygowicza mieli jednak kłopot z powstrzymaniem Damiana Kuliga, który w ciągu pierwszych 10 minut zdobył sześć punktów. W drugiej kwarcie za sprawą akcji 2+1 Damiana Kuliga PBG Basket wyszedł na prowadzenie 19:18. Atmosferę na parkiecie podgrzało wówczas spięcie Mujo Tuljkovicia z Konradem Wysockim, za co ten pierwszy został ukarany przewinieniem niesportowym. Zgorzelczanie na to zdarzenie zareagowali poprawnie, odzyskali prowadzenie i pierwszą połowę meczu wygrali 35:29. Bardzo dobrze w zespole z Dolnego Śląska prezentował się Konrad Wysocki i Torey Thomas, którzy zdobyli solidarnie po 10 punktów.
Gdy na początku trzeciej kwarty z dystansu trafił David Jackson i PGE Turów prowadził 43:29 wydawało się, że tym razem kibice obejrzą spokojniejszą końcówkę spotkania. Nic bardziej mylnego. Rozkręcił się Vladimir Tica, z dystansu trafił Łukasz Wiśniewski oraz Cliff Hawkins i w 26. minucie było tylko 43:41 dla gospodarzy. - Tak wygląda dzisiaj koszykówka. Udało nam się zrobić dobrą robotę na początku trzeciej kwarty. Zrobiło się 14 punktów, a później mecz się odwrócił. Nie trafiliśmy 17. rzutów wolnych. Tutaj widać presję i zaangażowanie zawodników. W kluczowych fragmentach w tym elemencie jednak nie zawiedliśmy - powiedział trener PGE Turowa Jacek Winnicki.
Emocje rosły w miarę upływu czasu gry. Wynik oscylował wokół remisu a oba zespoły w przypływie emocji popełniały błędy. Na minutę przed końcem to jednak zespół Miliji Bogicevicia wyszedł na prowadzenie 61:59. Po chwili dwa rzuty osobiste pewnie wykonał Damian Kulig i wydawało się, że poznaniacy przełamią klątwę zespołu ze Zgorzelca. Gospodarze najpierw za sprawą Konrada Wysockiego i Toreya Thomasa rzutami osobistymi doprowadzili do remisu 63:63. Tak jak w poprzednich meczach kończących się dogrywką po raz kolejny to PBG Basket był bliski wygrania meczu, ale mając 11 sekund nie zdołał umieścić piłki w koszu.
- Sami jesteśmy sobie winni. Wykorzystaliśmy ledwie 18 na 35 oddanych rzutów wolnych. Mając nawet odrobinę lepszą skuteczność mielibyśmy spokojniejszy wieczór - powiedział środkowy PGE Turowa Robert Tomaszek.
W dodatkowym czasie gry powtórzyła się historia z końcówki czwartej kwarty. Na 22 sekundy przed końcem goście wygrywali 72:71. Po chwili wynik rzutami wolnymi odwrócił Torey Thomas, a w ostatniej akcji Marko Brkić zablokował Łukasza Wiśniewskiego i PGE Turów objął w rywalizacji prowadzenie 2:0. Teraz oba zespoły przenoszą się do Poznania, gdzie we wtorek rozegrają trzecie spotkanie.
- Mecz bardzo twardy i ciężki. Typowy mecz play-off. Zgodnie z tym co powiedziałem wcześniej wygraliśmy drugi mecz i do awansu potrzebujemy jednego zwycięstwa. Cieszę się, że pokazaliśmy bardzo dobrą obronę. Fakt, ze z jednej strony gramy falami, ale z drugiej udowodniliśmy, że potrafimy wychodzić z trudnych sytuacji obronną ręką. Widać, że zespół jest dobrze nastawiony na najważniejsze mecze. Zrobimy wszystko aby wypaść jak najlepiej - powiedział trener PGE Turowa Jacek Winnicki.
Radości z wygranej nie krył też skrzydłowy PGE Turowa David Jackson. - Wyszliśmy na parkiet skoncentrowani. Później były różne momenty. Ogólnie mecz był bardzo trudny. Poznań jest trudną drużyną, ale trzymaliśmy się razem i wygraliśmy.
W gorszych humorach był zespół gości. - Gratulacje dla gospodarzy Znów wytrzymali do końca. Co powiedzieć. Czeka nas mecz w Poznaniu. Zobaczymy czy będą podobne emocje. Graliśmy z charakterem i w trzecim meczu wierzę, że zagramy podobnie i przedłużymy serię - powiedział trener PBG Basketu Milija Bogicević.
- Ten mecz był do wygrana. Tak się zdarza, że nei możemy skończyć ostatnich akcji w przeciwieństwie do rywali. Wierzę, że w Poznaniu mecze będą równie ciekawe ale mam nadzieję, że oba wygramy - powiedział skrzydłowy zespołu z Poznania Piotr Dąbrowski.
W składzie gospodarzy zabrakło Ivana Koljevicia. Czarnogórzec nieoficjalnie rano spakował walizki i pojechał do domu. - Ivan nie pojawił się dziś na treningu. Podjął decyzję, że nie chce pomóc zespołowi. Proszę pytać zawodnika bądź jego agenta jakie są przyczyny tej sytuacji. Nie wiem co się stało. Bez jakiegokolwiek komunikatu nie przyszedł na zajęcia. Jest zawieszony i jednocześnie poza zespołem - powiedział trener Jacek Winnicki.
PGE Turów Zgorzelec – PBG Basket Poznań 73:72 (17:14, 18:15, 15:16, 13:18 d.10:9)
PGE Turów: Thomas 19 (1), Wysocki 15 (1), Jackson 11 (2), Gabiński 8 (1), Tomaszek 7, Brkić 5 (1), Bochno 3 (1), Kickert 2, Kuebler 2, Zigeranović 1.
PBG Basket: Tica 18, Kulig 17, Miller 11 (1), Wiśniewski 8 (1), Hawkins 8 (1), Stelmach 4, Surmacz 4, Tuljković 2, Ocokoljić 0, Dąbrowski 0.